18 kwietnia 2024

Kto ma rację: 400 dyrektorów szpitali czy jeden minister? (foto)

W piątek 12 kwietnia rozpoczęła się dwudniowa konferencja „Problemy Interny na Mazowszu”. To już dziesiąte spotkanie tego cyklu.

Foto: Marta Jakubiak

Każdego roku Oddział Warszawski Towarzystwa Internistów Polskich oraz konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób wewnętrznych zapraszają na dwudniowe spotkanie w Nowym Domu Sztuki w Pałacu w Radziejowicach.

To tu dyskutuje się o palących problemach tej dziedziny medycyny, której sytuacja z roku na rok staje się coraz trudniejsza. – Na internie jest stan wojny: przepełnione oddziały, przepełnione SOR-y, lekarze odchodzą do POZ. W szpitalu w Żyrardowie jeszcze niedawno na oddziale było dwóch lekarzy na 50 pacjentów – mówił dr med. Marek Stopiński, konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób wewnętrznych i gospodarz tego spotkania. Na Mazowszu 120 jednostek ma akredytację, w tym 34 akredytację na prowadzenie szkoleń z chorób wewnętrznych. W 2018 roku przyznano 90 rezydentur, 73 osoby rozpoczęły specjalizację z interny, a wiosną 2019 roku przyznano 30 rezydentur. W kwietniu 2019 roku z interny w sumie kształciło się ponad 400 osób.

– W oddziałach wewnętrznych brakuje lekarzy. Mapy potrzeb zdrowotnych nie oddają sytuacji – mówił dr Stopiński. Na Mazowszu liczba oddziałów wewnętrznych z kontraktem to 2800 jednostek, w tym 789 z nich jest w Warszawie, co stanowi zaplecze dla 25 262 łóżek. Ponad jedna trzecia pacjentów hospitalizowanych to osoby mające ponad 80 lat, chorzy poniżej 50. r.ż. stanowią 14 proc. wszystkich. Najczęstsze rozpoznania to: niewydolność serca (16 proc.), ostra niewydolność nerek (4 proc.), zakażenia Clostridium (ponad 2 proc.). – Nieustannie zmagamy się na Mazowszu z problemem dostępności łóżek – zauważa dr Stopiński. Na oddziały wewnętrzne 80-90 proc. pacjentów przyjmowanych jest w stanach zagrożenia życia. Dodał też, że prowadzenie średniej wielkości szpitala bez oddziału interny jest niemożliwe.

Średnia wieku lekarza ze specjalizacją z interny przekracza ponad 55 lat. W 2018 roku hospitalizowanych było ponad 1 mln pacjentów internistycznych, przy czym liczba łóżek na oddziałach wewnętrznych zmniejszyła się o 970 i dostępnych jest obecnie 23 500 łóżek internistycznych. Wśród wad systemu prof. Imiela wymienił m.in.: niedofinansowanie (złe wyceny, nieuwzględnianie wielochorobowości), wadliwe założenia i złą organizację. Zaproponował też podjęcie działań naprawczych, polegających na zagwarantowaniu odpowiedniej liczby łóżek i odpowiedniego finansowania. – Medycyna nie powinna być mieszana z polityką, jest dla chorego człowieka. Odrzućmy politykę, ale prośmy polityków o mądre decyzje. Mamy szczęście, że nie zdarzyła się epidemia grypy, bo nie dalibyśmy rady przy takim obłożeniu oddziałów. Pamiętajmy, padnie interna – padnie medycyna – ostrzegał. Zapowiedział też, że będą opracowywane nowe standardy akredytacji, gdyż nie może być tak, że lekarze chorób wewnętrznych nie mogą diagnozować pacjentów, bo nie ma pieniędzy na wykonywanie badań. O problemach interny w Polsce mówił prof. dr hab. Jacek Imiela. – W skali kraju jest znacznie gorzej niż na Mazowszu. Brakuje lekarzy, oddziały są przepełnione. Będą pieniądze, będą ludzie – podkreślił. Społeczeństwo polskie starzeje się, pacjentów przybywa. Interna zajmuje się właśnie leczeniem osób w podeszłym wieku. Dodatkowo starsi ludzie często nie mają opieki, dlatego wypisani ze szpitala po jakimś czasie znowu do niego wracają.

– Władze muszą zdawać sobie sprawę, że jeśli padnie interna, będzie ogromny problem. Polska służba zdrowia przeżywa kryzys, ponieważ nie ma zmian systemowych – ostrzegał. – Czy chory jest najważniejszy? Dla lekarza tak, ale nie dla systemu – zauważał. Po raz pierwszy na konferencji „Interna na Mazowszu” obecny był przedstawiciel Ministerstwa Zdrowia. – W Polsce jest nieźle, jeśli chodzi o choroby wewnętrzne – ocenił Maciej Miłkowski, podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia. Jednocześnie przyznał, że nie może być tak, żeby na 50 łóżek było 2-3 lekarzy. W takich warunkach izolacja pacjentów jest niemożliwa. – Zbliża się kolejny okres dofinansowania ze środków unijnych, może warto pomyśleć o dofinansowaniu interny – zapowiedział. Dr Jarosław Chmielewski, dyrektor Wydziału Zdrowia Urzędu Wojewódzkiego, mówił m.in. o przepełnieniu szpitali oraz oddziałów wewnętrznych. – Dostajemy sygnały, że pacjenci dość długo czekają na SOR-ach, ale czy powinni tam trafić? Wielu z nich na pewno nie. Na Mazowszu opracowaliśmy już standardy triażu, dlatego nie mamy takich problemów, jakie są na Śląsku, gdzie pacjenci przewożeni są z SOR-u na SOR.

Paweł Chęciński, dyrektor Biura Polityki Zdrowotnej Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy, podziela opinię, że bardzo wiele trzeba poprawić. Liczba hospitalizacji zmniejsza się, ale tylko dlatego, że zmniejszyła się liczba łóżek, których i tak jest w Warszawie za mało. Najwyższy współczynnik ich wykorzystania jest w Szpitalu Wolskim. Brakuje też łóżek opieki długoterminowej. Wśród bolączek interny w Warszawie wymienił m.in. brak personelu, niewystarczającą liczbę łóżek, zbyt niską wycenę świadczeń. – Budujemy nowy pawilon na kolejnych 200 łóżek, ale to kropla w morzu potrzeb. Brak też miejsc w domach pomocy społecznej – podkreślił. – Nasze szpitale są coraz bardziej zadłużone, bo ściągają z terenu najcięższe przypadki – mówił Janusz Sobolewski, dyrektor Departamentu Polityki Społecznej i Zdrowotnej Urzędu Marszałkowskiego. Są co prawda wdrażane programy naprawcze, ale jest pewna granica – płatnik więcej nie zapłaci, a dyrektorzy bardziej kosztów ciąć nie mogą. Procedury powinny być właściwie wyceniane. – Interna jest teraz tym, co zostało po wydzieleniu się innych specjalizacji, a jest ich około 90 – mówił Michał Dzięgielewski, zastępca dyrektora Mazowieckiego Oddziału NFZ ds. medycznych. – Będziemy starali się ograniczać tę liczbę – deklarował. Zaznaczył też, że trzeba maksymalnie odejść od łóżek szpitalnych i przejść do opieki ambulatoryjnej. – Żeby leczyć pacjenta z cukrzycą, nie potrzeba oddziału diabetologicznego, ale trzeba diabetologa – mówił.

Prezes OIL w Warszawie, Łukasz Jankowski, poinformował, że zapisy porozumienia podpisanego przez rezydentów i ministra zdrowia nie są realizowane, a także mówił o pracach nad projektem nowelizacji ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty. – Minister Szumowski dostał w styczniu od zespołu dr. Jarosława Bilińskiego kompletny projekt aktów prawnych – 200 stron, które dzięki pomocy prawników instytucji, którą mam zaszczyt reprezentować, został przełożony na język aktów prawnych. To, co dostał pan minister, jest do wprowadzenia od zaraz – jest to gotowy projekt ustawy, jak i aktów wykonawczych – poinformował. Jednocześnie podkreślił, że ma nadzieję, iż projekt ten nie zostanie na tyle zmieniony, aby wypaczony został jego sens. Na koniec wystąpienia poprosił o wsparcie kampanii „Wspólne Święta” zorganizowanej przez OIL w Warszawie. – Młodzi lekarze zgłosili problem, który widzą – zwiększonej liczby osób starszych w szpitalach w okresie świątecznym, zostawianych tam przez rodziny. Zaczęliśmy plakatować szpitale. To druga odsłona naszej akcji. Zachęcam do włączenia się w tę akcję – mówił, proponując wzięcie plakatu i powieszenie go we własnej placówce.

W części poświęconej na dyskusję, jako pierwsza głos zabrała Krystyna Płukis, dyrektor Samodzielnego Publicznego Specjalistycznego Szpitala Zachodniego w Grodzisku Mazowieckim. – Kłaniam się swoim lekarzom. Mam jednak problem z młodymi. Większy szacunek dla starszych i wziąć się za robotę. Żądania żądaniami, ale trzeba się uczyć i pracować – apelowała dyrektor Płukis i przybliżyła problemy, z którymi musi się mierzyć, jako osoba zarządzająca szpitalem. Z kolei prof. Witold Tłustochowicz z Kliniki Chorób Wewnętrznych i Reumatologii WIM w Warszawie ocenił, że tragedią systemu jest POZ, gdyż stał się centrum systemu ochrony zdrowia. Jego zdaniem problemów interny nie rozwiąże się, jeżeli nie zmieni się systemu. – Od dwóch lat jestem dyrektorem szpitala. Nie zmieniło to mojego podejścia do kolegów lekarzy, natomiast otworzyły mi się oczy na system – mówił dr med. Jerzy Friediger, reprezentujący Prezydium Naczelnej Rady Lekarskiej. – Żaden system nie wytrzyma reformy zerowej. Mieliśmy reformy Łapińskiego, Kopacz, Arłukowicza, Radziwiłła. Kto to wytrzyma? Ostatnie doprowadziły do tego, że wszystkie szpitale zaczęły się zadłużać – zauważył. – Jeżeli ktoś mi powie, że są źli dyrektorzy szpitali, bo zadłużają szpitale, to spytam kto ma rację: czterystu dyrektorów szpitali czy jeden minister?

Według niego tworzenie sytemu, w którym nie ma nadwykonań albo są, tylko z góry się zakłada, że nie będą finansowane, jest barbarzyństwem. Postulował m.in., by płatna była porada kwalifikacyjna do przyjęcia. System finansowania ryczałtowego ocenił jako najgorszy, który jak najszybciej powinien zostać zmieniony. – W moim szpitalu niedofinansowanie jest na poziomie 25 proc. W takim systemie opieka zdrowotna funkcjonować nie może – podkreślił. Jak zauważył, to wszystko odbija się na lekarzach, także tych pracujących na SOR-ach. Czy ktoś przeanalizował, co się stało w Sosnowcu? Nie. Minister zarządził kontrolę we wszystkich SOR-ach województwa, czyli z góry założył, że została popełniona nieprawidłowość. – Namnożyły się negatywne opinie o lekarzach i funkcjonowaniu systemu. Moja przesądność każe mi wierzyć, że może to mieć wniosek z planowanym protestem lekarzy. Obym się mylił – zauważył dyrektor Friediger. I dodał, że weszliśmy w taki zakręt systemu, że coś musi się zmienić.

Marta Jakubiak