22 listopada 2024

„Zdrowa przyszłość” nie dla zębów

Projekt Rządowej Strategii Ochrony Zdrowia na lata 2021-2027 z perspektywą do 2030 r. pt. „Zdrowa przyszłość” był długo wyczekiwany przez środowisko lekarskie. Dokument ten ma być integralną częścią Krajowego Planu Odbudowy, jednak już na starcie budzi ogromne kontrowersje. Szczególnie wśród lekarzy dentystów – pisze Lucyna Krysiak.

Foto: pixabay.com

Choć projekt ma charakter strategiczny i wydawałoby się, że powinien obejmować całość lecznictwa, całkowicie pominięto w nim stomatologię. To niedopatrzenie czy celowe działanie zmierzające do zmarginalizowania jej roli w systemie opieki zdrowotnej?

Głodowe kontrakty

Lekarze dentyści uważają, że nieuwzględnienie stomatologii w dokumencie „Zdrowa przyszłość” jest zamierzone i tylko potwierdza prowadzoną od dłuższego czasu politykę zepchnięcia tej grupy zawodowej do roli prywatnych usługodawców, których firmy działają na takich samych zasadach jak innych przedsiębiorców na rynku. Obecnie, m.in. poprzez kontraktowanie świadczeń dentystycznych z NFZ, stomatologię szkolną czy realizację programów profilaktycznych, w znaczącym stopniu mają oni wpływ na stan zdrowia Polaków.

– Jeśli rządowa agenda przygotowuje liczący 237 stron dokument na temat przyszłości ochrony zdrowia kraju i nie ma tam ani słowa o stomatologii, to wyraźny sygnał, że to działanie zmierzające do pozbycia się tzw. państwowej części wykonywanych przez nas usług. Sprzyja temu fakt, że stomatologia jest w przeważającej części sprywatyzowana i zawierane są kontrakty z NFZ w ramach praktyki prywatnej. W przeszłości już rozważano, aby usługi dentystyczne w ramach NFZ ograniczyć do dzieci, osób starszych i kobiet w ciąży, ale nikt nie miał odwagi podjąć decyzji w tej sprawie. Obecnie jednak wszystko ku temu zmierza – tłumaczy Anita Pacholec, sekretarz Komisji Stomatologicznej Naczelnej Rady Lekarskiej.

Jednocześnie należy podkreślić, że 40 proc. Polaków w wieku senioralnym jest bezzębna, a 80 proc. dzieci w wieku szkolnym ma przynajmniej cztery zęby zajęte próchnicą. Co na to rządowa strategia? – Polacy nie są zamożnym społeczeństwem i nie stać ich na wyłącznie prywatne leczenie zębów, czego potwierdzeniem są pacjenci przyjmowani w ramach kontraktu z NFZ z bardzo zaniedbanym uzębieniem. Dlatego próby wyłączenia nas z uspołecznionego sektora świadczenia usług dentystycznych będą katastrofalne w skutkach i jeszcze bardziej oddali to nas od cywilizowanych krajów Europy, gdzie stomatologia stoi bardzo wysoko – ostrzega Anita Pacholec.

O tym, że proces marginalizowania stomatologii toczy się już od jakiegoś czasu, świadczy poziom finansowania kontraktów z NFZ (2 proc. ogólnych nakładów Funduszu na ochronę zdrowia). – Kontrakt, w którym ekstrakcję zęba NFZ wycenia na 20 zł, nie może być rentowny, ale podpisujemy go, ponieważ większość gabinetów stomatologicznych żyje na kredyt, spłaca unity, sprzęt diagnostyczny, musi opłacać wysokie czynsze i potrzebuje stałego, nawet minimalnego dochodu, który daje gwarancję utrzymania praktyki. Większość z nas pracuje jednak też poza kontraktem, a więc na drugim etacie, ponieważ z samej współpracy z NFZ się nie wyżyje – zaznacza Anita Pacholec.

Liczba umów zawieranych przez stomatologów z NFZ spada. W 2021 r. w stosunku do 2010 r. zmalała ona o 35,9 proc. W tym samym czasie liczba świadczeniodawców zmniejszyła się o 35,2 proc. W krótszej perspektywie (2021 r. do 2020 r. ) liczba umów i świadczeniodawców spadła o 7,6 proc. Taki sam trend dotyczy okresu od 2021 r. do 2019 r., kiedy odnotowano spadek liczby umów o 15,2 proc. i świadczeniodawców o 11,5 proc. Decydują o tym warunki finansowe oferowane przez płatnika.

Naczynia połączone

W każdym cywilizowanym społeczeństwie stomatologia jest częścią systemu opieki zdrowotnej i nie chodzi tylko o leczenie zębów. Lekarz dentysta staje się lekarzem pierwszego kontaktu w sprawach wczesnej diagnostyki chorób jamy ustnej, głównie nowotworów. Jest także ogniwem łączącym pacjenta z lekarzami innych specjalności, bo przecież większość chorób ma swój początek w jamie ustnej i od stanu uzębienia zależy, czy w organizmie rozwiną się np. choroby sercowo-naczyniowe będące główną przyczyną śmierci wśród Polaków. Ta zasada działa także w drugą stronę.

Dostrzegając te współzależności, Naczelna Izba Lekarska zainaugurowała akcję „Zdrowe zęby ratują życie”. Podczas konferencji, która rozpoczęła kampanię w czerwcu w Łodzi uczestniczący w niej prof. Mariusz Szuta, konsultant krajowy w dziedzinie chirurgii szczękowo-twarzowej, przypomniał, że 60-70 proc. pacjentów z rakiem jamy ustnej kierowanych jest do leczenia onkologicznego właśnie przez stomatologów i rola tych lekarzy, jeśli chodzi o wczesną diagnozę choroby nowotworowej, jest tutaj kluczowa.

W jego ocenie należy dążyć do upowszechnienia rozwiązań systemowych sprzyjających temu, aby zachęcać Polaków do regularnych wizyt w gabinecie stomatologicznym, gdzie lekarz profesjonalnie oceniłby błonę śluzową. To ważne, gdyż patologiczne zmiany w jamie ustnej przez długi okres mogą być nieme. Tymczasem zaledwie w ciągu kilku miesięcy od pojawienia się jawnych oznak choroby może dojść do zmian, które uniemożliwiają leczenie chirurgiczne. Wówczas bywa, że dalsza terapia ma na celu jedynie spowolnienie rozwoju choroby.

Uczestniczący w konferencji prof. Tomasz Guzik, kardiolog, kierownik Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych i Medycyny Wsi CM UJ w Krakowie, podkreślał, jak ważny jest stan zdrowia jamy ustnej dla prawidłowego funkcjonowania organizmu oraz jak choroby, m.in. przewlekłe, wpływają na stan uzębienia. Jama ustna, choćby ze względu na wysokie ukrwienie tkanki, stanowi wrota dla patogenów przenikających do całego organizmu. Jest miejscem, gdzie szybko następuje rozwój stanu zapalnego, a jego związek z chorobami układu krążenia jest niepodważalny (np. intensywne leczenie zapalenia przyzębia obniża zbyt wysokie ciśnienie krwi, pozwalając uniknąć wprowadzenia leków). W jamie ustnej manifestują się objawy kliniczne wielu chorób, m.in. zaburzenia hematologiczne i choroby szpiku kostnego.

Uczestniczący w konferencji w Łodzi dr Paweł Grzesiowski, ekspert NRL, zaznaczył rolę stomatologów w profilaktyce chorób jamy ustnej. Przypomniał o zakaźnym i przewlekłym charakterze próchnicy, którą często rodzice nieświadomie zarażają swoje dzieci (udowodniono, że bakterie, które wyhodowali w swojej jamie ustnej dorośli, pojawiają się u ich potomstwa już w niemowlęctwie). Regularne wizyty u stomatologa i szeroko zakrojona edukacja w tym zakresie mogą temu zapobiec.

Co dalej, stomatologio?

Andrzej Cisło, wiceprezes NRL i przewodniczący Komisji Stomatologicznej NRL uważa, że wykluczenie stomatologii z tak ważnego strategicznie projektu, jakim jest „Zdrowa przyszłość”, niesie za sobą ryzyko ograniczenia w dostępności do usług stomatologicznych najmniej zamożnych warstw społeczeństwa, a także pogłębi istniejące już trudności w specjalizowaniu się lekarzy dentystów.

– Niedofinansowanie świadczeń publicznych, czyli kontraktów z NFZ, i brak nakładów na szkolenia specjalizacyjne będą miały swój negatywny ciąg dalszy. Rządzący nie mają wizji co do przyszłości stomatologii. Nie wiedzą, jakie miejsce powinna zajmować w systemie ochrony zdrowia i jak powinna być finansowana – mówi Andrzej Cisło.

Na potwierdzenie swoich opinii przytacza dane z ostatnich 13 lat, które wskazują, że w tym czasie nie zdarzyło się, żeby nakłady na stomatologię były wyższe niż w roku poprzednim. Dla przykładu: w 2008 r. sięgały one blisko 4 proc., a obecnie udział stomatologii w planie finansowym NFZ spadł poniżej 2 proc. Problemy są też w kształceniu specjalizacyjnym.

Stomatolodzy stanowią 23 proc. ogółu korporacji lekarskiej, ale otrzymują tylko 2 proc. miejsc rezydenckich umożliwiających im podjęcie kształcenia specjalizacyjnego. – To odbija się na opiece stomatologicznej, liczbie gabinetów, które mają zakontraktowane świadczenia stomatologiczne, na podnoszeniu kwalifikacji zawodowych, ale najbardziej na zdrowiu pacjentów – konkluduje Andrzej Cisło.

Lucyna Krysiak