Szef OZZL: Szczelina w tamie już jest, napór wody zrobi swoje
Projekt nowelizacji ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych zawiera rozbieżności z treścią porozumienia zawartego 8 lutego między ministrem zdrowia i Porozumieniem Rezydentów OZZL.
Foto: pixabay.com
Planowane zmiany w przepisach komentuje Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
– Jestem skłonny wierzyć ministrowi Łukaszowi Szumowskiemu, że rozbieżności między porozumieniem podpisanym z rezydentami w lutym i niedawnym projektem nowelizacji ustawy nie wynikały ze złej woli. Jak mówią sami rezydenci, większość tych niejasności niedawno uzgodnili z ministrem.
Nie oceniam ani tamtego porozumienia, ani projektu nowelizacji przez pryzmat szczegółowych zapisów, tak jak robią to rezydenci. Moim zdaniem najważniejsze jest to, że obecne w obu dokumentach zapisy o wynagrodzeniu minimalnym dla lekarza staną się początkiem innego myślenia wśród pracowników ochrony zdrowia w Polsce.
POLECAMY: Michał Bulsa o nowelizacji ustawy: Trzymamy rękę na pulsie
Po raz pierwszy minister zdrowia podpisał się pod dokumentem, w którym jest jasno napisane, że pensja lekarza specjalisty powinna wynosić 6750 zł brutto, co stanowi mniej więcej 1,5 średniej krajowej. Wcześniej przedstawiciel jakiegokolwiek rządu nie potwierdził czegoś podobnego w żadnym dokumencie.
Przypomnę, że jeszcze niedawno minister Konstanty Radziwiłł obiecywał 1,27 średniej krajowej dopiero w 2021 r. Ustawowy zapis o minimalnym wynagrodzeniu dla wszystkich lekarzy specjalistów w wysokości 6750 zł przyrównałbym do drobnej szczeliny w tamie. Bez względu na to, czy minister Szumowski tego chce, czy nie, ta kwota stanie się punktem odniesienia dla wielu osób.
Poczekajmy, a napór wody zrobi swoje. Pewne wrzenie wśród innych zawodów medycznych już się rozpoczęło, bo w powszechnej świadomości utrwala się przekonanie, że lekarze dostali podwyżki. Dyrektorzy szpitali pozostających w trudnej sytuacji kadrowej będą musieli podnieść stawki, nie tylko lekarzom.
POLECAMY: Minister zdrowia: Nadmierny wzrost wynagrodzeń w ochronie zdrowia nieakceptowalny społecznie
Nie dziwi mnie pomysł wprowadzenia dodatku lojalnościowego dla młodych lekarzy w zamian za zobowiązanie do pozostania w kraju przez określony czas po zakończeniu rezydentury. Gdybym był w rządzie, to na pewno wprowadzałbym takie mechanizmy. Rządzący mają prawo oczekiwać, że lekarze kształceni w naszym kraju będą pracować w Polsce.
Tego typu formy wsparcia (np. w formie stypendiów) znane są w różnych państwach, zresztą w PRL wielu z nas dostawało coś podobnego. Bon lojalnościowy to dużo lepsze rozwiązanie niż propozycja ministra Jarosława Gowina, aby lekarze wyjeżdżający za granicę zwracali koszt odbycia studiów.
Taki dodatek podziała zachęcająco, ale – z uwagi na skromną kwotę – raczej nie będzie czynnikiem decydującym o pozostaniu młodego lekarza w Polsce. Większe znaczenie na ewentualną gotowość do wyjazdu ma wysokość wynagrodzenia i warunki pracy po rezydenturze. Rezydentura trwa bowiem kilka lat, kolejne kilkadziesiąt lat jest się specjalistą.