7 października 2024

Czy ruch modeluje mózg?

Sport nie tylko buduje sylwetkę, otwiera umysł i hartuje ducha. Dla Siwej, miłośniczki podróży kamperem i wspinania, jest też formą terapii, która pomaga jej zachować życiową równowagę, zdrowie i siłę, by zmierzyć się ze stwardnieniem rozsianym (SM).

Foto: pixabay.com

Polacy są coraz bardziej aktywni fizycznie, jak wynika z badania MultiSport Index 2019, już 19 proc. ćwiczy 5 razy w tygodniu. 43 proc. korzysta z ruchu dla zdrowia, redukując ryzyko wystąpienia zawału czy cukrzycy typu II, 27 proc. ćwiczy dla przyjemności i relaksu, a 14 proc. dla poprawy sylwetki.

Aktywność fizyczna jest niezwykle istotna także dla jednego z kluczowych organów, czyli mózgu. Wbrew pozorom to nie gry logiczne, a ćwiczenia fizyczne w największym stopniu wzmacniają mózg i stymulują jego neuroplastyczność, czyli zdolność do wytwarzania nowych komórek i połączeń nerwowych.

„Może was to zaskoczy, lecz mózg to narząd, który najlepiej wzmacnia wasza aktywność fizyczna. (…) Badania nad neuroplastycznością pokazały, że niewiele rzeczy wpływa równie skutecznie, na to, że mózg jest podatny na zmiany – czyli plastyczny – jak właśnie aktywność fizyczna. Okazało się, że nie musimy być w ruchu szczególnie długo, tak naprawdę wystarczy 20-30 minut dziennie i już taka dawka będzie miała wpływ na neuroplastyczność” – pisze w swojej książce „W zdrowym ciele zdrowy mózg” psychiatra Anders Hansen.

Ruch obniża aktywność jednego z aminokwasów – GABA, który odpowiada za procesy spowalniające zmiany w mózgu. Dlatego, gdy trenujemy, ośrodek nerwowy staje się bardziej podatny na reorganizację i przypomina mózg dziecka, które dopiero poznaje świat. Ruch poprawia także możliwości poznawcze mózgu, wzmacniając koncentrację, pamięć i kreatywność. Regularne ćwiczenia poprawiają także samopoczucie i odporność na stres.

Mózg jest najważniejszym mięśniem we wspinaczce – takiego zdania był Wolfgang Güllich, niemiecki wspinacz. Nie miał wtedy zapewne na myśli neuroplastyczności mózgu, a analizowanie drogi wspinaczkowej, czy pokonywanie własnych lęków. Dziś jednak okazuje się, że jego stwierdzenie jest na tyle pojemne, by objąć i ten proces.

Na własnej skórze przekonała się o tym Anna-Maria Siwińska, podróżniczka i miłośniczka wspinaczki, która choruje na stwardnienie rozsiane. SM to choroba autoimmunologiczna, w której przeciwciała odpowiedzialne za odporność ludzkiego organizmu, za cel zniszczenia oprócz bakterii czy wirusów, biorą także układ nerwowy człowieka. Najczęściej występującą formą choroby jest postać rzutowo-remisyjna.

Charakterystyczne są dla niej tzw. rzuty, czyli momenty zaostrzenia choroby, kiedy dochodzi do zaburzenia motoryki ciała, pracy zmysłów czy zdolności poznawczych, które po pewnym czasie ustępują lub łagodnieją. – Moja przygoda ze wspinaczką zaczęła się od pieszych wycieczek po górach, gdy byłam nastolatką i trwała aż do studiów. Po 20 latach wróciłam na ściankę razem z dorastającym synem i bagażem doświadczeń związanych z chorobą. Na początku miałam tylko asekurować syna – wspomina Anna-Maria Siwińska.

Rzuty choroby pozostawiły po sobie ślad w postaci parestezji, niedowładu dłoni i problemów z równowagą. Siwa wracała powoli do sprawności na zajęciach pilatesu, ponieważ forsowny trening i przegrzewanie organizmu nie sprzyjają SM. Jej pierwszym, od diagnozy, sukcesem była przejażdżka na rowerze – całe 3 km dumy. – Równocześnie chodziłam na ściankę i asekurowałam syna.

Po pewnym czasie razem z moim lekarzem zauważyłam, że napięcie nerwowe w prawej dłoni zaczyna zanikać – mówi Anna-Maria Siwińska, która ruch, obok leczenia farmakologicznego, traktuje jako jeden z filarów terapii SM. Jest ona jedną z trójki bohaterów kampanii „Co Cię rusza”, którzy dzielą się swoimi doświadczeniami z aktywnością fizyczną i jej znaczeniem w ich życiu. Należy pamiętać, że w przypadku każdej choroby, przed podjęciem aktywności fizycznej, należy skonsultować się z lekarzem.