10 października 2024

Prof. Andrzej Matyja: Chaos i co dalej?

Rok jest nowy, a problemy stare – tyle że w jeszcze bardziej chaotycznym wydaniu, niż mogło się to wydawać na finiszu minionego roku. Z niepokojem myślimy, co z tego chaosu się wyłoni – pisze prezes NRL prof. Andrzej Matyja dla „Gazety Lekarskiej”.

Foto: pixabay.com

Felieton, który w tej rubryce ukazał się w grudniowo-styczniowym numerze „Gazety Lekarskiej”, nosił tytuł „Skandal!”.

Nawiązywał do przyjętej przez Sejm ustawy otwierającej nasz kraj dla cudzoziemców spoza UE bez należytego sprawdzenia ich kompetencji, co pociąga za sobą ogromne niebezpieczeństwo dla pacjentów i polskich medyków, którym przyjdzie pracować z nowymi kolegami i koleżankami – najczęściej – zza wschodniej granicy, a dochodzą słuchy, że również z dalekiej Azji.

Jak się okazało, wokół tego złego prawa – nie da się ukryć – mocno forsowanego, szybko pojawił się zamęt pojęciowy. Oto 21 stycznia 2021 r. na stronie internetowej Ministerstwa Zdrowia znalazła się informacja, że pięciu lekarzy z Białorusi i Ukrainy „…uzyskało prawo wykonywania zawodu w trybie uproszczonym”. Tymczasem, zgodnie z przepisami ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty, procedura nabycia PWZ przez lekarzy posiadających dyplom uzyskany poza UE odbywa się dwuetapowo.

Minister Zdrowia jest organem administracyjnym uprawnionym do wydania decyzji o udzieleniu tym osobom zgody na wykonywanie zawodu lekarza i lekarza dentysty, natomiast prawo wykonywania zawodu – po zweryfikowaniu przesłanek jego nabycia – lekarze mogą uzyskać dopiero na podstawie decyzji okręgowej rady lekarskiej. Po mojej interwencji informacja została zmieniona. Jedni powiedzą: „komunikacyjne zamieszanie”, inni, że to „dezinformacja”. Jak zwał, tak zwał, ale chaos jest nieunikniony.

Inny przykład. Dodatki covidowe. Możemy powiedzieć: „A nie mówiliśmy!”, ale to żaden powód do satysfakcji, tylko smutna konstatacja. Nie powiodła się batalia parlamentarna, w której samorząd lekarski walczył, by wszystkim medykom przyznać dodatki covidowe w wysokości 100 proc. do wynagrodzenia. Koalicja rządząca nie dała się przekonać. Minister Zdrowia, chcąc pozytywnie odpowiedzieć na oczekiwania środowiska medycznego, wydał polecenie, by takie dodatki wypłacić. Okazało się jednak, że dowolność interpretacyjna i decyzyjna dyrektorów szpitali jest ogromna. Poczucie niesprawiedliwości i frustracja narastają. Poważny konflikt wisi w powietrzu. Taki oto jest efekt prymatu polityki nad zdrowym rozsądkiem.

Ogromne zamieszanie towarzyszy szczepieniom. Dyspozycje płynące z Ministerstwa Zdrowia zmieniają się z godziny na godzinę. Do opinii publicznej też docierają chaotyczne komunikaty – a to na listy priorytetowe do szczepienia trafiają prokuratorzy i służby mundurowe, to znów ich się wycofuje. Staruszkowie, nie mogąc skorzystać z internetu i nie ufając telefonom, ustawiają się na mrozie w długich kolejkach pod swoimi przychodniami. Do mediów trafiają informacje o kuriozalnych przypadkach, że seniorzy mają zgłosić się na szczepienie do punktów odległych o ponad 100 km od ich miejsca zamieszkania.

Mobilne punkty szczepień to wciąż iluzja. Chaos i zwątpienie pogłębiła informacja o znacznie mniejszych dostawach, niż to pierwotnie zapowiadano. Im bardziej optymistyczne wizje roztaczano w grudniu wokół szczepionki i możliwości szybkiego podania jej naszym rodakom, i to w sposób uporządkowany, zaplanowany i logistycznie dopracowany, z tym większym rozczarowaniem i frustracją przyjmowane są komunikaty o kolejnych komplikacjach. Jakby tego było mało, w noworocznym pakiecie zaskoczeń dostaliśmy kolejną niespodziankę.

Po odrzuceniu przez Sejm zaproponowanych przez Senat zwiększonych nakładów na psychiatrię dziecięcą, Premier wraz z Ministrem Zdrowia zadeklarowali przekazanie dodatkowych 220 mln zł właśnie na ten, jakże ważny, cel i zapowiedzieli uruchomienie całodobowej infolinii dla dzieci i młodzieży w kryzysie. Tymczasem taka specjalna linia działa od dwunastu lat, prowadzi ją jedna z fundacji na zlecenie polskiego rządu. Należy ona do ogólnoeuropejskiej grupy bezpłatnych linii telefonicznych o charakterze społecznym, stworzonych z inicjatywy Komisji Europejskiej.

Ma ugruntowaną pozycję, rozpropagowany numer i inne formy zdalnego kontaktu, ma wykwalifikowanych pedagogów i psychologów oraz sieć współpracujących instytucji pomocowych, ale nie ma już wsparcia rządowego i utrzymuje się dzięki darczyńcom indywidualnym. Tymczasem rząd porywa się na inwestycję od podstaw. Niewiedza, niekompetencja, rozrzutność, brak szacunku dla publicznego grosza i dorobku organizacji społecznych?

Pytań jest wiele, a niepokój wspólny dla tych kilku przykładów z pierwszych trzech tygodni nowego roku: co zrobić, by w tym chaosie nie stracić z pola widzenia najważniejszego podmiotu, czyli pacjenta? Jeśli zwrócić uwagę na słowa, jakimi się ostatnio posługujemy, opisując bieżącą sytuację, to – rzecz charakterystyczna – coraz rzadziej występuje słowo „system”, a coraz częściej słyszymy określenie „chaos”. Nader chętnie korzystamy z porównań militarnych – wojna, front, walka…

Tylko patrzeć, jak będziemy dla opisu sytuacji po pandemii używać określenia „pobojowisko”. Najwyższy czas, by głośno zapytać: „I co dalej?”. Zwracałem już uwagę na to wiele miesięcy temu, pisząc list otwarty do ministra Łukasza Szumowskiego, że skupienie uwagi na kryzysie nie wystarczy, trzeba już teraz wybiegać w przyszłość. Musimy nasz SYSTEM ochrony zdrowia wymyśleć na nowo. Czy jest tego świadomość? Czy jest gotowość do podjęcia autentycznego dialogu? Do korzystania z wiedzy eksperckiej? Do pracy nad rozwiązaniami, a nie promocyjnymi fajerwerkami?

Paradoksalnie, doświadczenie pandemii było na tyle silne dla całego społeczeństwa, wszystkich branż oraz profesji, że chyba już nie trzeba nikogo przekonywać, że zdrowie to silne państwo, silna gospodarka, to racja stanu i wyzwanie cywilizacyjne, a tak po prostu i po ludzku – nasze poczucie bezpieczeństwa, czyli zaspokojenie jednej z podstawowych potrzeb człowieka. To może oznaczać społeczną gotowość do zaakceptowania fundamentalnych zmian w ochronie zdrowia.

Jesteśmy w wyjątkowym momencie, o czym zapomina się w ferworze walki z pandemią. Przed nami nowa unijna perspektywa finansowa na lata 2021-2027, duże środki z unijnego funduszu odbudowy, w którym zdrowie i przygotowanie na wypadek kolejnych pandemii jest ważnym punktem. Czy mamy dobre propozycje, plany i silne argumenty?

Niech pandemia i gaszenie pożarów (niestety czasem chaotyczne) nie pochłonie naszych decydentów bez reszty! Po pandemii też będzie życie. Mamy przed sobą niepowtarzalną szansę na stworzenie nowoczesnego, przyjaznego i efektywnego systemu ochrony zdrowia, który ma pomagać mieszkańcom naszego kraju jak najdłużej żyć w dobrym zdrowiu, a w razie choroby dać poczucie bezpieczeństwa opartego na zaufaniu.

Właśnie – zaufanie. To słowo klucz. Bez niego ani akcja szczepionkowa nie przebiegnie pomyślnie, ani wielkie reformy obliczone na pokolenie – bo o takiej perspektywie mówimy – się nie powiodą. A zaufanie to wiarygodność, przewidywalność, przekonanie o dobrych intencjach. Niestety, to w naszym kraju było dobro rzadkie, a teraz potrzebne jest, jak nigdy wcześniej.

Andrzej Matyja, prezes NRL