Dlaczego brakuje biegłych lekarzy sądowych?
Spośród blisko 16 tys. biegłych sądowych ok. 3 tys. stanowią lekarze. Liczba ta nie zaspokaja potrzeb sądów, które z powodu deficytu biegłych specjalistów z dziedzin medycznych muszą przesuwać terminy rozpraw.
Hol główny w Sądzie Okręgowym w Warszawie
Foto: Adrian Grycuk / CC BY 3.0
Problem nie jest nowy, sądy borykają się z nim od paru lat, ale obecnie się pogłębia. Lekarzy biegłych sądowych ubywa, a nie ma chętnych, by ich zastąpić.
Ministerstwo Sprawiedliwości zleciło nawet analizę sytuacji, dotąd jednak nie zapadły decyzje w tej sprawie. A chodzi głównie o niskie gratyfikacje wynikające z bycia biegłym lekarzem sądowym. Funkcję tę pełnią medycy – eksperci w swojej dziedzinie, nie idą jednak za tym pieniądze adekwatne do pracy, jaką muszą wykonać.
Stawki są godzinowe: od 45 zł w przypadku lekarza do 70 zł w przypadku profesora, które – jak twierdzą biegli – nie są dostateczną rekompensatą. Najczęściej jako biegli z dziedzin medycznych powoływani są psychiatrzy, ale też ortopedzi, gastrolodzy, alergolodzy, interniści i lekarze węższych specjalności, np. okuliści czy kardiochirurdzy. W tych ostatnich deficyt jest odczuwalny najbardziej. W przypadku lekarzy biegłymi są zazwyczaj ordynatorzy, lekarze w stopniu profesora lub co najmniej doktora nauk medycznych.
Akta wysypują się z szafy
Wydawanie opinii w wielu postępowaniach trwa bardzo długo. Nawet dwa, trzy lata. Dotyczy to np. spraw z zakresu błędów w sztuce lekarskiej. Często takie opinie muszą zostać wydane przez zakłady medycyny sądowej lub uniwersytety medyczne. Prof. Stanisław Ostrowski, biegły sądowy z kilkunastoletnim stażem, specjalista w dziedzinie kardiochirurgii z Kliniki Kardiochirurgii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, to potwierdza.
– Akta, które przekazują mi sądy do zaopiniowania, dosłownie wysypują się z szafy. To skutek niewystarczającej liczby biegłych, szczególnie w wąsko specjalistycznych dziedzinach medycznych, a taką jest kardiochirurgia – tłumaczy prof. Ostrowski i przestrzega, że jeśli nie będzie zachęty finansowej, by więcej lekarzy decydowało się przyjąć funkcję biegłego sądowego, ten deficyt będzie się pogłębiał, a procesy jeszcze bardziej będą się przedłużać. Uważa, że pełnienie funkcji biegłego jest ważne społecznie, ponieważ przyczynia się do ustalenia prawdy, ale jest też odpowiedzialne i czasochłonne.
Lekarz, aby wydać opinię, musi nie tylko zapoznać się aktami, ale oprócz własnego doświadczenia podeprzeć ją różnego rodzaju publikacjami bądź zasięgnąć opinii innego specjalisty. Opinia musi być rzetelna, profesjonalna i wykonana w terminie. Wymagania wobec biegłych są więc wysokie. Tymczasem – jak wynika z danych Ministerstwa Sprawiedliwości – podstawowa stawka wynagrodzenia biegłego za godzinę pracy wynosi w zależności od stopnia złożoności problemu będącego przedmiotem opinii oraz warunków, w jakich opracowano opinię – od ok. 23 zł do 32 zł. W przypadku biegłych posiadających stopień doktora ok. 45 zł, doktora habilitowanego – ok. 55 zł, profesora – ok. 70 zł – za godzinę.
W razie złożonego charakteru problemu będącego przedmiotem opinii stawka może być podwyższona o 50 proc. Biegłym przysługuje zwrot kosztów dojazdów do miejsca wykonania czynności, ponieważ poza sporządzeniem opinii są oni zobowiązani do udziału w wyznaczonych rozprawach sądowych, które odbywają się w różnych miejscowościach. – Wynagrodzenie zależy od tego, ile godzin biegły poświęca na daną sprawę. Wykonanie merytorycznej opinii w zawiłych sprawach medycznych wymaga ogromnej wiedzy i udokumentowania wielostronicowymi wywodami. Za taką pracę przysługująca kilkusetzłotowa gratyfikacja nie może być satysfakcjonująca – przekonuje prof. Ostrowski i dodaje, że trudno się dziwić, że specjaliści dysponujący najrozleglejszą wiedzą, mający niepodważalny autorytet w reprezentowanej dziedzinie medycyny unikają pełnienia funkcji biegłych sądowych.
Potrzebne nowe rozwiązania
Biegłym sądowym może zostać lekarz, który posiada szczególne umiejętności i wiedzę z danej dziedziny medycyny. Musi też spełniać określone warunki: korzystać z pełni praw cywilnych i obywatelskich, mieć ukończone 25 lat, dawać rękojmię należytego wykonywania obowiązków biegłego, mieć nieposzlakowaną opinię, wyrazić zgodę na powołanie na funkcję biegłego. Biegli lekarze sądowi dzielą się na trzy grupy: lekarze, którzy mają specjalizację z medycyny sądowej, lekarze, którzy opiniują w różnych dziedzinach medycyny, np. w ortopedii, neurochirurgii, kardiochirurgii, pediatrii oraz psychiatrzy, i lekarze, których opiniowanie na gruncie postępowania karnego jest regulowane odrębnymi przepisami, ponieważ w sprawach o orzeczeniu niepoczytalności zlecane jest przedstawienie opinii dwóch biegłych psychiatrów.
– Biegli sądowi są powoływani w trybie administracyjnym i ustanawiani przy każdym sądzie okręgowym. Prezes sądu okręgowego ustanawia biegłego i wpisuje go na listę biegłych prowadzoną przy każdej takiej placówce. Biegły jest powoływany na okres pięciu lat z możliwością przedłużenia okresu pełnienia funkcji na dalszy oznaczony okres – wyjaśnia sędzia Paweł Sydor, rzecznik Sądu Okręgowego w Łodzi, i zaznacza, że przed objęciem funkcji biegły składa przyrzeczenie przed prezesem sądu okręgowego. Lekarz zostając biegłym, nie może więc odmówić wykonania należących do niego obowiązków zleconych przez sąd, prokuratora lub inny organ prowadzący postępowanie karne. Warunki wynagrodzenia biegłych regulują przepisy Kodeksu postępowania karnego, ustawy o kosztach sądowych, a także stosowne rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości.
– Sądy nie mają mocy sprawczej, aby regulować sprawy wynagrodzeń biegłych i chociaż na nie spada odium niezadowolenia z ich strony w postaci niechęci do przyjmowania na siebie tego obowiązku, nie możemy nic zrobić w tym zakresie – zastrzega Paweł Sydor. Ale problem nabrzmiewa, dlatego zlecono Instytutowi Wymiaru Sprawiedliwości badania dotyczące funkcjonowania biegłych sądowych, w tym analizę kosztów ponoszonych z tego tytułu przez wymiar sprawiedliwości. Czy wyniki tych badań posłużą opracowaniu propozycji nowych rozwiązań zmieniających stawki za sporządzenie przez nich opinii z zakresu medycyny oraz zasad ich ustalania? Czas pokaże.
Za mało lekarzy
Deficyt biegłych sądowych z zakresu medycyny ma także swoje drugie dno. Wiąże się bowiem z niedostateczną ogólną liczbą lekarzy, w tym specjalistów w Polsce i ich przeciążeniem pracą. W obecnych realiach lekarz specjalista w swojej dziedzinie zwykle pracuje w kilku miejscach – w poradni, na SOR, pełni całodobowe dyżury w szpitalu, które są na tyle obciążające, że trudno jeszcze wygospodarować czas na pracę biegłego sądowego. Do tego wszystkiego lekarze są zaangażowani w pracę jako orzecznicy ZUS, w komisjach orzekających o niepełnosprawności itp.
– Lekarz jest przede wszystkim dla pacjenta, ma leczyć, bo to jest jego podstawowa powinność, a dopiero później angażować się w pracę na rzecz sądów czy innych instytucji, choć są to niewątpliwie społecznie ważne funkcje – podkreśla Grzegorz Wrona, Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej NRL. Jednocześnie zaznacza, że funkcje te wymagają od lekarzy wydających opinie w różnych sprawach, nie tylko sądowych, wnikliwości, rzetelności, a to zobowiązuje. I nie chodzi tylko o sporządzenie ekspertyz, ale o czas, który biegły musi podporządkować terminom rozpraw, które są nienaruszalne. Musi więc np. znaleźć zastępstwo przy stole operacyjnym, na dyżurze, w poradni czy na uczelni, gdzie ma zajęcia ze studentami.
Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej nawiązuje w tym miejscu do pracy okręgowych rzeczników odpowiedzialności zawodowej i sądów lekarskich, które także często mają trudności z namówieniem autorytetów medycznych do sporządzania opinii na rzecz samorządu zawodowego lekarzy. – To, co przeżywają sądy w związku z deficytem biegłych sądowych lekarzy, odczuwają na własnej skórze rzecznicy odpowiedzialności zawodowej w okręgowych izbach. Dlatego swego czasu proponowałem, aby stworzyć wspólną listę osób, które samorząd lekarski rekomenduje jako ekspertów, gotowych opiniować sprawy, z którymi zgłoszą się do nich rzecznicy, co znacznie usprawniłoby i przyspieszyło bieg spraw kierowanych do okręgowych rzeczników – zauważa Grzegorz Wrona i zastanawia się, czy wobec pogłębiającego się deficytu lekarzy biegłych sądowych nie należałoby wrócić do tematu.
Lucyna Krysiak