Po spotkaniu z wiceministrem zdrowia medycy chcą zaostrzyć protest
W czwartek zakończyło się czwarte spotkanie medyków z wiceministrem zdrowia Piotrem Bromberem. Mówią, że wierzą w możliwość osiągnięcia porozumienia, ale w związku z tym, że nie dostrzegają postępów w czasie rozmów, zaostrzają protest.
– Mamy pewność, że rozmowy z Ministerstwem Zdrowia są celowo przeciągane. W ogóle nie ma mowy o wzroście nakładów na system opieki zdrowotnej w Polsce, a domagamy się tego jako najważniejszej sprawy dla pacjentów i personelu medycznego – podkreślił Artur Drobniak, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej po spotkaniu z przedstawicielami strony rządowej.
– Po raz kolejny nie udało nam się osiągnąć porozumienia. Wiceminister Piotr Bromber zakończył spotkanie w gwałtowny sposób, pozostawiając bez odpowiedzi wiele kluczowych pytań. Jesteśmy przekonani, że doszło do tego z powodu zaplanowanego wcześniej posiedzenia Zespołu Trójstronnego ze stronami, które w chwili obecnej nie protestują – powiedziała Anna Bazydło, wiceprzewodnicząca Porozumienia Rezydentów OZZL.
Pacjent nie może czekać
– Do przełomu wciąż jest bardzo daleko, a polski pacjent nie może czekać. Liczyliśmy, że na dzisiejszym spotkaniu będziemy mogli wreszcie rozpocząć rozmowy o realizacji naszych głównych postulatów – w szczególności o wzroście nakładów na ochronę zdrowia. Kolejny raz rozmawialiśmy jednak o kwestiach technicznych, które nie przybliżają nas w żadnym stopniu do osiągnięcia porozumienia. Podczas rozmów nieustannie otwierane są nowe, szczegółowe i poboczne wątki. Nie ma żadnych wniosków, jakichkolwiek końcowych ustaleń – mówiła wiceprzewodnicząca Porozumienia Rezydentów OZZL.
W opinii Anny Bazydło przedstawiciele resortu zdrowia zawyżają koszty realizacji postulatów. – Nie znamy szczegółów tych wyliczeń, przekazane nam informacje są niepełne, a nawet z tych częściowych danych widać, że wyliczenia są oparte na błędnych założeniach, bo uwzględniono w nich np. wszystkich lekarzy, a nie tylko tych, którzy pracują w publicznej ochronie zdrowia – podkreśliła jedna z liderek protestu medyków. Zastrzegła, że komitet protestacyjno-strajkowy chce prowadzić negocjacje w sposób, który „pozwoli na jak najszybsze osiągnięcie porozumienia”.
Sytuacja dojrzała do zaostrzenia protestu
Inaczej czwartkowe spotkanie ocenia resort zdrowia. „Zakończyło się kolejne merytoryczne spotkanie. Uszczegóławiamy nasze propozycje. Cały czas pracujemy nad kwestiami związanymi z minimalnym wynagrodzeniem i chcemy wyjść naprzeciw stronie protestującej” – napisano na oficjalnym profilu Ministerstwa Zdrowia na Twitterze. Według resortu realizacja postulatów płacowych protestujących jest nie do udźwignięcia w przyszłorocznym budżecie.
Zdaniem medyków sytuacja dojrzała do zaostrzenia protestu. „Z rozmów z Ministerstwem Zdrowia nadal nic nie wynika. Rozpoczynamy eskalację protestu! Wszystkie zawody medyczne i niemedyczne razem” – zaapelował w czwartek po południu przewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL Wojciech Szaraniec na Twitterze. Jednocześnie opublikował grafikę zachęcającą medyków m.in. do ograniczenia czasu pracy do jednego etatu, zaprzestawania zostawania w pracy po dyżurze, zadbania o własne zdrowie, oddawania krwi i zadbania o opiekę nad bliskimi.
Medycy apelują i tłumaczą
– Zachęcamy do dbania o własne zdrowie i o dbanie o zdrowie swoich bliskich. Jeśli pracodawcy oferują nam złe warunki pracy, to proponujemy pracownikom wypowiadanie tych umów i poszukiwanie pracodawców, którzy tworzą właściwe warunki pracy i dobrą atmosferę, a nie sytuację, w której pracownicy są mobbingowani i straszeni, że muszą jeszcze więcej pracować i wziąć dodatkowe nadgodziny – mówi Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, jedna z liderek protestu medyków.
– Nie wyobrażam sobie sytuacji, by w tym sporze rządzący robili zakładników z pacjentów. Przede wszystkim liczymy na to, że Ministerstwo Zdrowia przestanie powtarzać, że wszystko, czego się domagamy, jest niemożliwe do spełnienia. Jeśli wierzyć rządowi, to jesteśmy najwspanialszym krajem na świecie, w którym wystarcza na wszystko środków finansowych, a pieniądze nieomal lecą jak woda z kranu. Dziwnym trafem nie trafiają m.in. do medyków z placówek publicznych. Skoro władze powtarzają, że ochrona zdrowia stanowi priorytet w naszym państwie, to nie rozumiem, dlaczego nie chcą zainwestować w nią więcej niż do tej pory – mówi w rozmowie z „Gazetą Lekarską” Michał Bulsa, członek Prezydium NRL, jeden z liderów komitetu protestacyjno-strajkowego.
Postulaty medyków
Wśród postulatów Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Pracowników Ochrony Zdrowia są m.in. podwyżki wynagrodzeń, wzrost wyceny świadczeń, ryczałtów i tzw. dobokaretki, zatrudnienie dodatkowych pracowników administracyjnych i personelu pomocniczego oraz wprowadzenie norm zatrudnienia uzależnionych od liczby pacjentów. Protestujący domagają się także zapewnienia zawodom medycznym statusu funkcjonariusza publicznego i skutecznej ochrony przed agresją słowną i fizyczną, chcą wprowadzenia urlopów zdrowotnych po 15 latach pracy zawodowej, a także uchwalenia ustaw o medycynie laboratoryjnej i zawodzie ratownika medycznego.
„Gazeta Lekarska” od samego początku śledzi protest pracowników ochrony zdrowia, który rozpoczął się 11 września. Więcej o jego przebiegu i postulatach medyków oraz kilkaset zdjęć z sobotniej manifestacji i białego miasteczka przy kancelarii premiera, można znaleźć TUTAJ.
Mariusz Tomczak