Nie dawaj się zbyć. Mów, dopóki możesz
Choroba dezorganizacji wcześnie wykryta ma większe szanse na wyleczenie. Nie pozwólmy się uciszyć „obiecankami cacankami” – pisze Anna Gołębicka.
Regionalny oddział instytucji państwowej. Marny budynek, gdzie zimą za zimno, a latem za gorąco. Winda nie działa. Strach włączyć czajnik, bo „korki wywali”. W ciasnych pokoikach siedzą urzędnicy i rozpatrują ważne dla ludzi i rozwoju regionu wnioski. Bardzo poważnie podchodzą do sprawy. Analizują, sprawdzają, oceniają. Zimą grubiej się ubierają, latem zaś przynoszą własne wiatraczki, które wprawdzie nie rozwiewają gęstej atmosfery, ale ciału jest chłodniej.
„Gdy jeden z kolegów zachorował i było wiadomo, że dłużej go nie będzie, trzeba było między nas podzielić jego obowiązki, bo szefowa powiedziała, że nie ma opcji, żeby kogoś czasowo zatrudnić” – opowiada urzędniczka.
Sterta wniosków rośnie. Obywatel czeka tygodniami, bo urzędnicy w smutnym budynku nie nadążają. Niezadowolenie oczekujących narasta. Gdy dzwoni klient z awanturą, szefowa prosi, żeby jego wniosek położyć na wierzchu i załatwić szybciej. Po co wieść o opóźnieniach ma iść „w miasto”. Szefowa pociesza, rozluźnia napięcia, pilnuje, by zespół pracował… Czy jest dobra? W końcu dba o dobre imię instytucji. O jej wizerunek publiczny. Organizuje pracę, gdy zabraknie pracownika. Obiecuje, że kiedyś w końcu zmienią lokal.
Czy jest dobrą szefową? Żeby nie przedłużać – fatalną. Takie postawy tuszują, że pewne mechanizmy nie działają. Ona udaje, że jest dobrze. Łata dziury, a klient czeka coraz dłużej. Przy dużej ilości pracy i w podłych warunkach łatwiej o gorszej jakości opinie i błędy. To właśnie przez takich szefów regionalnych instytucja na koniec dnia jest słaba, a to, że szefowa jest tarczą, zaś pracownicy próbują być siłaczkami, to jedynie droga do wypalenia, frustracji, złej jakości obsługi i braku rozwoju.
I dokładnie tak samo dzieję się często w ochronie zdrowia. Ci na dole próbują jakoś zaradzić. Siłacze i siłaczki, do czasu gdy dopadnie ich wypalenie, chcą pokazać, że dadzą radę. Niestety, z każdym rokiem jest tylko więcej frustracji i zgorzknienia. W końcu realny problem braku organizacji wybija w małych, dziwnych rzeczach, na przykład dlaczego pracownik niemedyczny w szpitalu ma prawo do 150 zł za okulary do komputera raz na trzy lata, a lekarz – nie.
To wszystko brzmi jak jakiś marny stand-up, ale przytoczone tu historie wydarzyły się naprawdę. Gdy po latach pracy odkrywasz, że wtedy, gdy ty siedziałeś dzielnie w szpitalu po godzinach (bez nadgodzin), bo inni już wyszli, a pacjent był ciężki, zaś ci „inni” w tym czasie zarobili „w prywacie” na dość luksusowe życie, masz poczucie, że wygrałeś konkurs na frajera. I jest to niepodważalne. Brak asertywności jest równy z godzeniem się na bycie ofiarą własnej ofiary i zahamowaniem zmiany na lepsze.
Jeśli coś ci w miejscu pracy realnie przeszkadza, nie bądź bohaterem. Nikt ci medalu nie da, a nawet jeśliby dał – lepszy medal czy zdrowa głowa? Zgłaszaj od razu, co można poprawić, bo od tego zależy twoja efektywność, jakość i zadowolenie. Nie daj się uciszyć „obiecankami cacankami” i pilnuj, by to, co zgłaszasz, nie zatrzymało się na „tarczy” twojego bezpośredniego przełożonego.
Szefowie, głównie średniego szczebla, często robią wiele, żeby problemy nie rozlały się dalej, bo im w sumie w tym bywa bardzo wygodnie. Czasem myślą, że im mniej problemów zgłaszają, tym są lepszymi szefami. Czegoś wysłuchają, coś zbuforują, nic nie zrobią. Karawana jedzie dalej, utrwalając patologię.
Dobra organizacja to taka, która słucha, słyszy i wyciąga wnioski. Jeśli ktoś na górze, komu płacą, żeby organizował ci pracę, nie wie o problemach, to ich nie zmieni. Jeśli coś ci przeszkadza, mów o tym jasno i konsekwentnie na etapie, gdy będziesz jeszcze w stanie mówić o tym racjonalnie, nie obrażając nikogo. Mów, zanim się zestarzejesz w zgryzocie i złości na okulary za 150 zł.
Nie daj się zbyć szefowi średniego szczebla, nie przekonawszy się, że nie poszło to dalej. Ci na dole nie mogą łatać dziur. Nie na tym polega systemowa zmiana. Choroba dezorganizacji wcześniej wykryta ma większe szanse na wyleczenie.
Anna Gołębicka, ekonomistka, strateg komunikacji i zarządzania