26 kwietnia 2024

Kto się boi Wirginii Woolf?

Sztuka Edwarda Albeego mimo upływu lat cieszy się wielkim powodzeniem. Nagroda Nowojorskiego Koła Krytyków Dramatycznych z 1963 r. była tylko przygrywką do dziesiątek premier w Ameryce i Europie – pisze Jarosław Wanecki.

George Charles Beresford/domena publiczna

Ukoronowaniem sukcesu stała się hollywoodzka adaptacja filmowa z gwiazdorską obsadą: Richarda Burtona, Elizabeth Taylor, George’a Segala i Sandy Dennis. Spektakl chętnie grywają polskie sceny. Najnowsza realizacja w Teatrze Ochoty jest warta szczególnego polecenia, głównie z powodu odgrywania starych ról przez młode pokolenie.

Pierwszy raz disnejowską piosenkę o trzech świnkach, w której wilka zastępuje nazwisko angielskiej pisarki i feministki literatury modernistycznej XX w., usłyszałem w Zakopanem. Był rok 2002. Należałem do nowego pokolenia lekarzy samorządowców. Kończyłem pierwszą kadencję w Krajowej Komisji Wyborczej. Nieustannie toczyliśmy spór o sens izbowych okręgów i próby poprawy frekwencji podczas głosowania.

Tymczasem afisz Teatru Witkacego na Chramcówkach zapraszał na spotkanie dwóch par w różnym wieku, które podczas wspólnej kolacji odegrają psychodramę wypełnioną wzajemnymi oskarżeniami. Kontekst? Nie sądzę. Raczej odkrycie, jak w skondensowanym tekście można pokazać aż tyle ludzkich lęków. Aktorskie mistrzostwo zapewnili: Dorota Ficoń, Adrianna Jerzmanowska, Andrzej Bienias i Krzysztof Łakomik.

Nie powinno więc dziwić, że chętnie wybrałem się do Teatru Polonia. Był rok 2016. Druga kadencja prezesury w izbie płockiej, stałe felietony w „Gazecie Lekarskiej” i realizacje wielkich wydarzeń artystycznych z Komisją Kultury NIL dodawały sił przed ambitnymi wyzwaniami. Tymczasem afisz z Ewą Kasprzyk, Krzysztofem Draczem, Agnieszką Więdłochą i Antonim Pawlickim nie wymagał reklamy.

Noc. Kampus uczelni. Marta i George mimo późnej pory przyjmują gości. Młodzi niespodziewanie zostają wciągnięci w kłótnię gospodarzy. Cała czwórka podejmuje grę, w wyniku której runą od dawna pielęgnowane pozory, a na jaw wyjdą głęboko skrywane tajemnice. Kontekst? Nie sądzę. Owacja i znów do roboty od samego rana.

Teatr Ochoty w Warszawie realizuje podczas części swoich spektakli projekt PIGUŁKI KONTEKSTU. To zbiór materiałów, które pozwalają głębiej poznać treść przedstawienia, inspirują do dyskusji, tłumaczą tło kulturowo-historyczne toczącej się na scenie akcji. Twórcy przekonują, że tak przygotowane lekarstwo można aplikować na czczo lub po wizycie w teatrze, a przed zażyciem nie trzeba konsultować się z lekarzem ani farmaceutą.

Tymczasem nowa odsłona sztuki „Kto się boi Virginii Woolf?” w tłumaczeniu Jacka Poniedziałka i reżyserii Anny Skuratowicz nie została wzmocniona specjalnymi pigułkami, chociaż niesie ze sobą wszelkie podteksty, konteksty i preteksty do lekarskiej diagnozy nad ciągiem międzyludzkich gier i prowokacji.

Rok 2023. Szum informacyjny, propaganda, reklama, promocja sukcesu, kciuki w górę i w dół, hejt, partyjne zależności, korporacyjne struktury pionowe i pieniądze decydują o kierunkach publicznej debaty, kłótni, rozmowy i sondażowym dyktacie celów. Komunikacja zamienia się w obwieszczanie jedności stronników za wszelką cenę. Kto nie z nami, ten przeciwko nam.

Kontekst? W ochockim spektaklu występują aktorzy i aktorki młodego pokolenia, co pozwala rzucić nowe światło na emocje zapisane w dramacie. Wszystko już było. Malwina Laska-Eichmann, Irmina Liszkowska, Paweł Janyst i Krzysztof Oleksyn brawurowo grają i są tacy podobni do tych, których brutalnie wyparli z psychodramy współczesności.

A zatem kto się boi Wirginii Woolf i wielkich oczu prawdy? Czy potrafimy wspólnie pokonać wilka zaglądającego do naszej kryjówki? Pod tragikomiczną warstwą tekstu sprzed sześćdziesięciu lat kryje się przecież historia wypalonych związków, które muszą wykrzyczeć wzajemne błędy, by móc iść dalej. Razem?

Jarosław Wanecki, pediatra, felietonista