21 listopada 2024

Zawały serca w dobie pandemii SARS-CoV-2

Dane Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego (The European Society of Cardiology, ESC) pokazują, że w dobie epidemii SARS-CoV-2 zgłaszających się do ośrodków ochrony zdrowia pacjentów z zawałem serca jest znacząco mniej. Więcej przypadków to jednak cięższe formy zwału – trudniejsze w terapii i w większym stopniu zagrożone powikłaniami.

Foto: pixabay.com

O najnowszych danych, prognozach i środkach zaradczych związanych z leczeniem zawału serca w Polsce i w Europie dyskutowali Eksperci Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego (PTK) i Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego (ESC) podczas naukowego webinarium PTK 4 maja.

– W ramach Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego na przełomie marca i kwietnia 2020 roku przeprowadziliśmy ankietę w ponad 600 europejskich ośrodkach, realizujących terapię zawału serca. Szczegółowe dane są analizowane, jednak z uzyskanych wyników już dziś nasuwają się bardzo niepokojące wnioski: liczba procedur kardiologii interwencyjnej podejmowana w terapii zawału serca STEMI spadła o około 20 procent, a w zawale serca NSTEMI nawet o 30 procent. To sytuacja niezwykle groźna dla życia i zdrowia pacjentów – mówi prof. Dariusz Dudek, prezydent-elekt Europejskiej Asocjacji Przezskórnych Interwencji Sercowo-Naczyniowych (European Association of Percutaneous Cardiovascular Interventions, EAPCI).

Znaczne spadki

Zawały STEMI to te, które w zapisie EKG mają widoczne uniesienie odcinka ST. Ten rodzaj zawału uchodzi potocznie za cięższy. Zawały NSTEMI – bez uniesienia odcinka ST – są uznawane za lżejsze, choć eksperci przestrzegają: takie generalizowanie jest złudne.

– Na podstawie wyników badania ankietowego z dziesięciu polskich ośrodków wiemy, że spadek liczby procedur kardiologii interwencyjnej w Polsce jest zbliżony do obserwowanego w innych krajach Europy: liczba realizowanych procedur kardiologii inwazyjnej podejmowana w terapii zawału serca STEMI spadła o około 13 procent, a w zawale serca NSTEMI o 27 procent. Generalny spadek liczby wykonywanych procedur kardiologii interwencyjnej wiąże się z obawą pacjentów przed zgłoszeniem do placówek medycznych. Chorzy boją się zakażenia koronawirusem. Różnica w spadku realizowanych procedur, obserwowana w zawałach STEMI i NSTEMI, wynika stąd, że chorzy z lżejszymi objawami częściej decydowali się pozostać w domu. Jednak zawał serca, niezależnie od rodzaju, jest wciąż śmiertelnie groźny – mówi prof. Adam Witkowski, kierownik Kliniki Kardiologii i Angiologii Interwencyjnej Narodowego Instytutu Kardiologii w Warszawie, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.

Cięższe przypadki

Pozyskane w europejskim badaniu dane wskazują także na znaczące opóźnienie w realizacji procedur kardiologii interwencyjnej w odniesieniu do wystąpienia pierwszych objawów zawału serca. Zdaniem Profesora Dariusza Dudka oznacza to, że pacjenci próbują leczyć się sami. Dopiero narastające objawy duszności i bólu w klatce piersiowej skłaniają ich do poszukiwania pomocy. Oznacza to więcej przypadków najcięższych postaci zawału serca, towarzyszących niewydolności serca, a co za tym idzie – większe ryzyko powikłań i konieczność zastosowania złożonych i skomplikowanych procedur kardiologii interwencyjnej.

– Można powiedzieć, że koronawirus przeniósł kardiologię o 20 lat wstecz, kiedy możliwości terapii interwencyjnej zawału serca były mocno ograniczone. Pierwsze niepokojące doniesienia z ośrodków europejskich skłoniły nas do niezwłocznego podjęcia działań. Jednym z pierwszych kroków było opracowanie zaleceń odnośnie do kampanii informacyjnej, skierowanej do opinii publicznej. Jej główny przekaz brzmi: w czasie epidemii zostań w domu, ale nie z atakiem serca! – mówi prof. Dariusz Dudek.

Nie czekać z pomocą

Jak wyjaśnia ekspert, chodzi o przekonanie pacjentów, by w razie wystąpienia objawów zawału serca niezwłocznie wzywali pomoc. Aktualnie ośrodki polskie i europejskie są w pełni przygotowane do bezpiecznej terapii pacjentów. – Przyjmowani z zawałem serca są badani i leczeni w specjalnych izolowanych strefach. Jeśli zachodzi konieczność pilnej interwencji przy podejrzeniu infekcji SARS-CoV-2, wdrażane są stosowne procedury, zgodne z reżimem sanitarnym. Pacjenci nie są narażeni na kontakt z osobami podejrzanymi o zakażenie lub z potwierdzonym koronawirusem – przekonuje prof. Mariusz Gąsior, kierownik III Katedry i Oddziału Klinicznego Kardiologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu.

W kontekście danych, dotyczących terapii zawału serca, uwagę ekspertów zwrócił raport Narodowego Funduszu Zdrowia z kwietnia 2020 roku pn. „NFZ o zdrowiu. Choroba niedokrwienna serca”. – Wnioski z raportu NFZ pokazują, że w Polsce w ostatnich latach w ujęciu rocznym liczba zawałów serca stale wzrasta. Jednocześnie zauważamy niepokojący spadek liczby zaraportowanych procedur angioplastyki wieńcowej i procedur kardiochirurgicznych. Spadek liczby wykonywanych procedur obserwowany przed epidemią koronawirusa w połączeniu z dodatkowym spadkiem, wynikającym z obaw pacjentów w nawiązaniu do aktualnej sytuacji epidemiologicznej, może okazać się katastrofalny w skutkach – przestrzega prof. Dariusz Dudek.

Szansa na życie

Zdaniem ekspertów wielu pacjentów wymagających leczenia interwencyjnego, którzy nie otrzymają stosownej terapii, zostanie dotkniętych poważnymi komplikacjami i powikłaniami – także odległymi. – Na podstawie danych pochodzących z ośrodków polskich i europejskich z dużym prawdopodobieństwem przewidujemy, że do placówek realizujących terapię kardiologiczną będzie zgłaszać się coraz więcej pacjentów z ciężkimi, zaostrzonymi postaciami schorzeń sercowo-naczyniowych. To grupa chorych, u której często zachodzi konieczność zastosowania złożonych procedur terapeutycznych. Na ten scenariusz przygotowujemy się już dziś. Ośrodki są gotowe do podjęcia bezpiecznej terapii zawału serca. Pacjenci mogą czuć się bezpiecznie. Nie ustajemy także w apelach do opinii publicznej: w przypadku wystąpienia niepokojących objawów warto jak najszybciej zgłosić się po pomoc. Damy sobie szansę na życie! – mówi prof. Adam Witkowski.