Marcin – więzień Królowej Śniegu (fragment)
Urodziła dwóch ślicznych chłopców. Uczyli się w przedszkolu chętnie, ale miała wrażenie, że Jakub jest dla introwertycznego i zamkniętego w sobie Marcina holownikiem, a Marcin dla Jakuba hamulcowym. Dorastali razem, ale trochę nierówno.
Kiedy mieli sześć lat, urodziła się Monika, którą wszyscy uwielbiali i rozpieszczali. Chłopcy byli w pierwszej klasie liceum, zimą wyjechali na wycieczkę, podczas której Jakub złamał nogę. Złamanie było poważne, chłopiec przeszedł operację i długo nie chodził do szkoły. Nieźle radził sobie z nauką w domu.
Tymczasem Marcin przestał lubić szkołę, do której chodził bez brata. Przychodził do niej coraz rzadziej, nie pamiętał tematów, nie odrabiał lekcji. Wkrótce na samą myśl o szkole ogarniał go lęk tak potężny, że budził się z bólem brzucha, nie potrafił nawet sam przejść przez ulicę. Coraz częściej wybuchał gniewem, niszczył ulubione przedmioty.
Po kilkunastu latach od narodzin chłopców, w zimowy poranek, Dorota jak dawniej szła przez park, ale tym razem była zrozpaczona. Łzy płynęły jej strumieniami po policzkach, a płatki śniegu nie nadążały chłodzić jej płonących oczu. Nigdy nie sądziła, że usłyszy takie słowa od swojego dziecka. Czy Marcin ją kochał? Czy kochał kogokolwiek? Czy potrafił kochać?
Zrozumiała, że chłopiec bardzo źle i coraz gorzej znosi nawet niewielkie zmiany w codziennej rutynie, zamyka się w swoim świecie i zrobi wszystko dla chwili samotności. Nie zawaha się użyć słów najcięższego kalibru, żeby ją wypłoszyć ze swojego pokoju.
Nie mogła się poddać, nie mogła go przyzwyczaić, że przejmuje kontrolę. Ale tak naprawdę nie wiedziała, co zrobić. Za tydzień miała sesję egzaminacyjną, pracowała jako nauczycielka akademicka, a tymczasem nie była w stanie się na niczym skupić. Te wybuchy złości trwały już od kilku tygodni. Nie była zbyt wierząca, ale słowa skierowane do Stwórcy popłynęły same. – Boże, uratuj Marcina, pozwól mu żyć szczęśliwie jego szczęściem, otocz opieką jego wrażliwą duszę, zajmij się nim, bo ja nie potrafię.
Przypomniała sobie baśń Andersena o Królowej Śniegu i lustro Złego Czarodzieja zamieniające piękno w brzydotę, które odbijało świat, wydobywając wszelkie zło i zamieniając wszystko, co dobre, w jego przeciwieństwo. Odłamki tego lustra zadomowiły się w oczach i sercu Marcina, oślepiły jej dziecko i zamroziły jego serce. Już jej nie widział ani nie rozumiał, był okrutny w słowach. Postanowiła, że pójdzie do lodowego pałacu, boso, po kamieniach i odbierze swoje dziecko.
Ewa Gluza
O autorce:
- Laureatka XIII edycji Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego dla Lekarzy im. Prof. Andrzeja Szczeklika „Przychodzi wena do lekarza”. II miejsce w kategorii Proza. Urodziła się w Wieluniu, dzieciństwo i okres młodzieńczy spędziła w Wieruszowie, tam ukończyła liceum. Jest absolwentką Akademii Medycznej we Wrocławiu, gdzie mieszka od studiów.
- Wiele lat pracowała w Klinice Chorób Wewnętrznych, Zawodowych i Nadciśnienia Tętniczego, następnie w Dolnośląskim Centrum Chorób Płuc. Uzyskała specjalizacje w dziedzinach chorób wewnętrznych i pulmonologii, obroniła pracę doktorską z interny. Od kilku lat pracuje wyłącznie ambulatoryjnie jako pulmonolog, internista oraz w orzecznictwie lekarskim. Jest też kierownikiem medycznym w placówkach niepublicznej opieki zdrowotnej.
- Jej pasje to literatura i film, od dawna pisze fraszki, wiersze i opowiadania; fotografuje. Jeśli czas pozwala, maluje. Od 2023 r. należy do Unii Polskich Pisarzy Lekarzy. Laureatka konkursu „Przychodzi wena do lekarza” w 2022 i 2023 r. W 2024 r. nakładem wydawnictwa Dolnośląska Izba Lekarska ukazała się jej książka „Pamiętaj, Teresko”, która zawiera opowiadania, wiersze i fraszki.