13 maja 2024

Istotne pytania

Dopiero pod koniec kwietnia w mediach pojawiły się dane na temat wartości współczynnika reprodukcji (R) wirusa w Polsce. To zaskakujące, bo jest to w przypadku każdej epidemii kluczowa informacja i oznacza, ile osób zakaża statystyczny chory – pisze dr Sławomir Badurek.

Epidemia dogłębnie zmieniła funkcjonowanie systemu ochrony zdrowia. Foto: pixabay.com

Jeśli R przekracza 1, epidemia może się rozwijać. Z kolei R mniejszy niż 1 to znak gasnącej epidemii, ale każda wartość powyżej zera to jednocześnie ostrzeżenie przed ogniskami choroby.

Wartość współczynnika reprodukcji nie jest stała i zależy przede wszystkim od czterech czynników: długości okresu zakaźności, liczby kontaktów z innymi w tym czasie, prawdopodobieństwa zakażenia oraz średniej podatności populacji.

Widać wyraźnie, że nasze zachowania mają wymierny wpływ na rozprzestrzenianie się zakażeń. Ponieważ jest bardzo prawdopodobne, że bieżąca epidemia nie wygaśnie zupełnie w najbliższych miesiącach, zasadne są pytania o czas obowiązywania dobrze znanych nam indywidualnych reżimów.

Czy nakaz noszenia maseczek będzie dłużej obowiązywał opiekujących się chorymi i pensjonariuszami domów opieki? Do kiedy zalecane będzie dystansowanie się od innych? Które ze zmienionych przez koronawirusa zachowań pozostaną z nami jeszcze długo, może nawet na zawsze? Czy będzie to unikanie witania się przez podanie dłoni? A może trwałym zwyczajem zostaną zakupy w jednorazowych rękawiczkach i dezynfekowanie rąk przed wejściem do sklepu? Czy w razie kolejnego wzrostu zachorowań dodatkowo będziemy zmuszeni korzystać z aplikacji śledzącej przemieszczanie?

Epidemia dogłębnie zmieniła funkcjonowanie systemu ochrony zdrowia, wpływając na organizację pracy placówek medycznych i dostępność do świadczeń. Co z tych zmian pozostanie, kiedy upewnimy się, że liczba nowych przypadków spadnie do kilkunastu dziennie? Czy w ambulatoriach nadal będą stawiać na telemedycynę? Którzy pacjenci przyjmowani do szpitala będą musieli przejść test na koronawirusa, zanim trafią na oddział?

W jakim zakresie będzie możliwe otwarcie szpitali na odwiedzających? Czy wszyscy przekraczający próg lecznicy będą mieli mierzoną temperaturę? Czy szpitale będą musiały posiadać zapas sprzętu ochronnego, wystarczający na przynajmniej kilka dni walki z kolejnym rzutem epidemii? Czy nadal będziemy likwidować łóżka szpitalne, mimo że na tysiąc mieszkańców ich liczba jest ledwie przeciętna? Czy oprócz wpisania chorób zakaźnych na listę specjalizacji priorytetowych, zostaną wdrożone inne działania służące wzmocnieniu tej dziedziny? Czy zwiększy się finansowanie szpitalnego zakaźnictwa?

Ogromne nadzieje budzi wprowadzenie na rynek szczepionki. Dziś najczęściej pada pytanie – kiedy to nastąpi? Tu przynajmniej pojawiają się przybliżone daty. Z oczywistych względów nie wiemy nic na temat bezpieczeństwa szczepionki, a jest to ważna kwestia w sytuacji wywieranej na koncerny farmaceutyczne presji, by udostępnić preparat jak najszybciej, kosztem czasochłonnych procedur. Nie znamy również nawet szacunkowej odpowiedzi na pytanie, na ile skuteczna będzie szczepionka. Tymczasem jest to podstawowy warunek dla uzyskania tzw. odporności stadnej na zachorowanie.

Nie wiemy wobec tego, jaki procent społeczeństwa trzeba będzie zaszczepić, by ową odporność uzyskać. Jeśli okaże się, że ten odsetek będzie zbliżony do stu procent, to czy będzie konieczne wprowadzenie przymusu szczepienia? Czy taki nakaz obejmie wszystkich, czy też wybrane grupy – np. starszych, obciążonych istotnymi dla przebiegu COVID-19 chorobami przewlekłymi, pracowników ochrony zdrowia? Kto pokryje koszty szczepień? Na ile skuteczne w leczeniu COVID-19 okażą się znane leki, stosowane obecnie z innych wskazań?

To przyszłość. Warto byłoby także spojrzeć wstecz i poznać odpowiedź na pytanie, jak byliśmy przygotowani? Gdzie popełniono błędy? Z analizą retrospektywną może być jednak najtrudniej – władze uparcie twierdzą, że w walce z pandemią zasługujemy na miano prymusów.

Sławomir Badurek, diabetolog, publicysta medyczny