4 grudnia 2024

Wyprowadzacze kóz. Felieton wiceprezesa NRL

Aż nieprzyzwoitym wydaje się cytowanie starego jak świat kawału o rabinie, który na żale jednego z „parafian” na jego sytuację mieszkaniową polecił mu wprowadzenie, a później wyprowadzenie z domu kozy – pisze dr Andrzej Cisło. 

Foto: pixabay.com

Ulga po jej wyprowadzeniu ma w tej uroczej dykteryjce symbolizować chyba wkodowane w nas poczucie szczęścia z powodu uniknięcia gorszego, bardziej niekorzystnego scenariusza zdarzeń. Obiektywnie patrząc, po wyprowadzeniu kozy wszystko wraca do stanu sprzed jej wprowadzenia.

Nie popycha jednak spraw do przodu. Daje oczywiście wrażenie, że po raz kolejny umieliśmy zaradzić nieszczęściu, jakie zgotowali nam inni lub zły los. Niemniej, prawdziwa gospodarska robota leży.

A nie rzecz w tym, aby gasić pożary, tylko w zaplanowanej i racjonalnej perspektywie polepszać bytowanie na tym łez padole. Może za dużo było i jest ostatnio sytuacji pasujących do tego schematu, dlatego przystąpiwszy do pisania felietonu, poczułem podświadomą acz nieodpartą chęć osnucia go na tym motywie.

Naturalnie, nie wszystkie przeciwności, jakie podsyła nam np. legislacyjna rzeczywistość, są wytworem braku wyobraźni projektantów zmian. Sfera publiczna to miejsce dyskusji – sami się o to nader często upominamy. Krzyżują się tu różne pomysły na organizację tego czy innego wycinka rzeczywistości, jak też różne interesy.

Nikt nigdzie nie powiedział, że nasz jest najważniejszy, jednak zbyt często musimy tłumaczyć „oczywiste oczywistości” (jak powiedziałby klasyk) i dające się zauważyć gołym okiem zagrożenia dla interesu chorych. A nie tym powinniśmy się zajmować.

W powodzi niepewności i zapracowania związanego z koniecznością utrzymania siebie, swoich asyst i pacjentów w zdrowiu, zauważmy, że po czterech miesiącach otwarcia na powrót naszych praktyk, przy obiektywnie dużym ryzyku wynikającym z bliskiego kontaktu z pacjentami, gabinety stomatologiczne nie stały się ogniskiem rozprzestrzeniania koronawirusa.

Nie ma masowych zamknięć praktyk i podmiotów. Monitorujemy tę sytuację, będąc w kontakcie z Głównym Inspektorem Sanitarnym, gdyż zawsze trzeba było założyć, że danych o zamykanych praktykach lekarze izbom po prostu nie zgłaszają. To o tyle krzepiące, że do pracy nawykliśmy, zaś najgorsze byłoby, gdyby na dodatek bieżące wieści kazały na każdego pacjenta patrzeć z obawą.

Piszę ten felieton w przeddzień spotkania z nowym Ministrem Zdrowia. O efektach spotkania kierownictwa NRL z kierownictwem MZ jesteście więc Państwo w momencie lektury tego wydania „Gazety Lekarskiej” powiadomieni. Rzućcie okiem też na stronę internetową, gdzie zamieściliśmy replikę wirtualnego targowego stoiska Naczelnej Rady Lekarskiej, zorganizowanego w ramach Targów VDE by CEDE.

Zamieściliśmy na nim choćby dwa przekrojowe raporty – o stanie reformy EDM i o nowościach w prawie atomowym. Szczególnie temat zgód na wykonywanie medycznych procedur radiologicznych wywołuje żywe reakcje. Ustawodawca wycofał zwolnienie z ich uzyskiwania przez wszystkich wykonujących inne ekspozycje niż zdjęcia wewnątrzustne, zapominając, że to armia 3,5 tys. placówek i ot tak nie da się wtłoczyć ich w jakiś nowy, administracyjny schemat.

Rozmowy z GIS są jednak nacechowane z obu stron zrozumieniem, co daje nadzieję, że jesteśmy w tym temacie „na kursie i na ścieżce”. Celowo używam frazeologii lotniczej, żeby nie zapeszać i odejść od literackiej konwencji… wyprowadzania kozy.

Andrzej Cisło, wiceprezes NRL