Finansowa forteca: trzy portfele niedoszłego chirurga
Amerykański noblista Paul Samuelson uważał, że inwestowanie powinno być „nudne jak oglądanie schnącej farby albo rosnącej trawy”, a jeśli ktoś szuka ekscytacji, powinien pojechać do Las Vegas, czyli do stolicy hazardu.

Inwestowanie oszczędności na rynku finansowym nie jest magicznym sposobem na szybkie wzbogacenie się. Oczywiście, są osoby, którym się to udało, ale dla większości społeczeństwa jest to nieosiągalne. Dzięki inwestowaniu można jednak skutecznie pomnażać kapitał w długim terminie w tempie pozwalającym pokonać inflację.
Niespełnione marzenie
Słowa Samuelsona są zbieżne z tym, co myśli Marcin Iwuć, autor 800-stronicowej książki „Finansowa forteca”. Sam je zresztą zacytował. Czytelników „Gazety Lekarskiej” z pewnością zainteresuje fakt, że to ich niedoszły kolega, który zrezygnował ze studiów w ówczesnej Akademii Medycznej we Wrocławiu. Przyczyny zdrowotne uniemożliwiły mu bowiem karierę chirurga, a jak sam mówi, nie chciał być „lekarzem za biurkiem”. Po ukończeniu ekonomii pracował w branży finansowej. Ponad dekadę temu odszedł z korporacji i zajął się popularyzowaniem wiedzy na temat finansów.
Koszary nie dla każdego
W swojej książce Iwuć omawia trzy portfele stworzone dla swojej rodziny, które określił jako finansowa forteca:
- cytadela to oszczędności zabezpieczające przed dużymi, nieprzewidzianymi wydatkami lub utratą dochodów spowodowaną zwolnieniem z pracy czy ciężką chorobą. To poduszka bezpieczeństwa umożliwiająca utrzymanie dotychczasowego poziomu życia przez co najmniej sześć miesięcy;
- mur obronny zabezpiecza cele długoterminowe, czyli te związane z emeryturą. W jego przypadku jest to zdywersyfikowany portfel, składający się z nieruchomości na wynajem, aktywów finansowych (obligacji indeksowanych inflacją i ETF-ów akcyjnych) i złota. W długim terminie ma generować ok. 3 proc. ponad inflację, pozwalając na niemal automatyczne inwestowanie i spokojny sen;
- koszary wojskowe, w których próbuje wykorzystać okazje inwestycyjne dające szansę na osiągnięcie wysokich zysków w zamian za podjęcie wysokiego ryzyka. Ta opcja jest przeznaczona dla osób chcących poświęcać więcej czasu na inwestowanie, ale z uwagi na możliwość popełnienia kosztownych błędów środki powinny być oddzielone od reszty majątku.
Emocje na bok
Niech nikogo nie zrazi militarny język, ponieważ w „Finansowej fortecy” autor w przystępny sposób przekazuje podstawową wiedzę ze świata finansów i główne zasady mające pomóc w opracowaniu własnej strategii inwestycyjnej, czyli planu, który da się rozpisać na jednej kartce. To książka dla każdego, kto chciałby inwestować, ale nie za bardzo wie, od czego zacząć, nie chce poświęcać na to dużo czasu, a w dodatku obawia się utraty pieniędzy. Nieprzypadkowo jej podtytuł brzmi: „Jak inwestować skutecznie i mieć święty spokój”.
Co ma koronawirus do Donalda Trumpa
Prace nad „Finansową fortecą” zakończyły się w marcu 2020 r., tydzień po potwierdzeniu pierwszego przypadku koronawirusa SARS-CoV-2 w Polsce. W tamtym okresie na giełdach na całym świecie wystąpiły gwałtowne spadki. „To właśnie w czasach, w których rynki finansowe pogrążają się w panice, widać, jak bardzo aktualne jest podejście do inwestowania zaprezentowane przeze mnie w tej książce” – napisał Iwuć.
Piszę te słowa pięć lat później, w marcu 2025 r., kiedy zmienność, czyli zakres wahań cen papierów wartościowych, jest spora, choć ma ona odmienny przebieg i inne przyczyny niż podczas pandemii. Wtedy giełdy poruszały się w rytm nakazów i zakazów podejmowanych przez polityków w stanie zagrożenia epidemicznego, a obecnie gwałtownie reagują m.in. na zaskakujące zapowiedzi i decyzje prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa. Iwuć chciał napisać książkę tak, by była aktualna bez względu na sytuację rynkową. I to się mu udało. Wciąż znajduje się w sprzedaży. Do tej pory kupiło ją ponad 130 tys. osób.
Mariusz Tomczak
Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 4/2025