Jak kandydaci na prezydenta chcą uleczyć ochronę zdrowia
Pewne jest jedno: z systemem ochrony zdrowia trzeba coś zrobić. Tylko co? Niektóre pomysły zaskakują nawet najodważniejszych.

Szymon Hołownia podpisałby jako prezydent popartą w referendum ustawę legalizującą aborcję, a Rafał Trzaskowski nie czekałby na inicjatywę Sejmu, tylko sam złożył projekt takiej ustawy. W kampanii prezydenckiej tematy związane ze zdrowiem pojawiają się reaktywnie (aborcja, składka zdrowotna przedsiębiorców) albo praktycznie nie istnieją. Przynajmniej w głównym nurcie.
Obietnice bez pokrycia
Prezydent nie jest „drugim rządem”. Prezydent nie musi mieć szczegółowego programu dla poszczególnych obszarów życia społecznego. Prezydent wręcz nie powinien zbyt mocno wkraczać w szczegóły i obiecywać czegoś, czego i tak nie miałby możliwości wyegzekwować. Nie przeszkadzało to jednak w poprzednich kampaniach takich obietnic składać.
Jedna z najbardziej znaczących, która się fatalnie zestarzała, to deklaracja Rafała Trzaskowskiego, że jeśli zostanie prezydentem, będzie się domagać od rządu, by już w budżecie na 2021 r. wydatki na zdrowie wynosiły realnie 6 proc. PKB. No, ale to był rząd Prawa i Sprawiedliwości, więc można było takie obietnice formułować.
Pięć lat temu w kampanii prezydenckiej zdrowia, tak ogólnie, było z pewnością więcej. Rozpoczynała się pandemia, więc w sposób naturalny pojawiła się kwestia nastawienia kandydatów do szczepień zarówno obowiązkowych, jak i tych wyczekiwanych, covidowych. Pandemii nie ma, tematy związane z profilaktyką zdrowotną zniknęły z głównego nurtu dyskusji politycznej, co, patrząc na jej poziom, niekoniecznie jest złą wiadomością.
W programach wyborczych zdecydowanej większości kandydatów głównego nurtu punkty dotyczące ochrony zdrowia nie rzucają się w oczy. I to nie tylko tych, którzy na podstawie sondaży mają szanse wejść do drugiej tury, ale również tych, za którymi stoją ugrupowania mające reprezentację w parlamencie. A jeśli nawet takie tematy się pojawiają, są raczej na odległych miejscach.
Ciszej nad tym systemem
Dotyczy to przede wszystkim Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego. Reprezentując ugrupowania, które odpowiadały lub odpowiadają za funkcjonowanie systemu ochrony zdrowia, kandydaci wiedzą, że nie ma co rzucać hasła: „Make ochrona zdrowia great again”. A to dlatego, że w tym przypadku zdecydowanie trzeba mierzyć zamiar podług sił. Stąd programowe obietnice, jeśli się pojawiają, to w zakamuflowanej formie.
Kandydat Koalicji Obywatelskiej obiecuje inwestycje w dostępność, czyli „zapewnienie dostępności usług publicznych (szkoły, szpitale) na równym poziomie dla wszystkich obywateli”. Karol Nawrocki zaś dopatruje się szans na uzdrowienie sytuacji w ochronie zdrowia w zagwarantowaniu priorytetowego dostępu w kolejkach do usług zdrowotnych dla Polaków. Obywatelski kandydat PiS w wypowiedziach publicznych sugeruje też, że rząd Donalda Tuska chce zamykać szpitale i porodówki (a to bardzo źle).
Zapomina przy tym, że dywagacje na ten temat to bardzo miękka wersja planów snutych przez ekipę Adama Niedzielskiego, który przez dwa lata był ministrem w rządzie PiS. Potwierdzeniem tezy, że tym łatwiej nakreślić propozycje dla zdrowia, im mniejszy wpływ się miało do tej pory na podejmowanie decyzji w tym obszarze na jakimkolwiek szczeblu, są programy Sławomira Mentzena i Adriana Zandberga. To programy biegunowo różne – co warto zaznaczyć.
Kandydat Konfederacji chce likwidacji monopolu NFZ i wprowadzenia wielu, również prywatnych, ubezpieczycieli (na wzór raczej Szwajcarii niż Niemiec) wraz z całym pakietem rynkowych rozwiązań dla ochrony zdrowia. Chce też likwidacji „przymusu” (czyli obowiązku) szczepień ochronnych. Kandydat partii Razem proponuje „pakt dla zdrowia”, czyli zwiększenie publicznych wydatków na ochronę zdrowia do minimum 8 proc. PKB, rozłączność pracy w systemie publicznym z prowadzeniem prywatnej praktyki.
Podebatujmy o pieniądzach…
W trakcie kwietniowej debaty telewizyjnej w Końskich (precyzyjnie, w trakcie drugiej z debat, relacjonowanej przez największe stacje) padły deklaracje w sprawie procedowanej ustawy obniżającej składkę zdrowotną dla przedsiębiorców. Kandydaci podzielili się na dwie połowy: Szymon Hołownia, Rafał Trzaskowski, Marek Jakubiak i Maciej Maciak (jeden z kandydatów, którzy bez zaplecza zebrał 100 tys. podpisów) zadeklarowali swój podpis jako głowy państwa pod ustawą.
Magdalena Biejat, Karol Nawrocki, Joanna Senyszyn i Krzysztof Stanowski złożyli deklarację przeciwną. W debacie wzięło udział ośmiu z trzynastu kandydatów. Można założyć, że ustawę podpisałoby co najmniej dwóch z nieobecnej piątki (Grzegorz Braun, Sławomir Mentzen), jeden – Adrian Zandberg – z pewnością by jej nie podpisał.
Czy jednak ta wiedza mówi cokolwiek o poglądach dotyczących wyzwań, przed jakimi stoi ochrona zdrowia, osób aspirujących (mniej lub bardziej serio) do najwyższego urzędu w państwie? Na marginesie: Krzysztof Stanowski podczas pierwszej z debat w Końskich apelował do zebranej publiczności, by głosowała na kogo chce, byle nie na niego.
Karol Nawrocki deklaruje, że nie podpisałby ustawy zmniejszającej składkę zdrowotną dla przedsiębiorców, ale jednocześnie obiecuje, że nie podpisze żadnej ustawy zwiększającej obciążenia podatkowe. Tymczasem eksperci od miesięcy powtarzają, że ustabilizowanie finansów ochrony zdrowia bez zwiększenia składek (lub innych obciążeń podatkowych) jest po prostu niemożliwe.
…albo o czymkolwiek
W debacie telewizyjnej temat zdrowia (poza składką oraz zakazem sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych) mocniej nie zaistniał. Nie znaczy to jednak, że kandydaci nie muszą odpowiadać na pytania dziennikarzy czy też wyborców z nim związane. Rafał Trzaskowski i Szymon Hołownia przekonują więc w trakcie spotkań i konferencji, że zmniejszeniu składki zdrowotnej muszą towarzyszyć zmiany i reformy systemu ochrony zdrowia. Zupełnie miało „zachęcić” system, a raczej wymusić na nim racjonalizację wydatków.
Maria Libura, ekspertka ds. ochrony zdrowia, komentując ustawę dotyczącą obniżenia składki, przypomina tymczasem, że Niemcy, którzy wdrażają wielką reformę ochrony zdrowia polegającą m.in. na redukcji lecznictwa szpitalnego na rzecz opieki ambulatoryjnej, podjęli decyzję odwrotną – o zwiększeniu składki.
Karol Nawrocki z kolejkami w ochronie zdrowia chce walczyć przyznaniem obywatelom Polski pierwszeństwa w dostępie do świadczeń zdrowotnych. Chodzi, oczywiście, o uchodźców z Ukrainy, którzy mogą korzystać z publicznego systemu opieki zdrowotnej na podstawie specustawy, a świadczenia dla nich pokrywane są z budżetu państwa.
O tym, jak nikła jest skala tego zjawiska, świadczą dane NFZ: w 2024 r. z jakiegokolwiek świadczenia zdrowotnego (mogła to być jedna refundowana recepta), rozliczonego na podstawie specustawy, skorzystało niespełna 190 tys. uchodźców, z których połowa to kobiety, a jedna trzecia – osoby niepełnoletnie. W tym samym roku płatnik wydał na świadczenia ok. 190 mld zł.
Zestawienie tej kwoty z 750 mln zł wystarczy za komentarz do propozycji kandydata PiS. Abstrahujemy od faktu, że to rząd PiS przedstawił – słusznie – ustawę gwarantującą uchodźcom dostęp do świadczeń, a jedynym kryterium warunkującym kolejność udzielania ich powinien być stan pacjenta, a już na pewno nie jego narodowość.
Poobiecujmy o aborcji
Tematem z pogranicza zdrowia, choć odległym od systemu, jest aborcja (lub pakiet zdrowia prokreacyjnego). Szymon Hołownia kusi referendum w sprawie legalizacji aborcji i zapowiada, że jeśli większość w referendum poprze to rozwiązanie, podpisze ustawę. Rafał Trzaskowski chce przygotować własny projekt ustawy legalizującej przerywanie ciąży do 12. tygodnia oraz zapowiada podpisanie ustawy umożliwiającej sprzedaż pigułki „dzień po” bez recepty, a Magdalena Biejat dokłada do tego bezpłatną antykoncepcję dla młodzieży.
Za legalizacją aborcji opowiada się również Adrian Zandberg. Z drugiej strony barykady są Karol Nawrocki i Sławomir Mentzen, choć trudno – jak w przypadku zwolenników liberalizacji prawa aborcyjnego – mówić o jednomyślności. O ile pierwszy zapowiada szukanie „nowego kompromisu” w obszarze przesłanki związanej ze stwierdzonymi wadami płodu, drugi publicznie opowiedział się za delegalizacją aborcji, w przypadkach gdy ciąża jest wynikiem czynu zabronionego.
Tąpnięcie w sondażach, jakie zaliczył kandydat Konfederacji (będąc blisko wyprzedzenia Karola Nawrockiego), mogło być spowodowane m.in. wypowiedziami na temat ochrony dzieci poczętych w wyniku gwałtu, określonego jako „pewna nieprzyjemność”. Nie ulega jednak wątpliwości, że ogromne znaczenie miała też prawdopodobnie deklaracja dotycząca powszechnej odpłatności za studia.
Małgorzata Solecka
Autorka jest dziennikarką portalu Medycyna Praktyczna i miesięcznika „Służba Zdrowia”
Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 5/2025