Młoda lekarka z Londynu: nie wykluczam powrotu do kraju
Jest mnóstwo pracy, a lekarzy brakuje. Z Martiną Leczycką, młodą lekarką odbywającą specjalizację z interny w Londynie zachodnim, rozmawia Lidia Sulikowska.
Jak wyglądają pierwsze lata pracy lekarza w Wielkiej Brytanii?
Absolwent medycyny idzie na staż podyplomowy, który trwa dwa lata. Nie ma egzaminu końcowego, a już po pierwszym roku stażu uzyskuje pełne prawo wykonywania zawodu. Jest mnóstwo pracy, szczególnie podczas dyżurów, kiedy trzeba opiekować się dużą liczbą pacjentów i nie zawsze jest czas, by skonsultować się ze swoim opiekunem. Tutaj młodzi lekarze są od razu rzucani na głęboką wodę. Dyżury odbywają się w blokach nawet po 3-4 noce z rzędu.
Co ze szkoleniem specjalizacyjnym?
Proces ubiegania się o miejsce specjalizacyjne jest sformalizowany i centralnie sterowany. To, na jaką specjalizację się dostaniemy i w jakim regionie będziemy ją odbywać, zależy od miejsca na liście rankingowej, a pozycja na niej uzależniona jest od przyznanej nam liczby punktów. Dodatkowe punkty można zyskać m.in. za zrobienie doktoratu, publikacje naukowe, prezentacje na konferencjach, prowadzenie szkoleń, a także za tzw. quality improvment projects, czyli wdrożone w życie pomysły poprawiające jakość w systemie ochrony zdrowia.
Podczas rekrutacji jest też przeprowadzana rozmowa, podczas której pada pytanie z zakresu etyki, np. co robić, gdy twój opiekun przychodzi do pracy po alkoholu. Im więcej punktów, tym większa szansa na wymarzoną specjalizację. Co ciekawe, specjalizant nie ma wiodącej jednostki prowadzącej – zatrudnia nas system, a poszczególne zakresy programowe możemy realizować w różnych placówkach. To, w jakich, znowu zależy od pozycji rankingowej. Wysokość pensji dla specjalizanta też jest ustalana centralnie – jest to ok. 3 tys. GBP netto. Można pracować w prywatnych placówkach dopiero po uzyskaniu specjalizacji I stopnia.
Jakie są główne różnice pomiędzy polskim a brytyjskim systemem ochrony zdrowia?
Tutaj duży nacisk kładzie się na pracę zespołową. Wypisanie pacjenta ze szpitala nie jest tylko decyzją lekarza prowadzącego, potrzebne są dodatkowe konsultacje w zależności od potrzeb, np. fizjoterapeuty, diabetologa, terapeuty zajęciowego czy pracownika socjalnego. Chodzi o to, aby pacjent po powrocie do domu miał zapewnioną opiekę oraz potrzebny sprzęt. Szpitale mają też specjalny zespół zajmujący się tzw. trudnymi wypisami ze szpitala, np. osobami bezdomnymi czy niesamodzielnymi, dla których trzeba znaleźć miejsca do zamieszkania, np. w domach opieki lub kwaterach przyznawanych na czas całkowitego wyzdrowienia.
Jak z perspektywy lekarza ocenia pani warunki pracy?
Na pewno można ponarzekać na biurokrację. Wszystko musi być udokumentowane – każda rozmowa z pacjentem lub jego bliskimi, wszelkie decyzje terapeutyczne, ustalenia z pielęgniarkami etc. To zajmuje sporo czasu. Lekarze specjaliści II stopnia i konsultanci nagrywają swoje obserwacje i zalecenia na dyktafon, które do karty wpisują sekretarki medyczne. Niestety lekarze bez specjalizacji i specjaliści I stopnia takiego komfortu nie mają.
Poza tym jest mnóstwo pracy, a lekarzy brakuje. System wspierają pielęgniarki, tyle tylko że ich też jest za mało i są one wyspecjalizowane do konkretnych zadań, np. do opieki paliatywnej, do wkłuć centralnych, do pielęgnowania ran etc. Co ciekawe, jeśli na oddziale nie ma pielęgniarki od wkłuć, albo od pobierania krwi, to musi zająć się tym lekarz. Pielęgniarki mogą cewnikować tylko kobiety, jeśli na dyżurze nie ma pielęgniarza, to za cewnikowanie odpowiada lekarz. Do takich zadań przeważnie wykorzystuje się tych młodych.
Na co najbardziej narzekają pacjenci?
Brytyjczycy są dumni, że mają powszechny, bezpłatny system ochrony zdrowia, mimo że czasem on niedomaga. Oczywiście problemem są kolejki do specjalistów. Mamy duże braki kadrowe, dlatego w dużej części system opiera się na imigrantach. Niestety zdarza się, że osoby, które mówią z delikatnym akcentem, czasem spotykają się z mniejszym zaufaniem pacjentów.
Czy chciałaby pani leczyć w Polsce?
Rozważam to. Zamieszkałam w Wielkiej Brytanii w wieku kilkunastu lat. Na okres studiów wróciłam do kraju – w ramach zajęć płatnych prowadzonych w języku angielskim, a następnie odbyłam staż podyplomowy. Do Londynu wróciłam ze względów osobistych.