Geneza chopinowskiego święta
W październikowe dni najpierw złotej i słonecznej, a później słotnej polskiej jesieni tonęliśmy w muzyce Fryderyka Chopina. Jak co pięć lat otaczały nas zewsząd jego cudowne, transmitowane z Filharmonii Narodowej błogoojczyźniane dźwięki. Poza utworami muzycznego wieszcza płynęły – tym razem trafne i przemyślane – komentarze i dyskusje w gronie interesująco dobranych gości, pod kierunkiem redaktorów Adama Rozlacha i Jacka Hawryluka.
Foto: freeimages.com
Lakoniczne i konkretne wywiady z młodymi pianistami zawdzięczamy Mateuszowi Grzesińskiemu, który posługując się dobrą angielszczyzną, rośnie na muzyczną gwiazdę telewizyjnej publicystyki. W natłoku emocji, wrażeń i informacji zabrakło przypomnienia genezy tego największego narodowego muzycznego święta, która sięga czasów paryskich Fryderyka Chopina.
W roku 1837 salonowa lwica Krystyna Belgiojoso-Trivulzio, włoska księżna admirująca i sponsorująca artystów, zorganizowała koncert im memoriam zmarłego właśnie twórcy operowego Vincenza Belliniego. Zaproponowała, aby sześciu wybitnych kompozytorów pianistów obmyśliło i wykonało własną wariację na temat powszechnie znanego wówczas marsza z opery „Purytanie”.
Wydarzenie to stało się konkursem, w którym najlepiej wypadł Fryderyk Chopin, mając nie byle jakich konkurentów, bo Karola Czernego, Zygmunta Thalberga i samego Franciszka Lista. Wkrótce muzyczne rywalizacje przeniosły się na wirtuozów skrzypcowych, z których najsłynniejsze odbywały się w Warszawie i Dreźnie. Turnieje śpiewacze znane były już w Średniowieczu, a o początkach zmagań pianistycznych w sensie instytucjonalnym można mówić dopiero od konkursu im. Antoniego Rubinsteina.
Począwszy od przełomu XIX i XX w. pojawiły się co najmniej dwie potrzeby powołania Konkursu Chopinowskiego. Pierwsza i najważniejsza to pogłębiające się niezrozumienie muzyki Chopina. Stali za tym coraz liczniejsi, często samozwańczy uczniowie, wychowankowie i często uzurpatorzy znajomości dzieła Mistrza, których interpretacje tej genialnej muzyki odbywały się pod demagogicznym hasłem: „On tak chciał”.
Drugą przyczyną była potrzeba bronienia dorobku Chopina przed negatywnymi, tendencyjnymi i złośliwymi opiniami Niemców, Anglików i Francuzów, za którymi stały silne organizacje państwowe, a za nami – polskimi obrońcami swego genialnego rodaka – tylko od wielu dziesięcioleci zniewolony naród. Pierwszy impuls dał wielki polski pianista Aleksander Michałowski, a podjął go jego uczeń Jerzy Żurawlew, który w roku 1926 stanął na czele organizacji Pierwszego Międzynarodowego Konkursu im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Drugą nagrodę zdobył wówczas Stanisław Szpinalski.
Spośród Polaków w dalszych edycjach laureatami zostali między innymi Witold Małcużyński (III nagroda na III Konkursie w roku 1937), Halina Czerny-Stefańska (I nagroda na IV Konkursie w 1949 r.), Adam Harasiewicz (zwycięzca V Konkursu w 1955 r.), Piotr Paleczny i Janusz Olejniczak (III i VI nagroda na VIII Konkursie w 1970 r.), Krystian Zimerman (tryumfator IX Konkursu w 1975 r.), Krzysztof Jabłoński (III nagroda na XI Konkursie w 2005 r.) i Rafał Blechacz (I nagroda na XV Konkursie w 2005 r.).
W chwili, kiedy ten felieton dotrze do medycznych rąk moich czytelników, znane będą już wyniki XVII Konkursu Chopinowskiego z roku 2015. Bez względu, jaki będzie podział nagród, jedno jest pewne. Poziom przesłuchań na poszczególnych etapach wzniósł się tym razem ponad wszystko, czego dotąd można było słuchać podczas tego chopinowskiego, jakże polskiego narodowego święta.
Sławomir Pietras
Dyrektor polskich teatrów operowych
Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 11/2015