25 kwietnia 2024

Polski Ład. Plan na dekadę?

7 proc. PKB na zdrowie w 2027 r. – taki postulat znajduje się na pierwszym miejscu wśród pięciu fundamentów „Polskiego Ładu”. Od jakiej wartości PKB będziemy je liczyli, nie wiadomo – pisze Mariusz Tomczak.

Premier Mateusz Morawiecki. Foto: twitter.com/pisorgpl

„Polski Ład” to program społeczno-gospodarczy PiS i jego koalicjantów, Solidarnej Polski i Porozumienia, na najbliższą dekadę.

W polityce to długi okres, a w demokracji parlamentarnej snucie wieloletnich scenariuszy na kolejne 2,5 kadencji przypomina loterię. Aby rozliczyć polityków Zjednoczonej Prawicy z realizacji obietnic „Polskiego Ładu”, musieliby oni utrzymać ster władzy po wyborach przewidzianych zgodnie z konstytucją w 2023 i 2027 r.

Jeśli obóz rządzący umieszcza w swoim programie na pierwszym miejscu ochronę zdrowia, co ma miejsce w „Polskim Ładzie”, to ci, którzy marzą, by polityka zdrowotna stała się jednym z kluczowych obszarów działania państwa, mogą mieć powody do radości.

Obietnica wzrostu nakładów jest jednak dość mocno oddalona w czasie, a nawet jeśli się ziści, to nie postawi nas na czołowym miejscu w porównaniu z większością krajów UE. „Nowe środki przeznaczymy na inwestycje, cyfryzację, nowe kadry i nowoczesne terapie” – wskazano w programie. Zapowiedziano również osiągnięcie poziomu 6 proc. PKB. na zdrowie w 2023 r., czyli rok wcześniej niż zakłada to obecna ustawa.

Pieniądze, profilaktyka, limity

Wśród najważniejszych zmian w obszarze ochrony zdrowia, poza wzrostem nakładów, zapowiedziano nacisk na profilaktykę dla osób powyżej 40. r.ż. połączony z okresowymi badaniami w zakresie medycyny pracy, oraz rozszerzenie opieki ambulatoryjnej i zniesienie limitów przyjęć u specjalistów – najpierw dla pacjentów poniżej 18. r.ż., później dla obywateli innych grup wiekowych.

Jak czytamy w programie, „efektem będzie skrócenie kolejek”, ale w obliczu dramatycznego niedoboru lekarzy pewnych specjalności ten cel nie będzie prosty do osiągnięcia.

W „Polskim Ładzie” znajduje się sporo deklaracji ogólnikowych (np. usprawnienie nocnej pomocy lekarskiej m.in. w oparciu o „sieć powiatowych ambulatoriów całodobowych”), niejednoznacznych („minimalne wynagrodzenie pracowników medycznych zostanie podwyższone”, „kluczowe będzie odpowiednie opłacanie specjalistów”, „planowane jest zwiększanie wynagrodzeń młodych lekarzy, w szczególności w dziedzinach priorytetowych”), padających wcześniej z ust premiera czy ministra zdrowia (np. rozwój Krajowej Sieci Onkologicznej i Krajowej Sieci Kardiologicznej, powstanie Agencji Rozwoju Szpitali).

Jest obietnica rozszerzenia dostępu do diagnostyki prenatalnej dla wszystkich kobiet w ciąży i zagwarantowania darmowej szczepionki przeciwko HPV.

Podatkowe emocje

Duże emocje budzą zapowiedziane w „Polskim Ładzie” zmiany podatkowe. Media i portale internetowe są zasypane symulacjami ekspertów i amatorów, przy czym jedni i drudzy nierzadko dochodzą do różnych wniosków, nie zawsze z powodu odmiennego stosunku do wzrostu danin publicznych. Wielu skupia się na likwidacji odliczenia składki zdrowotnej w PIT, jak i na tym, że dla działalności gospodarczej ma być ona liczona proporcjonalnie do dochodu.

Nie każdy bierze pod uwagę skutki ulgi w PIT, dzięki której reforma ma być ponoć neutralna dla podatników zatrudnionych na umowę o pracę pod warunkiem osiągania dochodów w wysokości 6-10 tys. zł miesięcznie, choć czy tak się stanie, wstępnie przekonamy się we wrześniu, po przyjęciu przepisów przez rząd.

Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że wielu lekarzom podniesienie kwoty wolnej od podatku nic nie da, a po zmianie sposobu naliczania składki zwrotnej ich obciążenia fiskalne znacząco wzrosną. To oznaczałoby, że część tej grupy zawodowej z własnej kieszeni przyczyni się do wypełnienia pierwszego z fundamentów „Polskiego Ładu”, który stanowi wzrost nakładów na ochronę zdrowia, a jednocześnie, chcąc nie chcąc, ułatwi realizację także drugiego z fundamentów programu – obniżki podatków dla 18 mln osób, w tym emerytów.

Liderzy szpitalnictwa

Oceniając „Polski Ład”, niewiele uwagi poświęca się zapowiedzi wprowadzenia obowiązkowego monitorowania jakości klinicznej, obsługi pacjenta i efektywności zarządzania, co ma stanowić drugi etap reformy sieci szpitali.

„Analiza porównawcza będzie obowiązkowa, a na jej podstawie wyłonieni zostaną liderzy szpitalnictwa” – bez względu na to, czy tę zapowiedź potraktuje się jako szansę na podniesienie efektów leczenia, czy też jako nahajkę, wskazuje ona, że po jej wprowadzeniu w życie część placówek odniesie korzyści finansowe i wizerunkowe, a część straci. Wszyscy nie mogą być przecież liderami.

Jako „przełom w kontaktach ze służbą zdrowia” określono powstanie Centrum Obsługi Pacjenta, które ma doprowadzić m.in. do „zapisywania się do lekarzy, w tym specjalistów” z przychodni i szpitali przez internet czy infolinię.

Mało mówi się również o ustawie o jakości, która – jak wskazano w programie – pozwoli zbudować krajowy system monitorowania zdarzeń niepożądanych. Minister zdrowia zapowiedział, że projekt ustawy w tej sprawie ma być gotowy w czerwcu. Te przepisy mogą odcisnąć duże piętno na codziennej pracy wielu lekarzy, ale wszystko zależy od tego, co ostatecznie uchwali Sejm.

Mariusz Tomczak