22 listopada 2024

Nie przyzwyczajać do patologii

Narodowy Fundusz Zdrowia przeznacza na opiekę stomatologiczną zaledwie ok. 1,8 mld zł rocznie – pisze Lucyna Krysiak.

Foto: pixabay.com

Polska stomatologia, jeśli chodzi o finansowanie, funkcjonuje dwutorowo – świadczone są usługi dentystyczne, za które pacjenci płacą z własnej kieszeni, a także refundowane przez NFZ zgodnie z koszykiem świadczeń gwarantowanych.

Fundusz na opiekę stomatologiczną przeznacza rocznie ok. 1,8 mld zł. W opinii lekarzy dentystów, którzy realizują kontrakty na NFZ, ta kwota powinna być co najmniej podwojona, o co środowisko stomatologiczne zabiega od lat. Problem niedofinansowania pogłębia się z powodu COVID-19. Pandemia również stomatologię wywróciła do góry nogami i w obecnej sytuacji nawet te zaniżone kontrakty trudno zrealizować.

Na wolniejszych obrotach

Narzucone gabinetom reżimy sanitarne w związku z COVID-19 sprawiły, że ich praca zwolniła tempo. – Stosując się do wytycznych Ministerstwa Zdrowia w tym zakresie, lekarz dentysta jest w stanie przyjąć zaledwie pięciu pacjentów dziennie. To oznacza, że w żaden sposób nie można zmieścić się w terminie z realizacją kontraktu – tłumaczy dr Anita Pacholec, przewodnicząca Zespołu do spraw świadczeń stomatologicznych finansowanych ze środków publicznych Komisji Stomatologicznej NRL.

Aby złagodzić problem, płatnik zaproponował, że niezależnie od tego, w jakim stopniu lekarze dentyści byli w stanie zrealizować kontrakt, wszystkim wypłaci co miesiąc 1/12 jego wartości. Jednak ta oferta była tylko ważna do września i nie jest to bezzwrotna pomoc. Lekarze, kiedy zaczną przyjmować pacjentów w normalnym trybie, będą musieli się z tych pieniędzy rozliczyć. Zatem jest to rodzaj nieoprocentowanego kredytu. – Część stomatologów przystało na to rozwiązanie, licząc, że problemy z płynnością finansową znikną wraz z zanikaniem SARS-CoV-2, ale z chwilą, kiedy wirus znów zaatakował i nie zamierza odpuścić, obawiamy się, co będzie dalej – tłumaczy dr Anita Pacholec.

Po rozmowach przedstawicieli Komisji Stomatologicznej NRL z prezesem NFZ termin, w którym lekarze dentyści muszą wykonać kontrakt, przedłużono do czerwca 2021 r., ale już wiadomo, że nawet w takim czasie odrobienie zaległości będzie bardzo trudne. – Jeśli nie jesteśmy w stanie wykonać podstawowego kontraktu, to jak wykonamy piętrzące się z miesiąca na miesiąc zaległości? To nierealne – mówi dr Anita Pacholec i dodaje, że nie sprzyja temu także niska zgłaszalność pacjentów, którzy w obawie przed zarażeniem szukają pomocy stomatologa w ostateczności.

Dr Andrzej Cisło, wiceprezes NRL i przewodniczący Komisji Stomatologicznej NRL zwraca uwagę, że wśród świadczeniodawców na NFZ są także gabinety szkolne, które w czasie pandemii nie miały najmniejszych szans zrealizować kontraktów, ponieważ dzieci nie chodziły do szkoły, i zadaje pytanie, jak w ich wypadku potraktować pomoc w postaci 1/12. Andrzej Cisło uważa, że sprawa jest otwarta, ponieważ pandemia trwa i resort zdrowia będzie musiał podjąć jakieś działania w tej sprawie.

Podnieść stawki

Wszelkie wyceny stomatologicznych świadczeń publicznych w ogóle nie uwzględniają takich kosztów jak amortyzacja sprzętu, czynsz, media, ubezpieczenia. Trudno też w tych wycenach dostrzec koszt pracy godny dobrze wykształconego medyka. Walka środowiska stomatologicznego o podniesienie stawek toczy się od lat, ale niestety bez spektakularnych sukcesów. Udało się wynegocjować wzrost wyceny w zakresie endodoncji (leczenie kanałowe) średnio o 260 proc. To z pewnością krok w dobrą stronę, gdyż stawki za te świadczenia były kuriozalnie niskie.

Problem tylko w tym, że tych zabiegów nie wykonuje się wiele i nawet taki wzrost wyceny w niedostatecznym stopniu wpływa na ogólną rentowność kontraktu. Ilość tych zabiegów to tylko około 3 proc. wszystkich wykonywanych świadczeń, więc dla całości problemu ten wzrost jest w zasadzie symboliczny. Komisja Stomatologiczna NRL prowadzi rozmowy z NFZ nad przeszacowaniem zabiegów chirurgicznych. Zawsze w dochodzeniu do takich ustaleń płatnik jest wstrzemięźliwy, przekonując, że wzrost wycen z matematycznego punktu widzenia ogranicza dostępność do świadczeń refundowanych. Czy jest zatem wyjście, które zadowalałoby zarówno lekarza, jak i płatnika?

Dr Dariusz Paluszek, członek Komisji Stomatologicznej NRL, uważa, że nie chodzi tylko o wysokość stawek, czas zmienić myślenie o sposobie kontraktowania usług. – Gdyby koledzy stomatolodzy masowo zaczęli wypowiadać umowy z NFZ, płatnik, któremu zależy na utrzymaniu sektora publicznego opieki stomatologicznej, musiałby znaleźć rozwiązanie – tłumaczy dr Paluszek i zaznacza, że podniesienie ogólnej wyceny o parę procent nie może być satysfakcjonujące. W jego ocenie rozwiązaniem byłoby wydzielenie gabinetów świadczących leczenie tylko na NFZ – dla tych podmiotów stawki powinny być wyższe, lekarze zatrudniani na etatach, a dostęp do leczenia powszechny zgodnie z koszykiem świadczeń gwarantowanych.

Wypowiadają umowy

Dostrzegając nawarstwiające się problemy, coraz więcej stomatologów wypowiada umowy z NFZ. Do czerwca tego roku wypowiedziało je około 200-300 gabinetów stomatologicznych (są to dane nieoficjalne). Z danych NFZ wynika z kolei, że spada liczba podpisywanych nowych umów. W marcu tego roku podpisało je 6705 podmiotów, a już w maju – 6680. Generalnie notuje się obniżenie zainteresowania stomatologów kontraktami z NFZ – od 2017 r. ich liczba zmniejszyła się o połowę, a szacuje się, że jeśli Fundusz nie zmieni strategii działania, spadek będzie pięciokrotny. Kontrakty częściej podpisują większe podmioty, ponieważ mimo niskiej opłacalności są one częścią gry marketingowej w walce o pacjenta.  – Mechanizmy ekonomiczne zmiany tej sytuacji istnieją, ale trzeba po nie sięgnąć. Dopóki będą chętni do zawierania kontraktów z NFZ, niewiele się zmieni – konkluduje dr Paluszek.

Potrzebne zmiany

Co do zasadności utrzymywania na rynku usług stomatologicznych sektora publicznego, zdania wśród lekarzy dentystów są podzielone. Wielu z nich uważa, że są tylko kulą u nogi stomatologii. Jednak jest znaczna grupa osób, która dostrzega w nim potencjał. Są przekonani, że bez możliwości leczenia schorzeń jamy ustnej na NFZ znaczna część Polaków, w tym wielu seniorów i dzieci, byłoby całkowicie pozbawionych opieki dentystycznej. Andrzej Cisło, podczas V Kongresu Wyzwań Zdrowotnych (Health Challenges Congress, HCC) w sesji „Stomatologia: partner z potencjałem” podkreślał, że państwo ma obowiązek i narzędzia, aby przywrócić racjonalny wymiar publicznej opiece stomatologicznej, ale z jakichś powodów tego nie robi.

Zaznaczył też, że stomatologia na NFZ i komercyjna nie są od siebie całkowicie niezależne, jak by się wydawało, ponieważ całkowity upadek leczenia ze środków publicznych wykluczy znaczną część społeczeństwa z leczenia w ogóle, co będzie musiało odbić się na możliwości podjęcia kiedykolwiek profesjonalnego leczenia przez tych pacjentów w sektorze komercyjnym. Dalej znacząca grupa lekarzy dentystów funkcjonuje w obu tych systemach. Słowem, komercyjna stomatologia, bez tej opartej na powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym, nie byłaby w tym miejscu, w jakim się znajduje obecnie. Nie ma zresztą potrzeby dokonywania tak trudnych wyborów.

– Państwo polskie stać na przyzwoitą publiczną stomatologię. Gorzej tylko z przełamaniem powszechnego już w wielu obszarach zjawiska, jakim jest „wrośnięcie problemu w pejzaż”, czyli powolne przyzwyczajenie wszystkich do patologii, zamiast zdecydowanej z nią walki – podsumowuje Andrzej Cisło.

Lucyna Krysiak