11 maja 2024

Mąż i żona

Rzecz stoi na ostatnim krańcu przyzwoitości – pisał krytyk z epoki. Dzieła podobne zawsze są i będą potrzebnymi młodzieży płci obojga – twierdził w prywatnych listach o swych obscenicznych utworach autor. 230 lat temu urodził się ponadczasowy skandalista polskiej literatury Aleksander Fredro. Trudno zatem nie wspomnieć komediopisarza w roku, któremu patronuje. Hrabio miły, zaczynamy!

Fot. pixabay.com

Pacjentem był trudnym. Chorował, cierpiał i stękał. Dna moczanowa zadawała mu bolesne ciosy, a nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, zamiast humor poety poprawiać, wpędzało go w coraz głębszą depresję.

„Zapiski starucha” różniły się więc mocno od frywolnej „Sztuki obłapiania”, cenzurowanej przez wiele pokoleń wydawców i krytyków i odważnie wydanej z rysunkami Szymona Kobylińskiego dopiero w 1990 r! Pod koniec poprzedniego sezonu zaproponowałem izbową wycieczkę do Łodzi, by spojrzeć po raz kolejny na „Zemstę” w nowej realizacji Krzysztofa Jasińskiego w Teatrze Jaracza.

Jedna z pań doktor zapytała, czy jestem pewien, że na szkolną ramotę znajdę chętnych. Stereotyp tego zdania mnie zaskoczył, gdyż od kilku dekad Fredro jest jakby odkrywany de novo – jest współczesny! Realizacje „Ślubów panieńskich” w Rozmaitościach i Narodowym, „Fredraszki” na scenie przy Wierzbowej czy „Pan Jowialski” z Opanią i Malajkatem w Polonii były inscenizacjami przełomowymi. Co ciekawe, „Damy i huzary” realizowane w moim rodzinnym Płocku są w trakcie tournée spektakli plenerowych, które gromadzą ogromną publiczność pod chmurką i kończą się długimi owacjami publiczności.

Pięć lat temu realizowałem przy współpracy z prof. Anną Kuligowską-Korzeniewską, autorytetem z Akademii Teatralnej w Warszawie i redaktorem nowych wydań komedii fredrowskich, dwie mało znane jednoaktówki „Teraz” i „Świeczka zgasła”. Jedną z seniorami z Uniwersytetu Trzeciego Wieku, a drugą z utalentowanymi aktorsko licealistami. Recytacja „Pawła i Gawła” w wykonaniu kilku chórów lekarskich w Gnieźnie (Teatr Fredry), pokazywała, jak różni się indywidualne spojrzenie na świat z góry i z dołu, choć w jednym domku są przecież nasze izby.

Komedie Hrabiego od lat reklamuję jako dzieła wyłącznie dla dorosłych. Wszystkie są podszyte erotyką, a czasem nawet swoistą pornografią. Trzy akty „Męża i żony” pisane wierszem wyprzedzały balzakowskie rozważania o fizjologii małżeństwa prawie o dekadę. Obydwa dzieła spotkały się ze skrajnymi recenzjami: od oburzenia do zachwytu. Jedni przypisywali im sprośność, inni zrywający z hipokryzją opis rzeczywistości.

Obydwa, mimo upływu lat i wielu podobnych w wymowie dzieł, które od tamtej pory powstały, są na swój sposób wciąż aktualne. W letni wieczór wybrałem się więc do Teatru Polonia, by zobaczyć na scenie Małgorzatę Kożuchowską (żona Elwira), Marię Dębską (Justysia) i braci Hycnar: Marcina i Jędrzeja w rolach hrabiego Wacława (mąż) i Alfreda. Idąc Marszałkowską, obliczałem na palcach wcześniej oglądane realizacje i stwierdziłem, że zawsze było ciekawie.

W Polskim grali na modłę lat dwudziestych. W Nowym Hanuszkiewicz do finału włączył piosenkę Krzysztofa Krawczyka z muzyką Gorana Bregovicia: – Mój przyjacielu, byleś mi naprawdę bliski… a do sypialni wszedłeś sam. W czasie pandemii hitem teatralnej sieci był balet, tak, tak, balet „Fredriana”: „Mąż i żona” w opracowaniu Anny Hop do utworów Stanisława Moniuszki. Biletów na ten spektakl zdobyć w praktyce nie można do dzisiaj. Elwira Beaty Ścibakówny i Alfred Grzegorza Małeckiego – pamiętam jako aktorski majstersztyk, godny sceny narodowej.

Na 6. Piętrze komedia miała nadkomplety i gwiazdy. Konkurencja była zatem duża, ale Krystyna Janda z reżyserską precyzją wydobyła to, co najlepsze w przesileniu opisanym rymem przez hrabiego Aleksandra. Balzac nazwał owo przesilenie wojną domową, dodając, że obyczaje są hipokryzją narodów, a hipokryzja ta może być mniej lub więcej udoskonalona.

Taka prosta fabuła, a tyle można wyciągnąć z niej wniosków. Wszyscy bohaterowie kłamią, zdradzają się wzajemnie i prowadzą podwójne życie, łącznie z zapijaczonym kamerdynerem. Inteligenci w białych rękawiczkach, pilnujący własnych interesów, przedmiotowo traktujący żony, kochanki, kochanków, mężów, pracodawców, służbę i wiejski motłoch. Igraszki. Berek. Zabawa w chowanego.

Fredro dla dorosłych mężów i żon – ramota sprzed dwustu lat. Znacie? Znamy! – To posłuchajcie! A nuż odnajdziecie kogoś ze swojego otoczenia. W cynicznej grze ludzi dystyngowanych, wykształconych i dobrze wychowanych.

Jarosław Wanecki, pediatra, felietonista