19 marca 2024

Lepiej mieć dwóch dobrze wykształconych lekarzy niż trzech źle

Po kilku miesiącach na nowo rozgorzała dyskusja o ustawie o zawodach lekarza i lekarza dentysty. Co o planowanej nowelizacji myśli prof. dr hab. Mariusz Klencki, dyrektor Centrum Egzaminów Medycznych w Łodzi?

Prof. Mariusz Klencki. Foto: Marta Jakubiak

Rok temu zakończył prace zespół powołany zarządzeniem ministra zdrowia w efekcie porozumienia zawartego między ministrem i przedstawicielami lekarzy rezydentów. Był pan w jego składzie. Zespół przygotował projekt nowelizacji ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty oraz niektórych innych ustaw i rozporządzeń, dotyczących szkolenia podyplomowego i prawa pracy. Kilka tygodni temu pojawił się nowy projekt, niedawno pochyliła się nad nim Komisja Prawnicza…

Zacznę od tego, że nie mogę się podpisać pod efektami pracy Zespołu, o którym pan wspomniał. Jego przewodniczący, dr Jarosław Biliński, oznajmił członkom zespołu, że bierze pełną odpowiedzialność za treść projektu, będącego efektem prac, a zatem przyznaje sobie prawo do jednoosobowego decydowania o jego treści. W efekcie w projekcie tym znalazły się rozwiązania sprzeczne z rozwiązaniami przegłosowanymi podczas posiedzeń Zespołu. Z tego powodu nie podpisałem się pod tym projektem, mimo że zawierał kilka potrzebnych, dobrych propozycji.

Jak pan ocenia nowy projekt ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty, który w drugiej połowie października pojawił się na stronie Rządowego Centrum Legislacji? Nie da się ukryć, że znacząco różni się on od projektu, który publicznie przedstawił doktor Biliński.

Moja opinia o nowym projekcie ustawy jest analogiczna. Zawiera klika potrzebnych zmian, ale w zakresie państwowych egzaminów dla lekarzy projekt wprowadza wręcz destrukcyjne zmiany. Idea przeprowadzania egzaminów testowych opartych w 70% o znany wcześniej zdającym zestaw pytań jest sprzeczna z podstawowymi zasadami pomiarów efektów kształcenia. Oczywiście w takim systemie zdawalność testu powinna się zbliżyć do 100% w pierwszym podejściu, jednak wyniki takich egzaminów niczego nam nie powiedzą o poziomie wiedzy zdających. Dodatkowo należy zwrócić uwagę, że planowana zmiana w zakresie LEK (70% znanych pytań) uderzy w kwalifikacyjną funkcję LEK. Obecnie ponad 99% absolwentów polskich uczelni zdaje LEK (jeśli nie za pierwszym, to za kolejnym podejściem). Tak więc główna funkcja LEK polega na tym, że jego wynik stanowi główne kryterium przydziału miejsc szkoleniowych w specjalizacjach lekarskich. Jeśli 70% pytań na LEK będzie znanych przez egzaminem, to do postępowania kwalifikacyjnego będzie się zgłaszało bardzo wielu lekarzy z identycznym wynikiem LEK. Pojawi się praktyczny problem, według jakiego kryterium jednym z nich przydzielić miejsce, a innym odmówić.

Uproszczony system zatrudniania lekarzy specjalistów ze Wschodu budzi kontrowersje. Foto: pixabay.com

Zgodnie z najnowszym projektem Lekarski Egzamin Weryfikacyjny (LEW) albo Lekarsko-Dentystyczny Egzamin Weryfikacyjny (LDEW) miałby sprawdzać wiedzę osoby, która ukończyła studia medyczne w kraju nie będącym członkiem Unii Europejskiej, w celu uznania kwalifikacji do wykonywania zawodu lekarza i lekarza dentysty w Polsce. Czy to dobry pomysł?

Pomysł wprowadzenia formy egzaminu nostryfikacyjnego organizowanego centralnie powstał w Ministerstwie Zdrowia na długo przed powołaniem Zespołu. Uzasadnieniem miało być ujednolicenie procedury, gdyż ponoć zdarza się, że ten sam lekarz, który ukończył uczelnię na Ukrainie lub Białorusi, ma wskazywane inne rozbieżności w stosunku do wymaganych efektów kształcenia w procedurach nostryfikacyjnych prowadzonych przez poszczególne polskie uczelnie. Ostatecznie projekt wprowadza LEW i LDEW, które nie eliminują procedury nostryfikacyjnej, lecz stanowią alternatywny szlak dojścia do prawa wykonywania zawodu. Należy jednak zauważyć, że w przeciwieństwie do egzaminów dla polskich lekarzy, LEW i LDEW mają być przeprowadzane według normalnych zasad egzaminów testowych, czyli zdający będą znali przed egzaminem jego zakres, lecz nie treść pytań. A zatem LEW i LDEW niekoniecznie będzie łatwym szlakiem dla wszystkich absolwentów uczelni zza naszej wschodniej granicy.

Jakie nadzieje pokłada pan we wprowadzeniu nowego egzaminu państwowego, Państwowego Egzaminu Modułowego (PEM), zakładając, że w życie weszłyby przepisy w brzmieniu takim jak w najnowszej wersji projektu ustawy?

Państwowy Egzamin Modułowy był elementem reformy wprowadzającej modułowy system specjalizacji, z którego zrezygnowano na etapie wdrażania, ze względu na jego koszty, a nie ze względów merytorycznych. W czasach postępującej, coraz węższej specjalizacji lekarzy wydaje się niezbędne zadbanie o solidne wykształcenie specjalistów w zakresie modułu podstawowego. System w obecnym kształcie tego nie zapewnia, nie tylko ze względu na brak PEM. Tak więc uważam, że PEM jest potrzebny, ale pod warunkiem, że będzie to egzamin rzetelny, a nie sprawdzający zapoznanie się z bankiem pytań. Ponadto sądzę, że egzamin ten powinien jednak dotyczyć tylko modułu podstawowego, a nie specjalizacji z modułem jednolitym. Jeśli chcielibyśmy wprowadzić egzamin dla wszystkich lekarzy po drugim-trzecim roku szkolenia specjalizacyjnego, to może należałoby wrócić do sprawdzonego modelu specjalizacji I i II stopnia.

Co pan sądzi o możliwości wprowadzenia uproszczonego trybu zatrudniania w polskim systemie ochrony zdrowia dla lekarzy specjalistów posiadających kwalifikacje uzyskane poza UE? Czy uzasadnione są obawy, że taka szybka ścieżka wprowadza różne standardy, dzieli środowisko lekarskie pod kątem wykształcenia i uprawnień oraz może zagrażać bezpieczeństwu pacjentów, bo w polskich szpitalach pojawią się gorzej wykształceni lekarze, np. ze Wschodu?

Jeśli chodzi o uproszczony system zatrudniania lekarzy specjalistów ze Wschodu, to jestem sceptykiem. Przede wszystkim należy zauważyć, że w obecnym systemie weryfikacji kwalifikacji odnajduje się bardzo wielu lekarzy z Ukrainy, niektórzy z nich nie tylko zdali PES, ale pełnią już nawet funkcje kierowników specjalizacji. Tak więc ewentualne ułatwienia miałyby zastosowanie do lekarzy co do których poziomu wykształcenia można mieć uzasadnione wątpliwości. Sądzę, że w ostatnim czasie nieco przytłoczeni statystykami dotyczącymi liczby praktykujących lekarzy, zapominamy, że ilość nie przechodzi w jakość. Broniłbym tezy, że lepiej mieć w systemie dwóch dobrze wykształconych lekarzy niż trzech lekarzy wykształconych nie najlepiej. Efekty oceniane z punktu widzenia zdrowia społeczeństwa w tym drugim przypadku mogą być znacznie gorsze. Tak więc uważam, że należałoby raczej skupić się na optymalizacji wykorzystania istniejących zasobów ludzkich, choćby przez zmiany organizacyjne, odbiurokratyzowanie wielu czynności i stworzenie właściwych bodźców w systemie ochrony zdrowia.

Rozmawiał: Mariusz Tomczak