Kontraktowe déjà vu
No i jesteśmy po kolejnym procesie kontraktowania usług stomatologicznych. NFZ pozostał głuchy na nasze uwagi o nietrafności decyzji przeprowadzania go w połowie roku. Nerwowość po obu stronach i pośpiech, w jakim prowadzono całe postępowanie, potwierdza tylko słuszność naszych sugestii o przeniesieniu kontraktowania na kolejne półrocze. Dałoby to czas obu stronom na spokojne przystąpienie do nowych umów z nowym rokiem. Było jednak, jak zwykle.
Foto: Marta Jakubiak
We wszystkich oddziałach, które ogłosiły konkurs, czas na złożenie ofert był tak minimalny, jak tylko pozwala ustawa, czyli 14 dni na przełomie lutego i marca. Tylko bydgoski NFZ zaspał i ogłosił konkurs 11 kwietnia. Niektóre oddziały zorganizowały szkolenia dla oferentów, tak było np. w Małopolsce, na Opolszczyźnie czy Śląsku. Jednak wszędzie standardem, poza oddziałem lubuskim, był bardzo utrudniony kontakt z biurami konkursowymi, w których telefony były zawsze zajęte.
Negocjacje nie zaskoczyły nikogo – jak zwykle fikcja. Pozycja monopolisty w takich sytuacjach jest niezwykle satysfakcjonująca. Niestety, pracownicy NFZ również nie ustrzegli się arogancji. W celu poprawy rankingowania oferty zmuszano lekarzy do dużego obniżenia ceny (zaproponowania dodatkowej, poza wymaganą), popołudniówek lub pracy dodatkowo w soboty, często poza podstawowym harmonogramem. Ciekawostką, przynajmniej w kujawsko-pomorskim, było to, że pośpiech zmusił do prowadzania negocjacji nawet w soboty i niedziele, a telefony z informacją: „Proszę przyjechać za dwie godziny”, nie były rzadkością.
W większości województw obniżono wartość tzw. etatu przeliczeniowego, w kujawsko-pomorskim, podkarpackim i wielkopolskim z 15 tys. na 12 tys. pkt. Biorąc pod uwagę, że wymagane jest do niego nadal 30 godz. pracy, to de facto zmniejszono wartość godziny pracy lekarza o 25 proc. Najgorsza sytuacja jest jednak w województwie śląskim, gdzie etat ustalono na 8,5 tys., co daje obniżenie finansowania o 44 proc. Różna jest też wartość uzyskana za punkt w kontrakcie ogólnostomatologicznym: od 0,94 zł w mazowieckim do 1,14 zł w Wielkopolsce. W lubelskim uzależniono wartość punktu od etatu przeliczeniowego: przy 10 tys. – 1,15 zł, przy 12 tys. – 1,05 zł.
Powszechne było również obniżanie części przyznanego etatu. Częściej niż do tej pory przyznawano tylko pół etatu, zwłaszcza w miastach. Przy obniżonym finansowaniu punktu i nieproporcjonalnie wydłużonym czasie pracy (asysta na jego 50 proc.), praca zaczyna być nieopłacalna.
Jak widać, jest coraz trudniej. Kryzys skłania większą liczbę lekarzy do zawierania współpracy z NFZ, który ma przecież pozycję monopolisty. To sprawia, że fundusz zaczyna pozwalać sobie na wolną amerykankę. Bezspornie jedną z przyczyn takiej sytuacji jest nadmiar dentystów w Polsce. Rodzi się więc pytanie o przyszłość, dalsze zmiany i kształt opieki stomatologicznej w naszym kraju. Trudno oprzeć się wrażeniu, że jeśli Ministerstwo Zdrowia nadal będzie postępowało w taki sposób jak do tej pory, to w całkiem niedalekiej perspektywie możliwe będzie wyeliminowanie usług stomatologicznych ze świadczeń finansowanych ze środków publicznych. Czy to realne, dobre czy złe, w całości czy w części? Nie wiem i odpowiedź na te pytania wcale nie jest prosta, ale może już teraz powinniśmy zacząć zastanawiać się nad nimi.
Lek. dent. Anita Pacholec
Członek Komisji Stomatologicznej Naczelnej Rady Lekarskiej
Przewodnicząca Zespołu ds. współpracy z NFZ i MZ
Artykuł ukazał się w „Gazecie Lekarskiej” nr 8/9 2014