Jak zapamiętamy rok 2024 w ochronie zdrowia
Chaos, i to na wielu polach: legislacji, działań w obszarze zdrowia i praw reprodukcyjnych kobiet, nakładów finansowych na ochronę zdrowia. Są jednak i pozytywne aspekty, choćby przełom w kwestiach związanych z odpowiedzialnością karną lekarzy czy pierwsze decyzje w zakresie kształcenia przeddyplomowego – pisze Małgorzata Solecka.
Rok 2024 nie należał do łatwych. Kończy się trudno, a najlepsze słowo na jego podsumowanie to chaos, choćby w legislacji. Crème de la crème to projekt nowelizacji ustawy o świadczeniach zdrowotnych, o którym w połowie listopada minister zdrowia Izabela Leszczyna mówiła, że został zaakceptowany przez cały rząd, ale jednocześnie skierowany do ponownych konsultacji publicznych z powodu wprowadzenia w nim daleko idących w stosunku do wersji pierwotnej zmian.
Pytanie, „czy leci z nami pilot”, nigdy nie było chyba bardziej zasadne. Nie chodzi przecież o pierwszy lepszy, techniczny projekt, ale o ustawę, która na lata – w założeniach – ma zmienić nie tylko obraz polskiego szpitalnictwa, ale wręcz całego systemu (jest kluczowym elementem reformy przewidującej odwracanie piramidy świadczeń).
Więcej, od uchwalenia tej ustawy zależy kilkanaście miliardów złotych z KPO dla polskiej ochrony zdrowia. Przykładów legislacyjnych niedoróbek można zresztą wskazać o wiele więcej. I to zarówno w ustawach, jak i rozporządzeniach (choćby osławione rozporządzenie dotyczące zmian w rehabilitacji).
Antykoncepcja i aborcja
Chaotyczne są też posunięcia w obszarze flagowym dla obecnego rządu, czyli zdrowia i praw reprodukcyjnych kobiet. W dużym stopniu wynika to z jakości legislacji (choć nie tylko, w grę wchodzi bowiem układ sił w parlamencie i na scenie politycznej).
Wiosną Ministerstwo Zdrowia forsowało – wbrew rozsądkowi – tezę, że rozporządzeniem można zmienić jedną z podstawowych zasad wynikających z ustawy o prawach pacjenta, czyli możliwość korzystania ze świadczeń zdrowotnych przez osoby niepełnoletnie tylko za zgodą rodzica/opiekuna prawnego. Chodziło o możliwość samodzielnego korzystania z porady farmaceutycznej przez nieletnie nastolatki w celu możliwości zakupienia antykoncepcji awaryjnej.
Chaotyczne są też działania w obszarze dostępu do zabiegów aborcji, a rząd posunął się do tego, by publicznie ogłaszać „otwieranie furtek” w obecnych przepisach i sugerować ograniczenie prawa lekarza do konsultowania decyzji z innymi specjalistami. Z dużej chmury mały deszcz.
Minister zdrowia musiała wycofać się z zapowiedzi karania lekarzy i podmiotów leczniczych, którym nie wystarczałaby jedna opinia o wskazaniach do aborcji, przyznając publicznie, że prawo do konsultacji, łącznie z organizacją konsyliów, przysługuje również wtedy, gdy kobieta zgłasza się do szpitala i lekarza na zabieg aborcji. W trakcie roku na świadczeniodawców nałożono już pierwsze kary finansowe. Dopiero wyroki sądów, jeśli zapadną, rozstrzygną, czy były ku temu podstawy prawne.
Przed rzeczywistością uciec się nie da
Chaos i niepewność eksplodowały w obszarze finansów ochrony zdrowia. Trudno uznać to za zaskoczenie. Już w pierwszych tygodniach urzędowania Izabeli Leszczyny prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Łukasz Jankowski – najpierw podczas spotkania w NIL w końcówce poprzedniego roku, następnie kilka tygodni później, podczas konferencji „Priorytety w ochronie zdrowia 2024”, apelował do nowej minister zdrowia, by rozpoczęła urzędowanie od „stanięcia w prawdzie”.
Chodziło o doprowadzenie do wykreślenia z ustawy 7 proc. PKB na zdrowie kłamliwej metodologii n-2, odnoszącej wydatki na zdrowie do PKB sprzed dwóch lat. Minister odmówiła, uzasadniając swoje stanowisko tym, że nie przejdzie do historii jako minister, który doprowadził do obniżenia wskaźnika wydatków na zdrowie (!). Obiecała, że będzie za każdym razem – mówiąc o nakładach w kontekście PKB – przypominać o fałszującej rzeczywistość metodzie wynikającej z ustawy.
Nawet jeśli Izabela Leszczyna słowa dotrzymała, jej partia – przeciwnie. Jesienią przy okazji zbliżającej się rocznicy wyborów parlamentarnych Koalicja Obywatelska wypuściła cykl grafik odnoszących się do obietnic wyborczych, a na jednej z nich umieściła (dez)informację, jakoby w przyszłym roku na zdrowie miało zostać przeznaczonych 6,5 proc. PKB. Bez gwiazdki i dopowiedzenia, że chodzi o PKB z 2023 r.
Ani prezesowi samorządu lekarskiego, ani ekonomistom, którzy w pierwszych miesiącach 2024 r. również rekomendowali „oczyszczenie” ustawy przychodowej z wadliwej metodologii, nie chodziło tylko, a na pewno nie przede wszystkim, o przekonanie, że sprawy publiczne powinny być wolne od kłamstwa.
Finanse są fundamentem systemu i ustawa przychodowa również pełni rolę absolutnie fundamentalną. Trudno sobie wyobrazić stabilną budowlę opartą na fundamentach przygotowanych na sfałszowanych, niedających rękojmi materiałach.
Eksperci od dłuższego czasu, a w ostatnim roku kilkakrotnie, wskazywali, jak ogromne konsekwencje, również dla planowania wydatków, ma utrzymywanie wprowadzającej w błąd reguły n-2. Wzmacnia ona fikcję i pozwala podtrzymywać tezę – fałszywą – o dynamicznym wzroście nakładów. Jeśli zaś nakłady dynamicznie rosną, skąd się biorą problemy, niezapłacone nadwykonania, opóźnienia w finansowaniu świadczeń nielimitowanych, odmowy przyjmowania nowych pacjentów do programów lekowych?
Bez fałszywej metodologii wiedzielibyśmy – czarno na białym – w jakim miejscu jesteśmy i jak niewiele w gruncie rzeczy pod względem realnego wzrostu nakładów na zdrowie wydarzyło się w ostatnich kilku latach. Nakłady wzrosły, ale wzrosły też bez porównania koszty. Po raz kolejny przekonaliśmy się w ochronie zdrowia, że choć przed rzeczywistością można uciekać, uciec się nie da.
Refundacja i odpowiedzialność karna
Nie można przyjąć, że z punktu widzenia ochrony zdrowia rok 2024 zasługuje tylko na zapomnienie. Powoli (dużo wolniej niż oczekują pacjenci i lekarze) postępują zmiany w obszarze refundacji leków. Nie została zrealizowana obietnica automatyzacji refundacji, choć prace w tym zakresie można uznać za zaawansowane.
Niewątpliwie dobrą zmianą jest rozszerzenie uprawnień do wystawiania recept „S” i „Dz” (w listopadzie projektem zajął się Sejm). Środowisko lekarskie od lat powtarzało i powtarza, że refundacja jest prawem pacjenta i do pacjenta powinna być przypisana. Nie jest to ani obowiązek, ani przywilej lekarza.
Zmiana polityczna zmieniła też – przynajmniej w pewnym stopniu – nastawienie wobec lekarzy. Niestety, nie w obszarze zarobków. Festiwal insynuacji dotyczących tego tematu trwa od końca pandemii, niezależnie od tego, kto rządzi – konstatacja smutna, ale prawdziwa.
Natomiast bez wątpienia rok 2024 przyniósł duży przełom w kwestiach związanych z odpowiedzialnością karną lekarzy. Likwidację specjalnych zespołów prokuratorskich do spraw tzw. błędów medycznych można traktować jako pierwszy duży krok w kierunku ku wprowadzenia do Kodeksu karnego klauzuli wyższego dobra, czyli takiego systemu no fault, jakiego lekarze od lat oczekują.
Kierunki lekarskie
Pozytywnie, choć bez euforii, można ocenić też pierwsze decyzje w obszarze kształcenia przeddyplomowego, które zapadły między Ministerstwami Zdrowia oraz Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Brak zgody na nabór na pierwszy rok studiów w pięciu z dziewięciu skontrolowanych szkołach, które uruchomiły kierunek lekarski bez pozytywnej oceny PKA, może wydawać się krokiem niewystarczającym.
Zasadna jest wątpliwość, czy szkoły te są w stanie jakościowo wykształcić studentów, którzy naukę rozpoczęli w poprzednim roku akademickim. Uwzględniając jednak kontekst prawny, trzeba docenić szybką ścieżkę i konsekwencję ministrów, którzy byli (co jest tajemnicą poliszynela) poddawani naciskom, by takich decyzji nie podejmować.
Małgorzata Solecka
Autorka jest dziennikarką portalu Medycyna Praktyczna i miesięcznika „Służba Zdrowia”