Dr Maciej Hamankiewicz: Samorząd lekarski czeka wiele wyzwań
Nowe władze samorządu lekarskiego stają przed wyzwaniami wynikającymi m.in. z braku dostatecznej weryfikacji kwalifikacji lekarzy spoza UE, głównie z Ukrainy – mówi dr Maciej Hamankiewicz, prezes NRL w latach 2010-2018, były prezes ORL w Katowicach, delegat na KZL nieprzerwanie od 1991 r.
– XV Krajowy Zjazd Lekarzy dokonał bardzo głębokich zmian w składzie osobowym władz Naczelnej Izby Lekarskiej. Średnia wieku członków NRL będzie niższa niż w poprzedniej kadencji, ale mimo pewnego niepokoju wśród części delegatów jestem spokojny, bo w Radzie są też m.in. bardzo doświadczeni i bardzo pracowici działacze ze starszego pokolenia.
Duże doświadczenie, mimo młodego wieku, ma nowy prezes NRL, który jako szef izby warszawskiej wykazał się wielką pracowitością i zdolnościami organizacyjnymi. Poza tym obwarowania ustawowe i regulaminy pracy NRL sprawiają, że w mniejszym stopniu istotną rolę odgrywają personalia, a w większym to, do czego został powołany nasz samorząd.
W mojej ocenie najistotniejszym elementem funkcjonowania samorządu lekarskiego jest stanie na straży zasad etycznych. Niedawno stworzono komentarz do KEL i będę się upierał, by niektóre zapisy obecnie obowiązującego Kodeksu zostały zmienione. Mam nadzieję, że właśnie w tym celu wkrótce zostanie zwołany nadzwyczajny zjazd i np. wiosną przyszłego roku będziemy mogli podyskutować na ten temat. W ostatnich latach zaproponowałem szereg zagadnień etycznych, które powinny zostać omówione przynajmniej przez NRL.
W trakcie ostatniego zjazdu dużą dyskusję wzbudziła kwestia odpisu składki na Naczelną Izbę Lekarską. Uważam, że izba powinna być solidarnie wspierana przez wszystkich członków, ale w związku z tym, że zbieranie składek stanowi kompetencję izb okręgowych, w praktyce wygląda to różnie. Moim zdaniem składka powinna być odpisywana od składki należnej, co będzie stanowiło olbrzymi bodziec dla izb, które niekoniecznie ściągają zaległości z taką determinacją jak np. Śląska Izba Lekarska.
Nowe władze samorządu lekarskiego stają przed wieloma wyzwaniami, w tym m.in. w obliczu problemu wynikającego z funkcjonowania tzw. ustawy covidowej, dopuszczającej do rynku pracy lekarzy spoza Unii Europejskiej, głównie z Ukrainy, którzy nie przechodzą dostatecznej weryfikacji swoich kwalifikacji. Polscy lekarze studiujący na uniwersytetach medycznych za wschodnią granicą takiego przywileju nie mają. Skoro minister zdrowia uważa, że epidemia się skończyła, to wszyscy, którzy tą drogą otrzymali PWZ, powinni mieć je zawieszone.
Poważne wyzwanie stanowi również zmiana w systemie szkolnictwa zawodowego pozbawiona społecznego nadzoru nad jakością kształcenia w myśl powiedzenia: „nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie prawie felczera”. Być może minister zdrowia uważa, że w Polsce wystarczy poziom wiedzy felczerskiej. Jeśli tak jest, to dlaczego nie zezwala na specjalizowanie się z kardiologii w ciągu trzech lat po ukończeniu studiów jak za wschodnią granicą?
Notował: Mariusz Tomczak