Gen. Gielerak: System musi być gotowy na wypadek konfliktu zbrojnego
Rosyjska agresja na Ukrainę okazała się wielkim wyzwaniem dla polskiej ochrony zdrowia, która z dnia na dzień stanęła w obliczu udzielenia pomocy uchodźcom uciekającym przez wojną. Lekarzy czeka ważny sprawdzian i, być może, ważne zmiany.
Komentuje prof. Grzegorz Gielerak, generał dywizji Wojska Polskiego, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, specjalista chorób wewnętrznych i kardiologii:
– Systemy ochrony zdrowia w poszczególnych krajach powinny być gotowe na elastyczne dopasowanie się do większej liczby pacjentów na wypadek konfliktu zbrojnego w sąsiednich państwach i w konsekwencji duży i stosunkowo szybki napływ uchodźców.
Doskonale to widać na przykładzie doświadczeń krajów uwikłanych w konflikty zbrojne, takich jak Syria i Liban. Dużą rolę odgrywa właściwa koordynacja działań z agendami ONZ oraz międzynarodowymi i krajowymi organizacjami pozarządowymi.
W związku z pojawieniem się w polskich szpitalach uchodźców z Ukrainy, należy zwrócić uwagę nie tyle na liczbę placówek, w których mogą otrzymać pomoc, co na ich właściwy dobór pod kątem spodziewanych problemów zdrowotnych. Na pierwszym miejscu są powszechne zachorowania i zdarzenia medyczne związane z chorobami przewlekłymi, np. spowodowane brakiem leków, ale wśród potrzebujących pomocy medycznej mogą być także osoby porażone środkami walki.
Z upływem czasu zapotrzebowanie na opiekę medyczną będzie rosło geometrycznie w związku z pogarszającą się kondycją ukraińskiej służby zdrowia, malejącymi zasobami i ubytkami w infrastrukturze, a w razie eskalacji działań wojskowych prowadzonych przez Rosjan – rosnącą liczbą rannych i skalą obrażeń. Ta ostatnia grupa osób, jak wskazują doświadczenia Wojskowego Instytutu Medycznego z pomocy udzielanej rannym podczas walk toczących się w Donbasie w latach 2014-2015, stanowi duże wyzwanie, wymagające przygotowania infrastruktury medycznej i odpowiednich kompetencji personelu.
Kluczowe znaczenie dla skuteczności pomocy mają decyzje podejmowane podczas wstępnej kwalifikacji do leczenia. Muszą być one realizowane bez zbędnego opóźnienia przy udziale personelu lekarskiego posiadającego największe doświadczenie w terapii chorych z obrażeniami pola walki.
Wstępna segregacja medyczna powinna być prowadzona możliwie najbliżej miejsca przekazania chorych pod opiekę stronie polskiej. Może się odbywać w przygotowanych w pobliżu granicy punktach opieki, skąd po krótkiej ocenie medycznej i rejestracji w ogólnopolskim systemie bazodanowym ranni byliby transportowani do wyznaczonych szpitali. Za dalece niewskazane z medycznego punktu widzenia należy uznać podejmowanie dodatkowych działań transportowych w głąb kraju, o ile ich docelowym przeznaczeniem nie jest podniesienie jakości opieki.
Tuż po rozpoczęciu działań wojennych przez Rosję, Ministerstwo Zdrowia w Polsce wyznaczyło 120 szpitali do leczenia rannych z ogarniętej wojną Ukrainy. Celowe wydaje się zmniejszenie tej liczby do maksymalnie 20-30. To pozwoliłoby lepiej zorganizować opiekę, gwarantując wyznaczonym placówkom dostęp do personelu medycznego posiadającego doświadczenie w leczeniu chorych z obrażeniami pola walki. Pomogłoby też w efektywnym zarządzaniu łóżkami, minimalizując skutki ograniczonej ich dostępności, co może mieć miejsce w sytuacji napływu dużej liczby rannych.
Ważne jest przyjęcie zasady, że podstawą kwalifikacji szpitala do uczestnictwa w opiece nad rannymi są szerokie kompetencje placówki, tzn. możliwość leczenia wielospecjalistycznego i interdyscyplinarnego w dziedzinach medycyny odpowiadających potrzebom osób z obrażeniami pola walki. Opiekę należy organizować i prowadzić przy zaangażowaniu i nadzorze personelu medycznego posiadającego doświadczenie w ich leczeniu.
Medycyna pola walki w kilku kluczowych dla ratowania życia procedurach różni się od cywilnej. Nie mniej ważne są także umiejętności w zakresie działań z obszaru medycyny naprawczej, tj. w jaki sposób skutecznie zaopatrzyć uszkodzone postrzałem tkanki i narządy w sytuacji, gdzie widoczne uszkodzenie mechaniczne jest tylko częścią rzeczywistych obrażeń, na które składa się również uraz ciśnieniowy (tzw. jama czasowa). Poszczególne tkanki mają własną, specyficzną odpowiedź na ten rodzaj traumy, co dodatkowo przemawia za koniecznością posiadania odpowiedniego doświadczenia w ich leczeniu i to na każdym etapie postępowania.
Opr. Mariusz Tomczak