Artur Andrus: „30 lecie żłobka”
Ta kwestia na pewno była wielokrotnie badana i opisywana. Ale na dziennikarstwie nas tego nie uczyli. I teraz od kilku dni sam zadręczam się pytaniami o wspomnienia. Zastanawiam się, od którego etapu swojego rozwoju człowiek już je ma?
Foto: pixabay.com
Może jaśniej – nie chodzi o to, od kiedy zaczyna się wspominać, ale od kiedy się pamięta, co się w życiu zdarzyło. Przedszkole? Czy to moja własna pamięć podpowiada, że miałem worek na kapcie z naszytą marchewką i kochałem się w Ani, która miała naszytego muchomorka?
Czy to raczej wiedza czerpana z opowieści rodziców i drwin starszego brata? Gdyby to były jakieś własne przeżycia, skrywane w zakamarkach jaźni, być może w dorosłym życiu szukałbym wyłącznie kobiet z naszytymi muchomorkami? A nic takiego mi się nie przydarzyło. No, może ze trzy razy.
Szkoła podstawowa, liceum, to już okresy pełnej świadomości i wielu późniejszych wspomnień. Pewne luki zaczynają się, kiedy próbuję odtworzyć czasy studiów. Ale to z kolei tak stadny okres w życiu człowieka, że jeżeli się czegoś nie pamięta, to na pewno paru kolegów z akademika podzieli się wspomnieniami o tym, gdzie się mieszkało, w ile osób, jak się odżywiało i jakim cudem zdawało egzaminy.
Refleksje dotyczące wspomnień naszły mnie nieprzypadkowo. Otóż spacerując kilka tygodni temu po Limanowej, na jednym z budynków zobaczyłem transparent z napisem: „30 LECIE ŻŁOBKA”. I poniosła mnie fantazja! Zacząłem sobie wyobrażać obchody. Na przykład zjazd absolwentów. Rozmowy:
– Gosia? Nic się nie zmieniłaś!
– Stary, ale ten czas leci! Przecież jak się widzieliśmy ostatnio, to jeszcze nie mieliśmy wszystkich zębów mlecznych!
– Teraz nie mamy już wszystkich stałych.
Na początek część artystyczna w wykonaniu dzieci, które aktualnie uczęszczają do placówki edukacyjno-wychowawczej świętującej jubileusz. Trzymając się za rączki i maszerując w kółko, maluszki śpiewają: „Słońce góry obudziło/ Wychyliło się zza snopka/ Spotkał Jasio starą miłość/ Na trzydziestoleciu żłobka”. Potem bankiet (płatki gryczane na mleku i marchewka tarta z jabłkiem), kilka zabaw (na przykład w „Jak robi kukułka?”) i po wszystkim, nad ranem, raczkowanie do domu.
W sklepie motoryzacyjnym zobaczyłem gumowe dywaniki do samochodów z napisem: „Dywaniki półuniwersalne”. Co to może znaczyć? Bo „uniwersalny” to mniej więcej rozumiem. Ale co ma sugerować to „pół”? Że czasem pasuje, a czasem nie? Z dzieciństwa pamiętam wakacyjne „półkolonie”. Nigdzie się nie wyjeżdżało, szło się do szkoły, do której wcześniej chodziło się przez cały rok, tyle tylko, że nie kazali się uczyć. To „pół” powoduje, że coś może być „nie całkiem”.
Zdejmuje obowiązek. Hemar pisał: „Pół przyjaźni – najgorsza obłuda/ Pół talentu – najgorsza szmira/ Pół zabawy – najgorsza nuda/ Pół dziewica – największa zdzira”. Ale kto słucha poetów?! Człowiek z natury lubi sobie ułatwiać życie, więc boję się, że coraz bardziej pójdzie nam w stronę „półświeżych” wędlin w sklepie, „półdiagnozy” i „półrecepty” u lekarza, „półsztuki” w teatrze, „półfilmu” w kinie, „półustawy” w sejmie, „półprawdy” w sądzie i „półwykształcenia” na uczelniach. Przepraszam – to ostatnie jest już od dawna – słynny „półinteligent”.
Wojciech Młynarski w piosence „Siedzę w oknie, patrzę w dal” wymienia nawet „pełnego półinteligenta”. Tęskni za nim, prosi by powrócił na kierownicze stanowiska „…Bo się strasznie plenią mi/ Łypiąc znad herbaty plujki/ Ćwiartki… I szesnastki… I…/ Czy ja wiem? Trzydziestki dwójki?”. Cała nadzieja w porządnie ukończonych żłobkach. No dobrze – pół nadziei.
Artur Andrus
Dziennikarz radiowej „Trójki”, konferansjer i satyryk
Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 10/2016
Przypominamy: od 1 września recepty na bezpłatne leki dla pacjentów 75+ wystawiają lekarze podstawowej opieki zdrowotnej udzielający świadczeń POZ u danego świadczeniodawcy, pielęgniarki POZ oraz lekarze wypisujący recepty pro auctore i pro familiae. Kliknij tutaj, żeby przeczytać komentarze ekspertów i pobrać pełną listę bezpłatnych leków dla seniorów.