Ponosząc wydatki, ale zapominając o profilaktyce, zbankrutujemy
Już po raz czwarty we współpracy z Warszawskim Uniwersytetem Medycznym i pod patronatem honorowym ministra zdrowia odbył się Kongres Zdrowia Publicznego. Przedsięwzięcie zgromadziło w jednym czasie i miejscu przedstawicieli życia społecznego odpowiedzialnych za kształtowanie koncepcji zdrowia publicznego w Polsce.
Kongres Zdrowia Publicznego otworzył rektor WUM prof. Mirosław Wielgoś
Foto: Marta Jakubiak
– Kongres Zdrowia Publicznego był pierwszą tego typu i o takiej skali platformą do prowadzenia dialogu na temat przyszłości zdrowia publicznego w Polsce. To właśnie podczas wystąpień i dyskusji panelowych kongresu w znacznym stopniu kształtuje się ogólna koncepcja polskiego zdrowia publicznego – powiedział rektor Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego prof. dr hab. n med. Mirosław Wielgoś.
Kongres – na co wskazuje jego nazwa – porusza kwestie, które są wyzwaniem dla zdrowia publicznego. W tym roku było podobnie. Uwarunkowania demograficzne oraz postęp medycyny sprawiają, że coraz częściej choroby nieuleczalne stają się przewlekłymi. Spośród chorób cywilizacyjnych nadal największym zabójcą są choroby układu sercowo-naczyniowego. Ponad połowa pacjentów umiera właśnie z tego powodu. Zaproszeni do panelu eksperci zastanawiali się, jak ten trend odwrócić.
– Jeśli sobie nie poradzimy z tą kwestią i nie wdrożymy m.in. skutecznej profilaktyki to na skutek starzenia się społeczeństwa i inwazji chorób istnieje niebezpieczeństwo, że w ciągu 20-30 lat zbankrutujemy jako państwo ponosząc wydatki na leczenie. Dlatego niezbędne jest skoncentrowanie się na dobrej profilaktyce i na właściwym leczeniu – mówił podczas jednej z debat dr n. med. Mariusz Gujski, organizator kongresu.
Dr n. med. Krzysztof Chlebus z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego zwrócił natomiast uwagę, jakie są czynniki ryzyka i co jest podłożem tych fatalnych wyników. – Ponad 60% dorosłych Polaków ma hipercholesterolemię, powyżej 30% cierpi na nadciśnienie tętnicze. 44% Polaków i 36% Polek poniżej 40. roku życia ma podwyższony poziom cholesterolu o czym w ogóle nie mają pojęcia. Te dane są doskonale znane środowisku medycznemu i epidemiologom, jednak nie przebijają się skutecznie w debacie publicznej – alarmował dr Chlebus.
Relacja z innych paneli dyskusyjnych oraz galeria zdjęć tutaj.
Podkreślił także, że mamy świetne wyniki jeśli chodzi o kardiologię interwencyjną, natomiast to, co się dzieje później z pacjentem wymaga uwagi. Już w drugim roku od incydentu sercowo-naczyniowego widać, że ta śmiertelność jest na poziomie 16%, a w trzecim na poziomie 28%, co pokazuje zakres bezradności systemu. Natomiast dr n med. Tomasz Hryniewiecki, dyrektor Instytutu Kardiologii w warszawskim Aninie, zwrócił uwagę na konieczność dofinansowania również w aspekcie rehabilitacji pacjentów. – Podział pieniędzy przeznaczonych na kardiologię, na leczenie interwencyjne, był nie do końca odpowiedni. Za dużo przeznaczyliśmy pieniędzy zarówno prywatnych, jak i publicznych na leczenie interwencyjne, zapominając o opiece nad pacjentem w tym późniejszym okresie, a inne choroby kardiologiczne nie były tak dobrze traktowane jak ostre zawały serca, np. elektrofizjologia – mówił ekspert
– Teraz jest moment na inwestowanie w te mniej spektakularne elementy opieki kardiologicznej, czyli opiekę ambulatoryjną, rehabilitację. Ośrodków rehabilitacyjnych jest w Polsce bardzo mało, na Mazowszu tylko 7% pacjentów ma możliwość korzystania z tej opcji. W innych województwach jest nieco lepiej – dodał. Jak zauważył dr Hryniewiecki należy zwrócić uwagę szczególnie na profilaktykę pierwotną i komunikację skierowaną do młodych ludzi w wieku 20-40 lat, o których się zazwyczaj zapomina, a przecież oni już w tym wieku pracują na konsekwencje w późniejszym wieku. Już 10% osiemnastolatków ma nadciśnienie tętnicze. W dyskusji o problemach polskiej kardiologii został poruszony także aspekt ekonomiczny. Obecny na kongresie Łukasz Zalicki z EY zwrócił uwagę na koszty pośrednie z tym związane i na to, jak wiele traci polska gospodarka w związku z chorobami sercowo-naczyniowymi, co wiąże się z absencją chorobową, absencją opiekunów, przedwczesnymi zgonami czy niezdolnością do pracy spowodowaną chorobą.
– Przez wiele lat słyszymy o wysokiej śmiertelności spowodowanej przez choroby układu serca, a także o demografii. Wydawać by się mogło, że są to wystarczające przesłanki, aby ten problem pojawił się na szczycie priorytetów władz państwa. W dyskusji o systemie ochrony zdrowia o tym, co powinniśmy zmieniać, za dużo jest działań ad hoc, ukierunkowanych krótkoterminowo i wybiórczo, a za mało jest strategii. Analizując, dlaczego inne kraje odnoszą sukces, okazuje się, że pieniądze są jednym z czynników, ale nie jedynym. To, że mamy łącznie, niecałe 7% rocznie wydatków publicznych i prywatnych przeznaczonych na zdrowie, to oczywiście mało, jednak porównując do krajów, które odnoszą sukces zdrowotny, najczęściej okazuje się, że rządzący w tych krajach stawiają sobie strategiczne cele – podsumował Łukasz Zalicki.
Tegoroczny Kongres Zdrowia Publicznego stanowił okazję do przyjrzenia się zagadnieniom zdrowia publicznego w sposób ponadresortowy. Zdrowie publiczne przekłada się na dynamikę i stopień rozwoju gospodarki, na rynek pracy, na politykę zdrowotną, lekową i społeczną. Troska o zdrowie publiczne wymaga spojrzenia na procesy zachodzące w społeczeństwie w sposób długofalowy, interdyscyplinarny i strategiczny. Zdrowie publiczne to nie tylko kwestia rozwiązania istniejących problemów zdrowotnych, ale przede wszystkim zapobieganie, czyli profilaktyka zarówno pierwotna, jak i wtórna. Przemyślane wspólne działania mogą przyczynić się do dobrego zarządzenia m.in. procesem starzenia się społeczeństwa czy postępującej otyłości.