25 kwietnia 2024

Oko w oko z…

Prezentujemy twórczość doktor Katarzyny Lewickiej, laureatki konkursu „Przychodzi wena do lekarza” (2017).

Foto: pixabay.com

Na początek trochę wstępu

Oko w oko z…

No właśnie kto z kim spotyka się oko w oko w poradni?

Lekarz – Pacjent

Pacjent – Lekarz

Pacjent – Pacjent

Lekarz – Lekarz

A co jeżeli to lekarz zostaje pacjentem? Czyżby nieoczeki‑

wana zamiana miejsc? Zawsze jest to spotkanie…

…Człowiek – Człowiek

#

Kiedy rozmawiamy, patrzymy najczęściej na twarz. Jednak

na twarzy najważniejszą częścią są oczy (nie tylko zawodowo).

Dlaczego? Uśmiech jest wtedy „pełny” kiedy śmieją się rów‑

nież oczy. Bez oczu uśmiech wydaje się sztuczny. Czy (te) oczy

mogą kłamać?

#

Przed wizytą u lekarza ludzie zachowują się lekko nie‑

naturalnie. Motywy są różne: niepewność (co mnie czeka),

pośpiech (bo tyle spraw do załatwienia), obawa (przed diagno‑

zą), zmęczenie i wiele innych. Dlatego ubierają różne „maski

zachowań”. Właśnie pod tą maską ukrywa się pacjent.

#

Zaobserwowane w gabinecie, w poczekalni, trochę z przy‑

mrużeniem oka, trochę w krzywym zwierciadle, trochę na po‑

ważnie…

JATYLEK

JATYLEK jest tylko na momencik, chwilkę, sekundkę.

Ledwo wejdzie przez drzwi od razu mówi: „Ja nie jestem

na wizytę, ja tylko po…” ( receptę, pokazać wynik, zapytać

o jedną sprawę). JATYLEK przypomina motylka, który wpa‑

da przez okno, przysiądzie na moment i już leci dalej. Jeśli jest

jeden motylek, to jeszcze nie problem, ale jeśli jest ich dużo,

dużo więcej, niestety odciągają uwagę. To samo z JATYLKA‑

-MI. Jeśli jest ich za dużo, potrafią wprowadzić chaos i opóź‑

nienia w przychodni. Niestety sprawcy zamieszania pozostają

nieświadomi zamieszania, bo… już są daleko stąd.

CYBERPACJENT

Korzysta z komputera, żeby sprawdzić swoje objawy. Prze‑

czytał tyle informacji, że potrafi sobie postawić rozpoznanie,

a nawet wybrać właściwe leczenie. I wszystko byłoby „super”,

gdyby nie fakt, że niektóre leki są dostępne tylko na receptę.

I właśnie w tym miejscu „wchodzi na scenę” lekarz, ponieważ

on posiada i pieczątkę, i receptę. CYBER – P nie potrzebuje

konsultacji, bo diagnozę już ma, ale przez grzeczność pozwala

się zbadać. Problem zaczyna się, gdy lekarz „wymyśli” inne

rozpoznanie albo inne leczenie. Oj, zaczynają  się schody.

Niestety. CYBER – P najczęściej udaje, że słucha, bierze (jeśli

trzeba) receptę i… To by było na tyle.

Idzie do kolejnego lekarza i scenka się powtarza, jak w ko‑

mendzie „kopiuj‑wklej”.

JASIU WĘDROWNIK

Podobnie jak poprzednik, JASIU wędruje po lekarzach.

Jednak z innych powodów. Chce mieć pewność co do diagno‑

-zy z internetu, z radia albo telewizji, od znajomych słyszy

o badaniach, chorobach, akcjach, itp. Idzie do lekarza bo chce

mieć pewność, że jego to nie dotyczy. Ale tu historia dopiero

się zaczyna. Przykładowo lekarz zaleci po wizycie okulary.

Typowy WĘDROWNICZEK nie zada pytań, które go nur‑

tują, ale idzie do drugiego specjalisty. Jeżeli lekarz również

przepisze okulary nasz WĘDROWNIK, zastanowi się, a po‑

tem – idzie do kolejnego specjalisty. I tak wkoło… aż się robi

błędne koło.

ŁAWECZKA

Typowa ŁAWECZKA przychodzi do lekarza na… spo‑

tkanie ze znajomymi. Drobne dolegliwości zawsze są dobrym

pretekstem do wizyty. W niejednej poczekalni można spotkać

grupkę trzech do pięciu osób, które opowiadają ostatnie wy‑

darzenia ze swojej okolicy, ploteczki, artykuły z gazet. Wy‑

miana myśli i poglądów trwa przez pewien czas, przerywana

wejściem jednego z rozmówców do lekarza. Kiedy wszyscy

już mają wizytę „za sobą”, rozchodzą się do domów. Wtedy

pada typowe zdanie dla grupki pt „ŁAWECZKA – plotecz‑

ka” – „To spotykamy się za … miesiąc u np., kardiologa. Już

nas zapisałam, bo były terminy.” I tak od wizyty do wizyty,

w różnym składzie ale z ciągle nowymi wiadomościami spo‑

tykają się grupki zainteresowań.

MAM‑I‑SYN

Mam‑i‑syn jak muzyka R’n’B (czytaj arendbi) są nieroz‑

łączni. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie drobny

szczegół. „Element dziecięcy” bywa w różnym wieku na‑

wet 18+. Do gabinetu wchodzą w duecie. Na pytania leka‑

rza odpowiada rodzicielka. Nie ma znaczenia jakie pytanie

i do kogo jest zadane. Czasem pociecha coś powie, ale i tak

zerka na mamę, czy dobrze mówi. Patrząc na tę parę ma się

wrażenie że lekarz przecinał pępowinę tępymi nożyczkami

i nie przeciął jej całkowicie, a teraz jest jedynie mocno nacią‑

gnięta. Trudność polega na rozdzieleniu kto z tandemu na co

choruje i jak mu/jej pomóc.

RODZIC KOSZMAREK

Tacy rodzice to „skarb”. Większość młodszych dzieci oba‑

wia się lekarza. Zazwyczaj rodzice uspokajają malucha, ale

czasem trafią się tacy, którzy stwierdzają: „Nie płacz bo pani

doktor da ci zastrzyk tą wielką strzykawką” (nie wiem czy ktoś

jeszcze pamięta te ogromne strzykawki do płukania uszu, ale

o taką chodzi). Nie chciałabym być w skórze tego dziecka.

W tym momencie przychodzi ochota na podanie zastrzyku

… rodzicom lub opiekunom. Można przypuszczać, że taki

maluch w czasie obiadu słyszy „Jak nie zjesz to przyjdzie pan

i ci go zje”, „Jak nie pójdziesz spać to wyjdzie potwór z szafy”

i tym podobne cuda. Kilka wizyt i takie dziecko będzie cho‑

re… na samą myśl o wizycie u lekarza.

TURYSTA

Wakacje, święta sprzyjają podróżom. Wiele osób przy‑

jeżdża w tym czasie do domu rodzinnego z zagranicy. Przez

dwa lub trzy tygodnie odwiedzają bliskich (ciocie, wujkowie,

kuzyni i znajomi) dawno nie widzianych. Grafik mocno na‑

pięty, więc w zasadzie dopiero na końcu pobytu idą do lekarza

„się przebadać”. Dobrze gdy jest dobrze. Trochę gorzej jeśli

w badaniu „coś” wyjdzie i trzeba zrobić inne badania lub po‑

wtórzyć wcześniejsze. Często wtedy pada odpowiedź: „Ale ja

jutro wracam do pracy za granicą.”. Najbardziej ekstremalna

wypowiedź jaką usłyszałam była: „Za godzinę wyjeżdżam

na lotnisko”. No cóż. W zasadzie najlepiej by było, żeby po‑

radnie były na lotnisku, wtedy np. czekając na odprawę można

by się przebadać „przy okazji”. Aha, pomysł wizyty u lekarz

pojawia się wiele miesięcy wcześniej, a nie jest związany z po‑

bytem w kraju, bo to co innego.

PACJENT TUBA

TUBA od wejścia na wszystkich krzyczy. Głośno daje

upust swoim nerwom. Od początku pilnuje kolejki. Mysz się

nie przedostanie przed nim do lekarza, jeśli nie była wcześniej

na liście. Co kilka sekund zerka na zegarek, bo często wizyta

u lekarza to tylko pozycja w grafiku. Dlatego nie ma czasu

na żadne opóźnienia. Nawet jeśli pogotowie przywiezie pa‑

cjenta ze stanem pilnym, potrafi wtargnąć do gabinetu i zrobić

awanturę, że pójdzie na skargę, bo obowiązuje kolejka. Jak

dwulatek, który rzuca się na ziemię o zabawkę. Wiele osób

krzyczy bo cierpi, ale typowa TUBA tylko znalazła sposób

jak ominąć kolejkę w poczekalni. Niestety takie zachowanie

rozprzestrzenia się jak wirus. Jaka „terapia” pomoże?  Szczepionka? Kwarantanna?

RENTOWNIK

To niestety młody człowiek. Zdrowy, ale nie ma pomysłu

na życie. Prawie ma na czole wypisane: „Potrzebuję renty”.

W taki sposób próbuje ratować rodzinny budżet. Wędruje

od lekarza do lekarza, od specjalisty do specjalisty, że może

ktoś wykryje chorobę która mu ją da. Gdyby czas u leka‑

rzy podsumował, zebrałoby się kilka kursów, szkoleń albo

warsztatów. Wpada w pułapkę własnego myślenia. Szkoda bo

główną chorobą RENTOWNIKA jest smutek i brak pomysłu

na siebie. I jak tu uratować rentownika? Oto pytanie.

PACJENT

Wśród opisanych typów jest zwykły, chory człowiek.

Może się ukrywać za maską tuby, rentownika, lub kilkoma

na raz. Trzeba do niego dotrzeć. Każda relacja lekarz – pa‑

cjent jest inna, jedyna, niezwyczajna. Bywa jednorazowa lub

wieloletnia, spontaniczna lub regularna, ostrożna lub pełna

zaufania, bliska lub luźna, zmienna lub trwała. Zawsze jest to

spotkanie dwojga ludzi. A tam gdzie są ludzie, tam są uczucia,

emocje, ludzkie odruchy.

A na koniec…

Problem aktualny w każdym ludzkim wieku

Zobaczyć, znaleźć, zatrzymać

Człowieka w człowieku…