Oko w oko z…
Prezentujemy twórczość doktor Katarzyny Lewickiej, laureatki konkursu „Przychodzi wena do lekarza” (2017).
Foto: pixabay.com
Na początek trochę wstępu
Oko w oko z…
No właśnie kto z kim spotyka się oko w oko w poradni?
Lekarz – Pacjent
Pacjent – Lekarz
Pacjent – Pacjent
Lekarz – Lekarz
A co jeżeli to lekarz zostaje pacjentem? Czyżby nieoczeki‑
wana zamiana miejsc? Zawsze jest to spotkanie…
…Człowiek – Człowiek
#
Kiedy rozmawiamy, patrzymy najczęściej na twarz. Jednak
na twarzy najważniejszą częścią są oczy (nie tylko zawodowo).
Dlaczego? Uśmiech jest wtedy „pełny” kiedy śmieją się rów‑
nież oczy. Bez oczu uśmiech wydaje się sztuczny. Czy (te) oczy
mogą kłamać?
#
Przed wizytą u lekarza ludzie zachowują się lekko nie‑
naturalnie. Motywy są różne: niepewność (co mnie czeka),
pośpiech (bo tyle spraw do załatwienia), obawa (przed diagno‑
zą), zmęczenie i wiele innych. Dlatego ubierają różne „maski
zachowań”. Właśnie pod tą maską ukrywa się pacjent.
#
Zaobserwowane w gabinecie, w poczekalni, trochę z przy‑
mrużeniem oka, trochę w krzywym zwierciadle, trochę na po‑
ważnie…
JATYLEK
JATYLEK jest tylko na momencik, chwilkę, sekundkę.
Ledwo wejdzie przez drzwi od razu mówi: „Ja nie jestem
na wizytę, ja tylko po…” ( receptę, pokazać wynik, zapytać
o jedną sprawę). JATYLEK przypomina motylka, który wpa‑
da przez okno, przysiądzie na moment i już leci dalej. Jeśli jest
jeden motylek, to jeszcze nie problem, ale jeśli jest ich dużo,
dużo więcej, niestety odciągają uwagę. To samo z JATYLKA‑
-MI. Jeśli jest ich za dużo, potrafią wprowadzić chaos i opóź‑
nienia w przychodni. Niestety sprawcy zamieszania pozostają
nieświadomi zamieszania, bo… już są daleko stąd.
CYBERPACJENT
Korzysta z komputera, żeby sprawdzić swoje objawy. Prze‑
czytał tyle informacji, że potrafi sobie postawić rozpoznanie,
a nawet wybrać właściwe leczenie. I wszystko byłoby „super”,
gdyby nie fakt, że niektóre leki są dostępne tylko na receptę.
I właśnie w tym miejscu „wchodzi na scenę” lekarz, ponieważ
on posiada i pieczątkę, i receptę. CYBER – P nie potrzebuje
konsultacji, bo diagnozę już ma, ale przez grzeczność pozwala
się zbadać. Problem zaczyna się, gdy lekarz „wymyśli” inne
rozpoznanie albo inne leczenie. Oj, zaczynają się schody.
Niestety. CYBER – P najczęściej udaje, że słucha, bierze (jeśli
trzeba) receptę i… To by było na tyle.
Idzie do kolejnego lekarza i scenka się powtarza, jak w ko‑
mendzie „kopiuj‑wklej”.
JASIU WĘDROWNIK
Podobnie jak poprzednik, JASIU wędruje po lekarzach.
Jednak z innych powodów. Chce mieć pewność co do diagno‑
-zy z internetu, z radia albo telewizji, od znajomych słyszy
o badaniach, chorobach, akcjach, itp. Idzie do lekarza bo chce
mieć pewność, że jego to nie dotyczy. Ale tu historia dopiero
się zaczyna. Przykładowo lekarz zaleci po wizycie okulary.
Typowy WĘDROWNICZEK nie zada pytań, które go nur‑
tują, ale idzie do drugiego specjalisty. Jeżeli lekarz również
przepisze okulary nasz WĘDROWNIK, zastanowi się, a po‑
tem – idzie do kolejnego specjalisty. I tak wkoło… aż się robi
błędne koło.
ŁAWECZKA
Typowa ŁAWECZKA przychodzi do lekarza na… spo‑
tkanie ze znajomymi. Drobne dolegliwości zawsze są dobrym
pretekstem do wizyty. W niejednej poczekalni można spotkać
grupkę trzech do pięciu osób, które opowiadają ostatnie wy‑
darzenia ze swojej okolicy, ploteczki, artykuły z gazet. Wy‑
miana myśli i poglądów trwa przez pewien czas, przerywana
wejściem jednego z rozmówców do lekarza. Kiedy wszyscy
już mają wizytę „za sobą”, rozchodzą się do domów. Wtedy
pada typowe zdanie dla grupki pt „ŁAWECZKA – plotecz‑
ka” – „To spotykamy się za … miesiąc u np., kardiologa. Już
nas zapisałam, bo były terminy.” I tak od wizyty do wizyty,
w różnym składzie ale z ciągle nowymi wiadomościami spo‑
tykają się grupki zainteresowań.
MAM‑I‑SYN
Mam‑i‑syn jak muzyka R’n’B (czytaj arendbi) są nieroz‑
łączni. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie drobny
szczegół. „Element dziecięcy” bywa w różnym wieku na‑
wet 18+. Do gabinetu wchodzą w duecie. Na pytania leka‑
rza odpowiada rodzicielka. Nie ma znaczenia jakie pytanie
i do kogo jest zadane. Czasem pociecha coś powie, ale i tak
zerka na mamę, czy dobrze mówi. Patrząc na tę parę ma się
wrażenie że lekarz przecinał pępowinę tępymi nożyczkami
i nie przeciął jej całkowicie, a teraz jest jedynie mocno nacią‑
gnięta. Trudność polega na rozdzieleniu kto z tandemu na co
choruje i jak mu/jej pomóc.
RODZIC KOSZMAREK
Tacy rodzice to „skarb”. Większość młodszych dzieci oba‑
wia się lekarza. Zazwyczaj rodzice uspokajają malucha, ale
czasem trafią się tacy, którzy stwierdzają: „Nie płacz bo pani
doktor da ci zastrzyk tą wielką strzykawką” (nie wiem czy ktoś
jeszcze pamięta te ogromne strzykawki do płukania uszu, ale
o taką chodzi). Nie chciałabym być w skórze tego dziecka.
W tym momencie przychodzi ochota na podanie zastrzyku
… rodzicom lub opiekunom. Można przypuszczać, że taki
maluch w czasie obiadu słyszy „Jak nie zjesz to przyjdzie pan
i ci go zje”, „Jak nie pójdziesz spać to wyjdzie potwór z szafy”
i tym podobne cuda. Kilka wizyt i takie dziecko będzie cho‑
re… na samą myśl o wizycie u lekarza.
TURYSTA
Wakacje, święta sprzyjają podróżom. Wiele osób przy‑
jeżdża w tym czasie do domu rodzinnego z zagranicy. Przez
dwa lub trzy tygodnie odwiedzają bliskich (ciocie, wujkowie,
kuzyni i znajomi) dawno nie widzianych. Grafik mocno na‑
pięty, więc w zasadzie dopiero na końcu pobytu idą do lekarza
„się przebadać”. Dobrze gdy jest dobrze. Trochę gorzej jeśli
w badaniu „coś” wyjdzie i trzeba zrobić inne badania lub po‑
wtórzyć wcześniejsze. Często wtedy pada odpowiedź: „Ale ja
jutro wracam do pracy za granicą.”. Najbardziej ekstremalna
wypowiedź jaką usłyszałam była: „Za godzinę wyjeżdżam
na lotnisko”. No cóż. W zasadzie najlepiej by było, żeby po‑
radnie były na lotnisku, wtedy np. czekając na odprawę można
by się przebadać „przy okazji”. Aha, pomysł wizyty u lekarz
pojawia się wiele miesięcy wcześniej, a nie jest związany z po‑
bytem w kraju, bo to co innego.
PACJENT TUBA
TUBA od wejścia na wszystkich krzyczy. Głośno daje
upust swoim nerwom. Od początku pilnuje kolejki. Mysz się
nie przedostanie przed nim do lekarza, jeśli nie była wcześniej
na liście. Co kilka sekund zerka na zegarek, bo często wizyta
u lekarza to tylko pozycja w grafiku. Dlatego nie ma czasu
na żadne opóźnienia. Nawet jeśli pogotowie przywiezie pa‑
cjenta ze stanem pilnym, potrafi wtargnąć do gabinetu i zrobić
awanturę, że pójdzie na skargę, bo obowiązuje kolejka. Jak
dwulatek, który rzuca się na ziemię o zabawkę. Wiele osób
krzyczy bo cierpi, ale typowa TUBA tylko znalazła sposób
jak ominąć kolejkę w poczekalni. Niestety takie zachowanie
rozprzestrzenia się jak wirus. Jaka „terapia” pomoże? Szczepionka? Kwarantanna?
RENTOWNIK
To niestety młody człowiek. Zdrowy, ale nie ma pomysłu
na życie. Prawie ma na czole wypisane: „Potrzebuję renty”.
W taki sposób próbuje ratować rodzinny budżet. Wędruje
od lekarza do lekarza, od specjalisty do specjalisty, że może
ktoś wykryje chorobę która mu ją da. Gdyby czas u leka‑
rzy podsumował, zebrałoby się kilka kursów, szkoleń albo
warsztatów. Wpada w pułapkę własnego myślenia. Szkoda bo
główną chorobą RENTOWNIKA jest smutek i brak pomysłu
na siebie. I jak tu uratować rentownika? Oto pytanie.
PACJENT
Wśród opisanych typów jest zwykły, chory człowiek.
Może się ukrywać za maską tuby, rentownika, lub kilkoma
na raz. Trzeba do niego dotrzeć. Każda relacja lekarz – pa‑
cjent jest inna, jedyna, niezwyczajna. Bywa jednorazowa lub
wieloletnia, spontaniczna lub regularna, ostrożna lub pełna
zaufania, bliska lub luźna, zmienna lub trwała. Zawsze jest to
spotkanie dwojga ludzi. A tam gdzie są ludzie, tam są uczucia,
emocje, ludzkie odruchy.
A na koniec…
Problem aktualny w każdym ludzkim wieku
Zobaczyć, znaleźć, zatrzymać
Człowieka w człowieku…