23 listopada 2024

Analiza DNA: ekshumacja rzekomego ojca

Gdyby przepisy w Polsce były takie, jak we Francji, nie byłoby obawy o „procesowy” spokój zmarłego, który nie poddał się badaniom w celu ustalenia lub zaprzeczenia ojcostwa. Tymczasem taka obawa jest, zwłaszcza w kontekście niedawnego wyroku Sądu Najwyższego – pisze prof. dr hab. Tomasz Justyński.

Fot. pixabay.com

Ives Montand, francuski aktor i piosenkarz święcił triumfy w latach 70-tych i 80-tych XX-tego wieku we Francji i w całej Europie, także w Polsce. Do dzisiaj wielu z przyjemnością słucha jego największych przebojów, chociaż – oczywiście – nie jest to już rzecz tak samo trafiająca w gusta współczesnej młodszej generacji. We Francji piosenkarz stał się jeszcze bardziej znany za sprawą analizy DNA, której swoistą ofiarą padł w 1998 r. Ale po kolei.

Niemożliwe stało się proste

W latach 90-tych XX. wieku do użycia weszła nowa, ale naukowo już ugruntowana i sprawdzona metoda ustalania „śladu genetycznego”: analiza DNA. Odkrycie, że kod genetyczny człowieka jest u każdego inny i zupełnie niepowtarzalny (pomijając tzw. bliźniaków jednojajowych) nie jest nowe (co może trochę zaskakiwać zostało dokonane jeszcze w XIX wieku).

Prawdziwy przełom przyniosło jednak dopiero zbadanie struktury kodu DNA (za co w 1962 r. nagrodę Nobla otrzymali: Francis Crick, James Watson oraz Maurice Wilkins, a pośmiertnie w 1993 r. Rosalind Franklin). Dopiero to odkrycie otworzyło prawdziwie nową epokę. Niemożliwe stało się teraz oczywiste, a nawet dość proste.

Badanie DNA ma dziś wiele zastosowań. Można byłoby je długo wyliczać. Na gruncie prawa pozwala m.in. na identyfikację sprawców najcięższych przestępstw kryminalnych.

Największą karierę analiza DNA zrobiła jednak w sprawach o ustalenie ojcostwa. Od starożytności można było opierać się w tym zakresie tylko na większym lub mniejszym prawdopodobieństwie. Ponieważ ojcostwa (w przeciwieństwie do macierzyństwa) nie dało się z całą pewnością ustalić, trzeba było zadowolić się tzw. domniemaniami. Obserwacjami opartymi na doświadczeniu życiowym, ale co oczywiste, do pewności nawet nie przybliżającymi.

Pewności nie było

Wzorem antycznych Rzymian przyjmowano zatem, że ojcem dziecka jest mąż matki. Zwykle przecież rzeczywiście był. Potem nauczono się wyznaczać tzw. okres koncepcyjny. Czyli czas, w którym musiało dojść do poczęcia dziecka urodzonego w określonej dacie. W konsekwencji – w przypadku kobiety niezamężnej – ojcem dziecka stawał się ten komu wykazano, że w czasie pomiędzy 300 a 181 dniem przed urodzeniem dziecka obcował z jego matką. Przy tym dzień trzechsetny brał się z obserwacji najdłuższej znanej normalnej ciąży, zaś 181 najkrótszej.

Również tu, co oczywiste, żadnej pewności nie było. Kobieta przecież – w tak długim okresie – mogła obcować fizycznie nie z jednym, ale z nawet kilkoma mężczyznami. Spektrum możliwości dopełniło następnie tzw. uznanie dziecka (albo raczej zgodnie z dzisiejszą, poprawniejszą nomenklaturą – „uznanie ojcostwa”). Także tu o żadnej pewności mowy nie ma. Mężczyzna, który uważa się za ojca składa oświadczenie, matka zaś potwierdza, że on właśnie ojcem jej dziecka jest i…nikt nie próbuje nawet tego kontrolować.

Tak jest, gdy chodzi o stan prawny w zasadzie do dzisiaj. Rzecz zmieniła się radykalnie, gdy do użycia weszło badanie DNA. Wreszcie pojawiła się szansa na pewność. Możliwości stworzone przez nową metodę zachwyciły i zbliżyły medyków i prawników. Szczególnym przykładem wiary w potęgę badania DNA jest proces sądowy znany prawnikom jako tzw. „sprawa Yves Montand’a”.

Uderzające podobieństwo

W 1989 r. do sądu w Paryżu (tribunal de grande instance de Paris) wpłynął pozew małoletniej Aurory Drossart. Twierdziła ona ni mniej, ni więcej tylko, że Yves Montand jest jej nieślubnym ojcem. Jak można było przewidzieć, aktor nie podzielił tego przekonania, konsekwentnie i stanowczo przeczył, zanim jednak zdążył stawić się w sądzie zmarł na atak serca. Sąd paryski stanął przed trudnym zadaniem.

Ostatecznie kierując się uderzającym podobieństwem skarżącej do zmarłego i biorąc pod uwagę jego odmowę zgody na przeprowadzenie badań krwi, w 1994 r. powództwo uznał za uzasadnione i ojcostwo zmarłego potwierdził. Wyrok rozpoczął prawdziwie napoleońską batalię sądową z licznymi zwrotami, ryzykownymi szarżami i ostatecznie mocno zaskakującym zakończeniem. Przy tym wszystko działo się w świetle jupiterów, na oczach coraz bardziej zbulwersowanej opinii publicznej i było hałaśliwie relacjonowane przez media.

Oczywiście, rodzina reprezentująca interesy zmarłego wyrok zaskarżyła i zaoferowała przeprowadzenie badań DNA. Sąd Apelacyjny (Cour d’appel de Paris) przychylił się. Pobrano więc materiał genetyczny skarżącej („domniemanej córki”) oraz najbliższego żyjącego krewnego zmarłego, tj. jego siostry.

Już wkrótce wiadomo było, że badania przeprowadzone w odpowiednich instytutach pokrewieństwo wykluczyły. Wydawało się, że sprawa doszła wreszcie do finału. Nic jednak podobnego. Adwokaci skarżącej, nie bez racji podnieśli, że… nie może być pewności czy siostra zmarłego jest rzeczywiście jego „genetyczną” siostrą. Innymi słowy czy oboje nie byli jedynie przyrodnim, nie zaś pełnym rodzeństwem.

Nie było innego wyjścia niż odwołać się do ekshumacji dla przeprowadzenia badań DNA samego aktora. Żądali tego pełnomocnicy skarżącej, protestowała rodzina. Ostatecznie sześć lat po śmierci Montand’a, w ramach postępowania odwoławczego, ekshumowano zwłoki aktora spoczywającego na cmentarzu Père-Lachaise dla wykonania ekspertyzy genetycznej. Opinia publiczna była więcej niż zbulwersowana gdy po jej przeprowadzeniu okazało się, że… pokrewieństwa brak.

Trzej eksperci, niezależnie od siebie, wykluczyli ojcostwo Montand’a. W tej sytuacji, co oczywiste, również kasacja powódki sukcesu nie odniosła. Sprawa została definitywnie zamknięta (Cour de cassation 2001). Nota bene sama skarżąca do dzisiaj nie „została przekonana”. W ubiegłym roku (tj. w kwietniu 2023 r.) ukazała się książka Anne Drossart (matki skarżącej) na temat „ojcostwa” Ives Montand’a.

Zakaz ekshumacji

Zapewne swoisty „kac moralny”, który pojawił się w następstwie tego nieusprawiedliwionego i bezprecedensowego naruszenia spokoju zmarłego, doprowadził do stanowczej reakcji francuskiego prawodawcy. W jej rezultacie ekshumacja dla celów ustalenia ojcostwa została we Francji wprost zakazana.

W sierpniu 2004 r. zmieniony został art. 16-11 Kodeksu cywilnego francuskiego (Kodeksu Napoleona). Zgodnie z jego treścią pośmiertna identyfikacja na podstawie genetycznego „odcisku palca” w sporach cywilnych jest możliwa jedynie wówczas, gdy zmarły jeszcze za życia wyraził na nią zgodę. Obecnie zatem dowodzić ojcostwa można wszelkimi dostępnymi, ale jednak innymi niż ekshumacja sposobami.

Niepewny stan prawny

W Polsce badania DNA, mimo podejmowanych niejednokrotnie przez ustawodawcę prób, nie zostały na użytek procesu cywilnego prawnie uregulowane. Stwarza to duży obszar niepewności także, chociaż nie tylko, w opisanym kontekście. Brak regulacji prawnej dopuszczającej obowiązek poddania się badaniu dla ustalenia (bądź zaprzeczenia) ojcostwa utrudnia wiele postępowań o ustalenie ojcostwa, a w szczególności postępowań o zaprzeczenie ojcostwa.

Obecny, niesatysfakcjonujący stan rzeczy ma jednak tę zaletę, że sąd raczej nie powinien nakazać „przymusowego” pośmiertnego badania DNA. Skoro nie jest dopuszczalne przymusowe badanie „przyżyciowe” brak powodów aby inaczej miało być post mortem (po śmierci). Oczywiście, zdecydowanie lepsza byłaby sytuacja ukształtowana na wzór francuski. Wtedy także w Polsce nie powstawałby nawet cień obawy o „procesowy” spokój zmarłego.

Obecnie obawa taka może być niestety uzasadniona, skoro ostatnio nawet Sąd Najwyższy aprobująco rozważał ekshumację dla ustalenia ojcostwa i ganił sąd niższej instancji za jej pominięcie (sygn. akt II CSK 444/20). Niestety na coraz bardziej potrzebną, odpowiednią regulację prawną, przyjdzie zapewne jeszcze poczekać.

Prof. dr hab. Tomasz Justyński

Autor jest profesorem na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, kierownikiem Katedry Prawa Cywilnego, LL.M