Kierunek kształcenia. Felieton prezesa NRL
Wydział medyczny w każdym powiecie? W każdej gminie? Quo vadis kształcenie medyczne? Kierunek planowanych przez rządzących zmian jest jasny, zapisany zresztą w oficjalnym rządowym dokumencie, jakim jest Krajowy Plan Odbudowy – pisze prezes NRL Łukasz Jankowski w felietonie dla „Gazety Lekarskiej”.
Wiemy, że rząd planuje niemal podwojenie limitów przyjęć na studia medyczne z 8309 (w 2020 r.) do 14309 miejsc w roku 2026.
Niestety zwiększenie to nie zostało poprzedzone żadną merytoryczną analizą dotyczącą potrzeb systemu ochrony zdrowia, a także szans dalszego rozwoju zawodowego dla tych młodych adeptów, którzy skończą studia medyczne. Próżno szukać planów dotyczących zwiększenia miejsc w szpitalach na stażu podyplomowym czy zwiększenia liczby rezydentur. Czy więc jedynym scenariuszem na przyszłość, który dla tych młodych ludzi zaplanował rząd, jest emigracja?
Z obawami przyglądamy się również powstającym jak grzyby po deszczu wydziałom lekarskim w szkołach, które z medycyną nie miały dotychczas nic wspólnego. Zdarzają się przypadki uczelni, które, za zgodą ministra edukacji, rozpoczynają kształcenie lekarzy, nie spełniając kryteriów jakościowych i posiadając negatywną opinię Polskiej Komisji Akredytacyjnej. Czy dyplom takiej uczelni rzeczywiście jest potwierdzeniem nabycia lekarskich umiejętności i właściwego przygotowania zawodowego? Sprawa jest poważna, bo tak rażące obniżenie jakości kształcenia może być przyczynkiem do braku uznawania polskich kwalifikacji zawodowych na obszarze Unii Europejskiej.
Można więc wyobrazić sobie, w czarnym, ale niestety możliwym scenariuszu, że na polski rynek pracy już za kilka lat wejdzie kilkadziesiąt tysięcy osób, z których wiele otrzyma dyplom szkoły niespełniającej jakichkolwiek kryteriów jakości kształcenia, a osoby te w większości pozostaną bez możliwości robienia specjalizacji ze względu na brak rezydentur. Można, idąc dalej, wyobrazić sobie, że ich kwalifikacje, ze względu na brak kryteriów jakościowych, nie będą uznawane za granicą.
Być może to teoria spiskowa, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że konsultowane właśnie przez Ministerstwo Zdrowia rozporządzenie o umiejętnościach pozostaje w koincydencji czasowej z takim demolowaniem systemu kształcenia. Czy celem rządzących jest wprowadzenie na rynek dużej liczby osób z dyplomem lekarza, które zamiast kilkuletniej specjalizacji mogłyby uzyskać konkretną umiejętność i pracować w systemie? Czy zamiast specjalisty przyjmie nas lekarz z certyfikatem konkretnej umiejętności? Wydaje się, że rządzącym zabrakło wyobraźni, aby przewidzieć skutki dla pacjentów, które spowoduje taka „reforma”.
O tych skutkach informowałem podczas osobistych spotkań zarówno z ministrem edukacji, jak i z ministrem zdrowia. Merytoryczne argumenty nie zmieniły jednak przyjętej przez decydentów wizji. Wobec fiaska dialogu rozpoczynamy środowiskową dyskusję na temat możliwych reakcji samorządu na spowodowane przez rządzących zagrożenie nie tylko dla prestiżu czy właściwego wykonywania naszego zawodu, ale też w dalszej perspektywie – dla naszych pacjentów. Uważam, że w tej sytuacji samorząd nie może pozostać bierny. Naszym zadaniem, wynikającym również z ustawy o izbach lekarskich, jest sprawowanie pieczy nad należytym wykonywaniem zawodu lekarza.
Jedną z możliwych reakcji, wynikającą wprost z przepisów prawa, jest uznanie przez okręgowe izby lekarskie faktu ukończenia przez studenta uczelni, która kształciła na kierunku lekarskim pomimo negatywnej oceny Polskiej Komisji Akredytacyjnej, lub co do której powstają uzasadnione wątpliwości co do jakości tego kształcenia, jako równoważnego z wiarygodnym doniesieniem o braku właściwego przygotowania zawodowego takiego lekarza. W takim przypadku lekarz, który ukończył taką uczelnię i złożył do okręgowej rady lekarskiej wniosek o przyznanie prawa wykonywania zawodu, musiałby liczyć się z możliwością powołania przez ORL komisji ds. oceny przygotowania zawodowego.
To ścieżka, która – ze względu na skalę zjawiska – byłaby samorządowym novum w stosunku do absolwentów medycyny, jednak w mojej ocenie takie postępowanie mogłoby być uzasadnione i właściwe prawnie. Zwróciłem się do okręgowych rad lekarskich o opinię w sprawie ewentualnego wdrożenia takiej procedury.
W NIL staramy się małymi kroczkami zmieniać otaczającą rzeczywistość. W październiku rozpoczynamy projekt NIL Innovation Network (NIL IN), w ramach którego chcemy łączyć lekarzy innowatorów z lekarzami zainteresowanymi nowinkami technologicznymi, a także stanowić platformę dla rozwoju lekarskich start-upów poprzez identyfikowanie barier i systemowe propozycje usprawnień.
Chciałbym, żeby samorząd lekarski był miejscem, w którym wsparcie znajdzie każdy lekarz – i ten, który ma pomysł na wynalazek, i ten, który próbuje swój pomysł upowszechnić, ale napotyka na systemowe bariery, a także ten, który jest po prostu zainteresowany rozwojem innowacji. Wszystkie osoby zainteresowane wdrożeniem tego projektu w samorządzie zapraszam do współpracy.
Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej