Eleonora Galica-Zaremba „Maja” (1927-2020)
11 maja na wieczny lekarski dyżur odeszła sanitariuszka Powstania Warszawskiego doktor Eleonora Galica-Zaremba ps. „Maja”, kapitan Wojska Polskiego.
Była córką przedwojennego oficera Władysława Galicy, którego zamordowano w 1943 r. na Pawiaku. W czasie okupacji kontynuowała naukę na tajnych kompletach w Krakowie i w Warszawie.
Za przykładem ojca działała w konspiracji w Armii Krajowej i przed powstaniem przeszła szkolenie sanitarne oraz w zakresie łączności. Jej marzeniem, tak jak rówieśników, była walka z okupantem.
Żyła, by ratować innych
1 sierpnia 1944 r. otrzymała przydział do IV Plutonu IV Kompanii batalionu „Tum” zgrupowania „Siekiery” na warszawskim Czerniakowie jako łączniczka ps. „Maja”. Była uczestnikiem i świadkiem najpierw nadziei, a potem dramatu powstańców i ludności cywilnej Warszawy.
Zadaniem zgrupowania była obrona terenu Wisły od Przyczółka Czerniakowskiego do mostu Poniatowskiego. Brak oczekiwanej pomocy ze strony wojsk radzieckich oraz możliwości kapitulacji (Niemcy zabijali wszystkich schwytanych walczących) zmusił powstańców do przeprawy na drugą stronę Wisły.
Dzięki pomocy polskich żołnierzy gen. Berlinga, którzy łodziami pontonowymi pomagali w ewakuacji powstańców, „Maja” przedostała się na Pragę. Doświadczenia powstania utwierdziły Ją w przekonaniu że „jedyną ważną rzeczą w życiu jest ratowanie ludzkiego życia”. To wpłynęło na jej wybór kierunku studiów. Medycynę rozpoczęła w 1944 r. w Lublinie.
Naukę kontynuowała w Łodzi, a ukończyła w 1952 r. w Poznaniu. Najpierw stomatologię, a później wydział lekarski. W 1949 r. została aresztowana za działalność w AK i wywieziona do Gdańska. Po zwolnieniu z więzienia i zakończeniu studiów (w czasie których pracowała na chirurgii) na miejsce pracy wybrała Szczecin, w którym po pracy na chirurgii szczękowej przeszła na chirurgię ogólną, a następnie na nowy oddział urologii Akademii Medycznej pod kierunkiem dra Alfonsa Wojewskiego. Tam, jako jedna z pierwszych kobiet w Polsce, rozpoczęła specjalizację z urologii.
W szpitalu w Gwinei
W 1960 r. jej męża, Romana Zarembę, prawnika i eksperta z zakresu transportu morskiego, oddelegowano do Gwinei. „Maja” wyjechała razem z nim do Konakri, stolicy tego kraju. Na prośbę ministra zdrowia Gwinei rozpoczęła pracę w szpitalu i była jedynym chirurgiem w okolicy, zdobywając sobie ogromny szacunek Gwinejczyków. Kolonialna Afryka tamtych lat zrobiła na małżeństwie Zarembów wielkie wrażenie – na tyle duże, że po powrocie do Polski ukończyli studia podyplomowe z afrykanistyki na Uniwersytecie Warszawskim.
Zamieszkali na stałe na warszawskim Mokotowie. Doktor Eleonora po urodzeniu córki Diny powróciła do urologii – do kliniki prof. Tadeusza Krzeskiego w Szpitalu Wojewódzkim na ul. Czerniakowskiej. Była ceniona w środowisku urologów – również po tym, gdy odeszła z kliniki ze względu na stan zdrowia oraz dalszą pracę w przychodni dla szkół wyższych i Lecznicy Ministerstwa Zdrowia.
Czas na wyjazdy i brydża
Po przejściu na emeryturę pracowała nadal, choć w niepełnym wymiarze godzin. W czasie wolnym realizowała swoje pasje pozazawodowe, którymi były wyjazdy zagraniczne, pobyty na działce i brydż sportowy. W ostatnich latach regularnie uczestniczyła w turniejach brydżowych, emanując wdziękiem i zdobywając uznanie oraz szacunek sportowych konkurentów. W wieku 90 lat zdobyła Mistrzostwo Polski Lekarzy w Brydżu Sportowym w turnieju indywidualnym oraz wicemistrzostwo Warszawy, pokonując wielu utytułowanych zawodników.
Była najlepszą lekcją patriotyzmu
Przez całe swoje życie upominała się o pamięć i szacunek dla powstańców i ludności cywilnej Powstania Warszawskiego, jego symbolu i losów powojennych żołnierzy AK. Jej spotkania z młodzieżą oraz w mediach cieszyły się dużym zainteresowaniem i były najlepszą lekcją patriotyzmu. Po tragicznej śmierci jedynej córki Diny Radziwiłł otoczona była miłością swoich wnuków Pawła, Juli i Szymona. W całym swoim życiu dawała przykład odpowiedzialności, odwagi, szacunku dla innych, walki o życie i zdrowie. Będzie Jej nam wszystkim bardzo brakowało. Cześć Jej pamięci. RIP.
Krzysztof Makuch