2 kwietnia 2025

Lepszy od najlepszego antybiotyku

To pierwszy taki projekt w Polsce – mówi o doustnej mikrobiocie jelitowej dr hab. n. med. Jarosław Biliński, laureat konkursu „Wdrożenie innowacji w opiece zdrowotnej” NIL IN w kategorii Innowator/Innowatorka, członek Naczelnej Rady Lekarskiej. Naukowiec zdradza, czym dokładnie jest ten projekt i z jakimi trudności mierzył się przy jego realizacji.

Foto: WUM

Dr hab. n. med. Jarosław Biliński jest laureatem wielu konkursów, a udział w konkursie „Wdrożenie innowacji w opiece zdrowotnej” zorganizowanym przez Sieć Lekarzy Innowatorów NIL IN był dla niego sposobem na sprawdzenie się na tle innych lekarzy innowatorów.

– Chciałem zobaczyć, jak mój pomysł, czyli firma badawczo-rozwojowa, którą założyłem (Human Biome Institute – przyp. redakcji), jako komercjalizacja badań naukowych będzie odebrana przez wybitne osobowości, które były w kapitule konkursu. Stwierdziłem, że warto spróbować, i aplikowałem. Wszyscy bardzo pozytywnie wypowiedzieli się zarówno na mój temat, jak i firmy. Bardzo mnie to cieszy. Dużo pracuję u podstaw, w zamknięciu, a przecież trzeba się też wypromować. Udział w konkursie był motywacją do tego, by nagłośnić to, co robimy, bo już na tym etapie jest to po prostu potrzebne – wyjaśnia.

Projekt wyszedł od potrzeby klinicznej

Doc. Jarosław Biliński został nagrodzony za wdrożenie innowacji Mbiotix HBI Caps – doustna mikrobiota jelitowa. Jak tłumaczy, pomysł na ten projekt wyszedł od potrzeby klinicznej. Jako lekarz, który zajmował się hematologią, pracował głównie przy przeszczepianiu szpiku z pacjentami wymagającymi chemioterapii.

– Na początku mojej pracy zdałem sobie sprawę, że mikrobiom, czyli bakterie jelitowe, cały ten ładunek antygenowy, który mamy w przewodzie pokarmowym, odgrywa ogromną rolę w stymulacji układu odpornościowego. I to było widać przy chemioterapiach, szczególnie przy przeszczepieniu szpiku, kiedy chory miał na przykład powikłanie gastrologiczne i towarzyszyły temu wysypki na skórze czy ból brzucha. Z drugiej strony mierzyliśmy się wtedy z problemem kolonizacji bakteriami opornymi na antybiotyki u naszych pacjentów – opowiada Jarosław Biliński.

Mowa o pacjentach w szpitalach, którzy mają styczność z tzw. superbakteriami, opornymi na większość antybiotyków.

– Kiedy zacząłem specjalizację, był ogromny problem z bakterią o mechanizmie oporności New Delhi. Jest to oporność praktycznie na wszystkie antybiotyki. Wielu pacjentów było skolonizowanych, a w ich jelitach znajdowały się połknięte bakterie, najczęściej z przestrzeni szpitalnej. Jeżeli podawana jest chemioterapia czy inna ciężka terapia, u człowieka spada odporność. Ta bakteria może przedostać się do krwi, co znaczy, że przechodzi przez ścianę jelita, powoduje sepsę lub ciężkie powikłania narządowe. Nie ma antybiotyku, by to leczyć, lub jest ich bardzo mało – mówi Jarosław Biliński.

Jak wspomina, tuż po jednej z konferencji profesor Grzegorz Basak opowiedział o przeszczepieniu kału w chorobie Clostridioides difficile, czyli ciężkiej biegunce poinfekcyjnej. Lekarze wspólnie zaczęli się zastanawiać, czy może to również zadziałać na dekolonizację bakterii antybiotykoopornych, skoro tę jedną potrafi mikrobiota zniszczyć. – Napisaliśmy projekt do komisji bioetycznej, zaprosiliśmy do współpracy dr. Pawła Grzesiowskiego, który zainicjował przeszczepy mikrobioty w Clostridium w Polsce. Zrobiliśmy pierwsze przeszczepienie, potem całe badanie, które się udało. Wyszło, że u 60 do 79 proc. można usunąć bakterię antybiotykooporną i później znacząco niwelować ryzyko infekcji – opowiada doc. Biliński.

Czym jest doustna mikrobiota jelitowa?

Po licznych publikacjach naukowych powstał pomysł, by założyć spółkę badawczo-rozwojową komercjalizującą tę naukę. – Mikrobiota w kapsułce zgłoszona do konkursu jest pierwszym tego typu produktem w Polsce. Przetwarzamy ją w naszym laboratorium i wytwarzamy zawiesinę, którą można podać przez kolonoskopię czy gastroskopię, oraz kapsułkę. Można ją przyjmować doustnie. Mamy 90-procentową skuteczność w leczeniu Clostridium, nawet najlepszy antybiotyk za kilka tysięcy złotych temu nie dorównuje – opowiada Jarosław Biliński.

Na stronie internetowej Human Biome Institute krok po kroku rozpisane jest, w jaki sposób można zostać dawcą mikrobioty jelitowej. Kluczowe jest to, by być całkowicie zdrowym.

– Tylko pół procent wszystkich osób, które początkowo się zgłaszają, przechodzi dalej. To bardzo mało – mówi Biliński. Lekarz obawiał się, jak środek będzie odbierany przez pacjentów. Kapsułka jest zamrożona, a pacjent przyjmuje ją jako kostkę lodu. – Mamy taki system mrożenia w –80 stopniach. Później szpital również może mrozić w zwykłej zamrażarce przez trzy miesiące. Bywa, że lekarz źle komunikuje pacjentowi, tłumacząc: „dostanie pan przeszczep kału”. Wtedy brzmi to niefortunnie. Staramy się mówić, że nie jest to kał, ale mikrobiota. Jest to przetworzony, natywny, ale oczyszczony materiał, który jest wytwarzany w najwyższych standardach, to załatwia sprawę – tłumaczy lekarz.

Państwo nie wspiera

Pięć lat temu, czyli gdy powstał Human Biome Institute, nie było żadnych grantów na działania badawczo-rozwojowe w obszarze biotechnologii i innowacji. Później pojawiła się perspektywa finansowa KPO i uruchomiono środki unijne. – Biotechnologia obarczona jest dużym ryzykiem. Tylko 3 proc. leków, które są wymyślone w głowie naukowca, ostatecznie jest dostępne na rynku. Jednak jeśli dobrze projektuje się badania na każdym etapie, ma się doświadczony zespół, ryzyko można znacząco zniwelować, a wówczas zysk dla społeczeństwa i państwa jest nieporównywalnie bardziej atrakcyjny niż poniesione koszty. Słyszymy, że to wsparcie grantowe ma się wkrótce zmienić. Dochodzą nas słuchy, że będzie odpowiedni konkurs. Mam nadzieję, że tak się stanie. Inaczej biotechnologia szósty rok z rzędu będzie bez wsparcia. To skandal – grzmi laureat konkursu NIL IN.

To niejedyny problem, gdyż jest jeszcze kwestia regulacji prawnych. Jak tłumaczy doc. Jarosław Biliński, mikrobiota w Polsce nie istnieje, ponieważ nie ma takiego słowa w prawie.

– Zwracaliśmy się do różnych instytucji: od inspektoratów farmaceutycznych, Urzędu Rejestracji po Ministerstwo Zdrowia, już pięć lat temu, chcąc zarejestrować się jako wytwórnia farmaceutyczna lub jej odpowiednik, pracująca w tzw. standardzie GMP, czyli dobrych praktyk wytwarzania. Jest taki wymóg, mówiący że pracujemy w najwyższym standardzie, co zresztą robimy nawet bez tego certyfikatu. Gdy przyszliśmy do jednej z instytucji, mówiono nam, że nie wiadomo, co z tym zrobić, no bo co to jest właściwie mikrobiota? Czy jest to lek, tkanka, komórka, a może wyrób medyczny? Skierowano nas do Ministerstwa Zdrowia, aby wprowadzić choć jednozdaniowe rozporządzenie czy ustawę, czym jest mikrobiota – opowiada.

Doc. Biliński wspomina, że już pięć lat temu rozmawiał z resortem zdrowia, aby wyszło chociaż jedno rozporządzenie w sprawie mikrobioty. – Wtedy wiedzielibyśmy, który odpowiedzialny organ ma nas certyfikować. Tak się nie stało. Usłyszeliśmy, że jest COVID i urzędnicy nie mają czasu na inne rzeczy. Teraz Unia Europejska wprowadziła rozporządzenie Parlamentu Europejskiego nakazujące zarejestrować ją jako substancję pochodzenia ludzkiego. Stworzono też całe ramy prawne – wyjaśnia.

Zdaniem lekarza bardzo ciężko przebić się w Polsce z innowacją, a przecież pacjenci na to czekają.– Mikrobiota jest doskonale udokumentowana w leczeniu clostridium i jej stosowanie ratuje ludzi oraz obniża koszty systemu ochrony zdrowia. To czysty zysk dla NFZ i MZ, dziwi zatem, że nikt nie chce się tym zająć, nie ma mechanizmu dla wdrażania innowacji, w których przypadku udowodniono, że obniżają koszty leczenia – wyjaśnia.

Nie wszyscy lekarze popierają pomysł

Choć w środowisku pacjenckim temat doustnej mikrobioty został dobrze przyjęty, bywa, że wśród  lekarzy zdania na jej temat są podzielone. Jak tłumaczy Jarosław Biliński, są medycy, którzy próbują ten temat wycofać z obiegu. – Dostajemy doniesienia od naszych przedstawicielek handlowych, że są lekarze, którzy nie rekomendują, a wręcz odradzają podanie mikrobioty, powołując się na dwa badania, nie realizując wytycznych i najnowszej wiedzy medycznej – mówi ekspert. W USA były dwa alerty FDA.

– Agencji ds. Żywności i Leków, że po przeszczepieniu mikrobioty kilku pacjentów zmarło i tak było. Okazało się, że Amerykanie nie robili badań na antybiotykooporne bakterie wśród dawców mikrobioty. Przeszczepiono pacjentom jedną z bakterii, która przedostała się do krwi i wywołała sepsę. Na szczęście 95 proc. medyków, którzy u żyli mikrobioty, wraca do niej, widząc, że działa, a pacjenci wyleczyli się – podkreśla Biliński.

Projekt się dynamicznie rozwija, lecz doc. Biliński razem z zespołem naukowym nie spoczywają na laurach.

Zdaniem lekarza bardzo ważne jest, by dążyć do stworzenia biosyntetycznej mikrobioty, którą raz można uzyskać i hodować wszystkie bakterie w bioreaktorach jako samoodtwarzający się lek. – Musimy iść w kierunku biosyntetycznej mikrobioty. Jest to bardzo trudne technologicznie, wymaga potężnej ekspertyzy i kompetencji w różnych dziedzinach biologii molekularnej, hodowli komórkowych, biofizyki, nauk obliczeniowych, ale nad tym pracujemy – mówi laureat konkursu NIL IN. I dodaje: – To pierwszy lek, który odtworzy cały mikrobiom i nie będzie wymagał już dawców.

Twórca Human Biome Institute nie ukrywa, że przy tworzeniu kolejnych projektów pomaga mu świetny zespół, z którego jest bardzo dumny. – To są ludzie wysokiej klasy, wybitni specjaliści, którzy kończyli Oksford, Cambridge, uniwersytety w Stanach Zjednoczonych. Widzimy efekty tego, co robimy, a nasze hipotezy w badaniach naukowych się potwierdzają. Jeżeli będzie jeszcze tylko wsparcie państwa i dobre nastawienie rynkowe, będzie super – podsumowuje.

Sylwia Wamej

Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 2/2025