19 marca 2024

Artur Drobniak: Walczymy o bezpieczeństwo pacjentów i medyków

Z dr. Arturem Drobniakiem, wiceprezesem Naczelnej Rady Lekarskiej, jednym z liderów Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Pracowników Ochrony Zdrowia, który 11 września rozpoczął protest medyków, rozmawia Mariusz Tomczak.

Artur Drobniak. Foto: Marta Jakubiak/Gazeta Lekarska

Dlaczego samorząd lekarski zdecydował się współtworzyć Komitet Protestacyjno-Strajkowy Pracowników Ochrony Zdrowia?

Od lutego prowadziliśmy rozmowy z rządem w ramach Zespołu Trójstronnego ds. Ochrony Zdrowia, ale postulaty lekarzy oraz innych zawodów medycznych traktowano niepoważnie. Byliśmy zapraszani w charakterze gości, a nasze argumenty od razu odrzucano.

Nie mogliśmy się zgodzić, by związki zawodowe i samorządy zawodów medycznych były traktowane jak piąte koło u wozu, a medycy zostali na łasce rządu i dwóch organizacji: NSZZ „Solidarność” i Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, które tak naprawdę zrzeszają i reprezentują niewielu pracowników medycznych.

To dlatego powstał Komitet Protestacyjno-Strajkowy Pracowników Ochrony Zdrowia, w skład którego wchodzą organizacje skupiające niemal 600 tys. pracowników ochrony zdrowia. NSZZ „Solidarność” i OPZZ skupiają ich maksymalnie 45 tys.

Mimo to minister zdrowia oczekiwał, aby komitet protestacyjno-strajkowy zamiast wychodzić na ulice prowadził rozmowy właśnie w ramach Zespołu Trójstronnego.

Przestaliśmy brać udział w spotkaniach Zespołu Trójstronnego, bo spotkaliśmy się z arogancją ze strony władzy, doświadczając monologu Ministerstwa Zdrowia. Głos medyków pomijano, nie było chęci do podjęcia z nami merytorycznych rozmów, bo stronie rządowej – przynajmniej do tej pory – chodziło tylko o zaakceptowanie bez mrugnięcia okiem propozycji przedstawianych przez ministra zdrowia.

„Protest rozpoczęły wszystkie zawody medyczne”

Jak pan ocenia pierwsze dni protestu?

11 września protest rozpoczęły wszystkie zawody medyczne. To dowód na zjednoczenie się środowiska oraz na to, że publiczny system ochrony zdrowia naprawdę znajduje się w opłakanym stanie i wszyscy pracownicy to widzą. Na ulicach Warszawy demonstrowało kilkadziesiąt tysięcy osób, które chciały, by stał się on bardziej przyjazny dla pacjentów i dla medyków, a Polacy czuli się bezpiecznie i mieli pewność, że zostanie im udzielona profesjonalna i szybka pomoc, gdy zajdzie taka potrzeba.

Protest, który kontynuujemy w białym miasteczku, to przede wszystkim walka o bezpieczeństwo pacjentów i bezpieczeństwo medyków oraz sprzeciw wobec dramatycznej i nieustannie pogarszającej się sytuacji kadrowej w publicznej ochronie zdrowia. W obliczu kryzysu kadr medycznych nie widzimy innej możliwości niż walka o lepsze warunki pracy i płacy dla tych pracowników, którzy pracują w publicznych placówkach.

Jednym ze sposobów na rozwiązanie problemu jest zwiększenie finansowania publicznej ochrony zdrowia. Najbardziej boli nas to, że doszło do spłaszczenia naszych postulatów do kwestii wynagrodzeń, a szczególnie wynagrodzeń lekarzy, podczas gdy protest dotyczy przede wszystkim innych grup zawodowych oraz poprawy funkcjonowania systemu. Choć już na początku protestu zdawaliśmy sobie sprawę, że niektóre media skupią się wyłącznie na kwestii wynagrodzeń.

Jak radzą sobie medycy z nieuzasadnioną krytyką?

W czasie pandemii pracownicy ochrony zdrowia, w tym lekarze, zostali obciążeni winą za wiele decyzji, które podejmował rząd i Ministerstwo Zdrowia, jak wprowadzanie obligatoryjnych teleporad czy proces realizacji akcji szczepień przeciw COVID-19. Spotkał nas za to hejt.

Narracja medialna doprowadziła do polaryzacji społeczeństwa. Niektórzy przestali dostrzegać, że medycy też są ludźmi, mają swoje rodziny i nie chcą pracować po 300-400 godzin w miesiącu. Czasami mamy wrażenie, że wymaga się od nas, byśmy spędzali w pracy jeszcze więcej czasu bez oglądania się na sytuację zawodową, zdrowotną czy rodzinną.

„Strona rządowa gra na czas”

Protest trwa od 11 września. Czy można zaobserwować już jego pozytywne skutki?

Trudno powiedzieć, na jakim etapie protestu znajdujemy się w tej chwili. Niestety strona rządowa dotychczas unikała rozmów o konkretach i moim zdaniem gra na czas.

Ostatnie badania opinii publicznej wskazują, że mimo działań mających na celu zdyskredytowanie protestujących medyków, ponad 70 proc. Polaków popiera nasze działania, a ponad połowa uważa, że wynagrodzenia w publicznym systemie ochrony zdrowia są niegodne. To ważny argument, gdyż pokazuje, że społeczeństwo chce, by poprawiła się sytuacja zarówno pacjentów, jak i pracowników.

Co z punktu widzenia medyków z białego miasteczka zmieniła sobotnia tragedia?

Dla osób, które były na miejscu, to był szok. Protestujący medycy natychmiast rzucili się na ratunek mężczyźnie, który targnął się na swoje życie. Został on przewieziony do szpitala, ale niestety zmarł. Udzieliliśmy pomocy psychologicznej obecnym na miejscu policjantom i dziennikarzom. Ubolewam nad tym, że później zostaliśmy pozostawieni sami sobie. U niektórych medyków pojawiły się objawy stresu pourazowego, ale nikt ze strony rządowej nie przejął się nami, a przecież do tej tragedii doszło na oczach wielu osób z białego miasteczka.

Sobotnia tragedia unaoczniła, że nasila się hejt na medyków ze strony osób ślepo wierzących w przekaz serwowany przez niektóre media. Sprawiła również, że postanowiliśmy rozpocząć dialog z rządem, nie patrząc na personalia. Wprawdzie wielokrotnie wskazywaliśmy, że rozmowy z ministrem Adamem Niedzielskim, który w naszych oczach utracił zaufanie dawno temu, nie powinny być prowadzone, ale ostatecznie zapadła decyzja o spotkaniu we wtorek z wiceministrem zdrowia Piotrem Bromberem w Centrum Partnerstwa Społecznego „Dialog”, jako reprezentantem premiera w rozmowach.

Mimo to pragnę wyraźnie podkreślić, że protest pracowników ochrony zdrowia trwa dalej. Nasze postulaty są aktualne i chcemy, by w dalszym ciągu wybrzmiewały w przestrzeni publicznej, a działania medyków i pacjentów doprowadziły do ich wcielenia w życie.

„Gazeta Lekarska” od samego początku śledzi protest pracowników ochrony zdrowia, który rozpoczął się 11 września. Więcej o jego przebiegu i postulatach medyków oraz kilkaset zdjęć z sobotniej manifestacji i białego miasteczka przy kancelarii premiera, można znaleźć TUTAJ.