8 kwietnia 2025

Klaudiusz Komor: pokaż, lekarzu, co masz w garażu

Deficyt w budżecie NFZ sięga rekordowych rozmiarów, a społeczeństwo czeka na obiecane obniżenie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. Nic więc dziwnego, że jak bumerang wraca temat zarobków lekarzy.

Fot. NIL

Co jakiś czas w mediach pojawia się odgrzewany temat zarobków lekarzy. Zwykle w kontekście kryzysu w ochronie zdrowia – po raz kolejny próbuje się w taki sposób odsunąć uwagę pacjentów od prawdziwych przyczyn rosnących długów szpitali i olbrzymiej dziury w budżecie NFZ. Szacuje się, że w latach 2025-2028 przekroczy ona łącznie 200 mld zł. Wygodnym wytłumaczeniem jest, że to pensje pracowników ochrony zdrowia, a zwłaszcza lekarzy, pochłaniają całe środki funduszu.

Oczywiście, takie wytłumaczenie drastycznie mija się z prawdą. Co prawda trzeba przyznać, i to z niewątpliwą satysfakcją, że pensje lekarzy rzeczywiście są obecnie zdecydowanie lepsze niż jeszcze kilkanaście lat temu. Sam pamiętam, jak w 1998 r. po skończeniu stażu podyplomowego wraz z kilkoma innymi stażystami poszliśmy do dyrektora największego szpitala w naszym mieście zapytać o pracę. „My lekarzy nie potrzebujemy” – usłyszeliśmy od niemiłej pani w sekretariacie. I dopiero po licznych interwencjach w różnych urzędach udało się nam zdobyć tzw. etaty interwencyjne, czyli z bezrobocia, z pensją w wysokości połowy najniższego wówczas wynagrodzenia.

Zaczynając wtedy swoją działalność w izbach lekarskich, zapamiętałem, że temat zarobków był jednym z najważniejszych. Dużo się od tego czasu zmieniło. Na pewno jest w tym zasługa i samorządu lekarskiego, i związków zawodowych, i emigracji po wejściu do Unii Europejskiej, i w końcu wolnego rynku, który z impetem wkroczył do ochrony zdrowia. Sytuacja wygląda już zgoła inaczej – teraz to szpitale, a zwłaszcza SOR-y czy pogotowia, na gwałt szukają lekarzy, starając się zachęcić ich coraz atrakcyjniejszymi pensjami.

Nie można powiedzieć, że jest już całkiem dobrze, ponieważ nadal nie został spełniony powtarzany od wielu lat postulat samorządu mówiący, że minimalna pensja specjalisty powinna wynosić co najmniej trzy średnie krajowe – obecnie według ustawy o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia pensja specjalisty wynosi 1,45 średniej.

Jednak wracając do tematu, od którego zacząłem, pamiętam, że przez wiele lat co najmniej kilka razy różne rządy próbowały winę za brak swojej skuteczności w zarządzaniu ochroną zdrowia zrzucać na lekarzy. Głośne było medialne pytanie ministra Dorna: „Pokaż, lekarzu, co masz w garażu” (jeden z moich kolegów wymyślił odpowiedź na to pytanie, którą przykleił na wielkiej nalepce na tylnej szybie swojego bardzo leciwego passata – „Oto moja fura, a Pan czym się kula?”).

Trudno zatem się dziwić, że teraz, kiedy deficyt w budżecie NFZ sięga rekordowych rozmiarów,   na dodatek społeczeństwo czeka na obiecane obniżenie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców, jak bumerang wraca temat zarobków lekarzy, którzy „potrafią zarobić nawet ponad 300 tys. miesięcznie”. Oczywiście nie dodaje się, że nie „zarobić”, tylko wystawić rachunek jako firma za swoje usługi, obejmujący czasami wielotysięczne raty za leasingowany sprzęt, pensje personelu pomocniczego, ubezpieczenia itp.

Tymczasem źródło kryzysu w NFZ tkwi zupełnie gdzie indziej – podstawowym problemem jest brak rezerwy w NFZ. Paradoksalnie, ten brak rezerwy wziął się z powstania za dużej rezerwy po pandemii. Wówczas w wyniku niedowykonania wielu procedur ilość zgromadzonych na kontach NFZ środków niepokojąco wzrosła. Niepokojąco dla wówczas rządzących. Postanowiono zatem w 2022 r. przenieść do budżetu NFZ niektóre zadania finansowane dotychczas osobno z budżetu państwa. Dotyczyło to m.in. ratownictwa medycznego, procedur wysokospecjalistycznych, darmowych leków dla seniorów czy programów lekowych.

Ta zmiana spowodowała zużycie w 2023 r. praktycznie całej rezerwy pozostałej po pandemii. A ponieważ przeniesione zadania w NFZ już pozostały, w 2024 r. nie było skąd ich finansować i dziura w budżecie NFZ przekroczyła 30 mld zł. Niestety, brak konkretnych działań powoduje, że rośnie ona i w kolejnych latach może zupełnie załamać cały system finansowania ochrony zdrowia. Jeżeli rządzący nic lepszego nie wymyślą niż tylko próby obarczania winą za kryzys naszych zarobków.

Klaudiusz Komor, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej

Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 4/2025