Noce i dnie
Powinienem wyjść z teatralnych ram i przestać ukrywać się za kulisami spektakli. Opowiadanie o problemach stanu lekarskiego poprzez pryzmat dramaturgii scenicznej jest urocze i tajemnicze, ale nie zawsze pozwala na jednoznaczne odczytanie intencji recenzenta. Gdy ważenie słów staje się bohaterstwem i tchórzostwem jednocześnie, trzeba wybrać między nocą a dniem.
Sezon 2024/25 upłynie w wielu izbach pod hasłami jubileuszowych wypominek. Trzy i pół dekady temu, w listopadowe dni, odbywały się w całej Polsce wybory delegatów na okręgowe zjazdy lekarzy.
Historia tamtych wydarzeń jest coraz bardziej prześwietlona i wyidealizowana, ale niezaprzeczalnym faktem pozostaje osiągnięcie wielopokoleniowego celu odrodzenia samorządności zawodów lekarskich. Z biegiem lat wypełnianie szczytnych idei codziennością dla jednych stało się niezrozumiałą biurokracją, a dla innych elitarnym korporacjonizmem.
Oczekiwania tysięcy lekarzy i lekarzy dentystów wobec izbowych zadań były, są i zapewne będą tak skrajnie różne, że w praktyce trudno znaleźć wspólny mianownik. I tylko zasady etyczne, przynajmniej w sferze werbalnej, nadal bardziej nas łączą, niż dzielą, choć głos o ich archaiczności odbijał się echem w kuluarach debaty kodyfikacyjnej.
Maria Dąbrowska, pisząc „Noce i dnie”, nie przypuszczała nawet, że powszechną znajomość powieści zawdzięczać będzie filmowej realizacji Jerzego Antczaka. Z kolei reżyser uważał, że jego dzieło ma szansę przetrwać w świadomości widza nie dłużej niż… siedem lat. Przestrzelił o tyle, że w przyszłym roku minie pół wieku od premiery, a oglądalność nadal ma się dobrze.
Tym niemniej przekaz zaczął się najprawdopodobniej pokrywać kurzem, o czym świadczy pomysł inscenizacji Michała Siegoczyńskiego w toruńskim Teatrze Horzycy. Saga rodu Niechciców została zaopatrzona przez dramaturga nowej odsłony w powszechnie używany zasób słów wulgarnych, podkreślających emocjonalne rozterki bohaterów i podkręcających gwałtowne reakcje publiczności. Całość wypada nawet nieźle, groteskowo i z dystansem, poza tym że zastanawiający jest cel, jaki realizatorzy chcieli osiągnąć.
Ustawom o izbach lekarskich z 1989 i 2009 r. daleko do prozy Marii Dąbrowskiej, chociaż niejedną noc i niejeden dzień poświęcono na cyzelowanie każdego artykułu. Precyzyjnie cele i narzędzia ich realizacji, struktura organów, kompetencje i role rozpisane na podpunkty nie nadają się raczej do filmowej ekranizacji.
Rozmowa o odpowiedzialności zawodowej nie porywa medycznych mas. Stąd pewnie zaangażowanie na poziomie kilkunastu procent i pytanie o izbowe korzyści w dzień gabinetowej pracy i dyżurową noc. Stąd nieustanne wypatrywanie liderów na miarę mglistych oczekiwań i autorytetów, których nie podrywają złe języki, nauczone słów wulgarnych.
W ciągu kilku tygodni Krajowa Komisja Wyborcza ogłosi kalendarz, zgodnie z którym po raz dziesiąty wybierzemy delegatów na okręgowe zjazdy lekarzy. Preferowana forma głosowania elektronicznego, dostępnego z poziomu telefonu komórkowego w dzień i w nocy, nie pozostawi tym razem żadnych złudzeń o powszechnym lub marginalnym zaangażowaniu w sprawy samorządowe.
To będzie nie tylko test techniczno-informatyczny, ale także plebiscyt nad dalszymi losami sagi lekarzy i lekarzy dentystów, złączonej wspólnym mianownikiem ustaw, zasad etyki i zakurzonej tradycji. Frekwencja będzie znana po jednym kliknięciu operatora systemu wyborczego. Frekwencja zdecyduje o owacji lub kapitulacji, pokazując siłę reprezentantów lub zawiedzone nadzieje głosujących, lub, co najgorsze, niezrozumienie celów. Frekwencja stanie się zatem kartą przetargową. Izbowym być albo nie być.
Sezon 2024/25 zapowiada się więc pasjonująco. Wzmożenie wszelkiej maści konferencji naukowych, koncertów, jakich jeszcze nie było, aktów strzelistych, wydawnictw specjalnych, nagród za całokształt, prezentów dla seniorów, zabaw dziecięcych, ubezpieczeń darmowych i porad prawnych z minuty na minutę. Afisz, jakiego do tej pory nie było. „Nim noc dojrzeje, ktoś wygra los, ktoś porzuci nas…”.
W pierwszym akcie „Nocy i dni” w Teatrze Horzycy widzowie poznawali nowy język, którym mówili Barbara i Bogumił Niechcicowie. W drugim przyzwyczajali się do pokoleniowej zmiany i odważnej interpretacji tekstu. W trzecim rozczulili się przy słowach małżeńskiej przysięgi: „i że Cię nie opuszczę, aż do śmierci”. Potem wstali do owacji i mimo modnych w sztuce współczesnej rozwiązań utrzymali dużą frekwencję do samego końca. „Aż po noc”.
Jarosław Wanecki, pediatra, felietonista
Maria Dąbrowska „Noce i dnie”, reż. Michał Siegoczyński, Teatr Horzycy, premiera 1 kwietnia 2022