24 listopada 2024

Lekarz kontra TVP. Proces o godność przy wsparciu NRL

Z Katarzyną Pikulską, lekarką, jedną z liderek protestu rezydentów sprzed dwóch lat, która domaga się od TVP S.A. przeprosin i zadośćuczynienia za opublikowanie krzywdzących i nieprawdziwych informacji na jej temat, rozmawia Lidia Sulikowska.

Katarzyna Pikulska przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Foto: Mariusz Tomczak
Katarzyna Pikulska przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Foto: Mariusz Tomczak

W październiku 2017 r. w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego rozpoczął się protest głodowy, w którym Katarzyna Pikulska, razem z wieloma innymi lekarzami rezydentami, domagała się m.in. zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia i poprawy warunków pracy i płacy.

W czasie tego protestu na portalu TVP Info ukazał się artykuł „Kontrowersje wokół rezydentów. Narzekają na zarobki, jedzą kanapki z kawiorem”, a także wyemitowano materiał w głównym wydaniu „Wiadomości” TVP, w którym krytycznie przedstawiono wizerunek kilkorga rezydentów biorących udział w głodówce.

Co jest istotą sporu pomiędzy panią a Telewizją Polską?

Dwa lata temu w portalu TVP Info opublikowano kłamliwy tekst, a następnie wyemitowano pełen manipulacji materiał w „Wiadomościach”. Przedstawiono rezydentów jako ludzi z podwójną twarzą, którzy za pomocą głodówki walczą o podwyżki, a tak naprawdę opływają w luksusach, jeżdżą na drogie wakacje, jedzą kawior i mają ekskluzywne auta w garażu.

Wykorzystano zdjęcie z moim wizerunkiem, mówiąc, że jestem na luksusowym wyjeździe, a to była fotografia z misji medycznej w Kurdystanie. Sytuacja jest tym bardziej kuriozalna, że wcześniej TVP wyemitowała reportaż ze mną i innymi uczestnikami tej misji. Pokazali też mnie na zdjęciu z samochodem marki Mustang, sugerując, że jeżdżę takim autem na co dzień, a ja wynajęłam je w czasie swojej podróży życia do przyjaciół. Jedyny samochód, jaki mam, to kilkunastoletnia mazda. Te materiały miały oczernić nas, protestujących młodych lekarzy.

Próbowano podważyć naszą wiarygodność. Zrobiono to po to, aby nam zaszkodzić. Dwa dni po publikacji usunięto artykuł z portalu, a szef serwisu internetowego TVP Info przeprosił za zaistniałą sytuację na Twitterze. To było żenujące. Ja wtedy nie miałam profilu na Twitterze, a TVP dociera do milionów odbiorców i są to też moi pacjenci. Skoro mnie obrażono w portalu internetowym i w głównym wydaniu „Wiadomości”, to tam powinno się mnie przeprosić. Poza tym przeprosiny powinna wystosować TVP jako instytucja, bo to ona jest odpowiedzialna za emisję tych fake newsów.

Co pani czuła po obejrzeniu tych materiałów?

Było mi bardzo przykro, ale prawdziwa tragedia nastąpiła w kolejnych dniach od publikacji. W interencie wylała się na mnie olbrzymia fala hejtu. Kierowano przeciw mnie groźby, obelgi, wyzywano od najgorszych, od k… i zdrajców. Przez dwa tygodnie płakałam, wycofałam się całkowicie z życia publicznego. Wysyłano na mój prywatny e-mail pogróżki, pukano po nocy do drzwi. Jakiś obcy człowiek podszywał się pod kolegę osoby, od której wynajmowałam mieszkanie w Lublinie, i próbował się dostać do środka.

To dlatego zdecydowała się pani pójść do sądu?

Decyzja nie była łatwa, ale przekonano mnie, że warto. Ten pozew jest walką o godność wszystkich – lekarzy, pielęgniarek, ratowników, fizjoterapeutów i przedstawicieli innych zawodów medycznych. Tu chodzi o prawdę i o głośnie powiedzenie „przepraszam”. Chcę, aby mnie przeproszono w portalu TVP Info i w głównym wydaniu „Wiadomości”, a także wpłacono 30 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej, z ramienia którego byłam na misji medycznej w Kurdystanie w 2016 r.

TVP chce oddalenia powództwa w całości i zwrotu kosztów sądowych.

Zupełnie nie poczuwają się do odpowiedzialności. To śmieszne.

Rozumiem, że nie ma już raczej szansy na ugodę.

Żadnej ugody nie będzie.

Czy czuła pani wsparcie ze strony środowiska lekarskiego w trudnych chwilach?

Tak, ogromne. Ponadto Naczelna Rada Lekarska wspiera mnie i finansuje mój proces od samego początku, za co chciałam serdecznie podziękować. My, medycy, nie możemy pozwalać na to, aby dziennikarze mówili kłamstwa i byli w tym całkowicie bezkarni.

19 listopada odbyła się pierwsza rozprawa. Jak wrażenia?

Sprawa jest w toku, więc jako strona postępowania nie mogę jej komentować. Bardzo dziękuję za pikietę popierającą mój pozew, która odbyła się pod sądem. Mimo zimna wielu kolegów i koleżanek przyjechało, by być ze mną. To było wzruszające. Jestem im za to bardzo wdzięczna.

Następna rozprawa dopiero 16 kwietnia, nie zniechęca to pani do walki?

Mój mecenas pociesza mnie, że to normalne, bo procesy sądowe w naszym kraju zwykle trwają długo. Spokojnie czekam na sprawiedliwy wyrok. Tymczasem zapraszam wszystkich przed Sąd Okręgowy Warszawa-Wola przy Al. Solidarności 127 w kwietniu przyszłego roku. Podczas rozprawy odbędzie się pikieta w imię obrony godności medyków.

Jak już pani mówiła, jedno z wykorzystanych przez TVP zdjęć, które rzekomo obrazowało egzotyczne wakacje, było w istocie wykonane w czasie misji medycznej w Kurdystanie. Jak tam było?

To była moja pierwsza misja. Bardzo trudna, pracy miałam mnóstwo, od rana do nocy. Przeżyłam wiele dramatycznych sytuacji. Pamiętam na przykład, jak trafiła do nas kobieta w dziewiątym miesiącu ciąży po wypadku komunikacyjnym. Uratowaliśmy ją, ale dziecko nie przeżyło. Kiedy zobaczyłam materiał dziennikarski z wykorzystaniem zdjęcia ze mną w roli głównej, wykonanego podczas tej misji, w chwili, kiedy zrobiliśmy sobie kilka godzin wolnego, z przekazem, że jestem na drogich wakacjach, byłam w szoku i poczułam ogromne poczucie krzywdy. Nie była ważna prawda, ale teza, którą ktoś postanowił udowodnić moim kosztem. Trudno to nawet skomentować. Dr Paweł Szczuciński zaraz po materiale TVP obronił mnie, pokazując światu prawdziwe zdjęcia z misi w Kurdystanie – to było bardzo ważne, osiągnął olbrzymi odzew społeczny i ludzie zrozumieli, jak bardzo TVP kłamie.

Co dobrego dał pani ten wyjazd?

Zaszczepił we mnie jeszcze mocniej chęć pomagania potrzebującym. Moja praca i działalność związkowa jest podporządkowana takim wyjazdom. Zaczęłam nawet studiować medycynę ekstremalną. Zarażam swoją pasją innych i cieszę się, kiedy moi znajomi także zaczynają interesować się uczestnictwem w misjach. Podczas tych wyjazdów można się wiele nauczyć. Takie doświadczenia zmieniają światopogląd, zaczyna się doceniać to, co się ma.

Kulisy procesu

Podczas pierwszej rozprawy sądowej w sprawie Katarzyna Pikulska kontra TVP, która odbyła się 19 listopada br., autor kontrowersyjnego tekstu, który ukazał się w portalu TVP Info, Ziemowit Kossakowski, zeznał, że tak naprawdę jest współautorem tego artykułu i że napisał go w oparciu o materiały przesłane przez wydawcę portalu. Stwierdził też, że zarówno wydawca, jak i szef serwisu mieli zaakceptować tekst do publikacji. – Wykorzystano mnie jako narzędzie do ataku na rezydentów – powiedział w sądzie Kossakowski. Dodał, że był najmłodszym i najmniej doświadczonym dziennikarzem w redakcji.

Tego dnia zeznawał też lekarz Paweł Kukiz-Szczuciński, który od wielu lat uczestniczy w misjach medycznych na całym świecie. Potwierdził, że zdjęcie przedstawione w publikacji TVP Info jako obrazek z luksusowych wakacji Katarzyny Pikulskiej w rzeczywistości zrobiono podczas misji medycznej w północnym Kurdystanie w 2016 r. Co więcej, stwierdził, że sam był autorem tej fotografii. Ocenił też, że była to najtrudniejsza i najbardziej niebezpieczna misja, w której dotychczas brał udział. Fotorelacja z pikiety medyków przed Sądem Okręgowym w Warszawie TUTAJ.