Marcin Karolewski: Szpitale zmagają się z kryzysem kadrowym
Odpływ kadr medycznych powoduje coraz większe obciążenie osób pracujących w szpitalu – mówi Marcin Karolewski, członek NRL, przewodniczący Komisji ds. Szpitalnictwa NRL, wiceprezes Wielkopolskiej Izby Lekarskiej, specjalista chorób wewnętrznych i hipertensjologii, w rozmowie z Mariuszem Tomczakiem.
– Polskie szpitale zmagają się z wielkim kryzysem kadrowym. O ile wcześniej dotykał on placówek powiatowych i miejskich, to teraz obejmuje nawet kliniczne, co wcześniej było nie do pomyślenia.
Wszyscy mierzą się także z wyzwaniami natury ekonomicznej. Dużym obciążeniem finansowym stała się ustawa o minimalnych wynagrodzeniach, choć z punktu widzenia pracowników podwyżki, które zagwarantowała, nie wydają się wygórowane.
Przerzucanie pewnych obowiązków do budżetu Narodowego Funduszu Zdrowia, np. finansowanie ratownictwa medycznego, prowadzi do zmniejszenia puli środków dostępnych w szpitalnictwie przy rosnących kosztach jego funkcjonowania.
Wiele placówek wciąż nie może podnieść się po zmianach z początku pandemii. Te, które były przekształcane przed dwoma laty w covidowe, nie zawsze odzyskały personel – sporo lekarzy odeszło na emeryturę, zrezygnowało z zatrudnienia w szpitalnictwie lub po prostu zmieniło miejsce pracy. Odpływ kadr powoduje coraz większe obciążenie dla osób nadal pracujących w szpitalu. Sam od zeszłego miesiąca dyżuruję co drugi dzień.
Nie wiem, w jaki sposób pokonać ten kryzys. Odkąd za rozwiązywanie bolączek systemu ochrony zdrowia wzięli się politycy, którzy próbują zbijać kapitał polityczny na atakowaniu lekarzy, jest coraz gorzej, a nie lepiej. Merytoryczna rozmowa o problemach zwykle kończy się przerzucaniem odpowiedzialności za kryzys na nas, choć to nie my odpowiadamy za kształt regulacji.
Politycy w ogóle nie chcą rozmawiać o niewygodnych tematach. Gdyby byli otwarci na takie rozmowy, musieliby przyznać, że być może jest za dużo szpitali, obciążenie w nich pracą jest nadmierne, a lekarze pracują ponad miarę nie z pazerności, lecz z konieczności.
Musieliby też przyjąć do wiadomości, że w publicznej ochronie zdrowia jest bardzo dużo hejtu, a wiele problemów wynika właśnie z przepracowania i przemęczenia. Wyczerpany lekarz nie ma czasu na rozmowę z pacjentem i jego rodziną, co prowadzi do konfliktów. Zdarza się, że medycy są zastraszani i dochodzi do szarpanin.
Sytuację pogarszają złe przepisy. Kryteria przyjęcia do szpitala nie są jasne. Wielu pacjentów jest przyjmowanych poza kolejnością nie z powodu choroby, ale dlatego, że należą do uprzywilejowanej grupy. W związku z tym, że są one dość liczne, ustalenie kolejki oczekujących do poradni czy do szpitala staje się czasami niemożliwe. Niektóre placówki tworzą oddzielne kolejki dla pacjentów pilnych i stabilnych, po czym okazuje się, że pierwszych jest znacznie więcej niż tych drugich.