Prof. Andrzej Matyja: Pragmatyzm, czyli zdrowy rozsądek
„Rób to, co możesz, tym, co posiadasz, i tam, gdzie jesteś”. To pragmatyczne stwierdzenie Teodora Roosevelta przyszło mi na myśl, gdy w ostatnim dniu minionego roku zapytano mnie o priorytety Naczelnej Izby Lekarskiej w 2020 r.
XIV Krajowy Zjazd Lekarzy. Foto: Marta Jakubiak
W mojej „Piątce dla NIL” znalazło się pilnowanie i kołatanie do wszystkich drzwi, by w szybszym tempie realnie rosło finansowanie ochrony zdrowia, ale mocno sprzężone z poprawą organizacji i efektywności systemu (chociażby ze zmniejszeniem biurokratycznych obciążeń).
Drugi obszar to odbudowa kadr i racjonalne wykorzystanie ich potencjału.
Na kolejnym miejscu wymieniłem informatyzację w ochronie zdrowia. Powinniśmy uważnie obserwować, jak radzimy sobie z e-receptami, co wymaga korekty, jak wdrożeniowe doświadczenia wykorzystać na kolejnych etapach cyfryzacji, by nie stała się ona zmorą, ale była dobrodziejstwem, by pomogła jak najlepiej wykorzystać czas pracy lekarzy i personelu medycznego dla pacjenta, jak lepiej zarządzać placówkami i mądrze wydawać publiczne pieniądze.
Jako kolejny priorytet wskazałem zmiany w ustawie o zawodzie lekarza i lekarza dentysty. W tym roku na naszym radarze będzie też wprowadzenie systemu no-fault, który powinien odciąć nas od penalizacji pracy lekarza. Na mojej liście TOP 5 na 2020 (a muszę podkreślić, że wszystkie pozycje traktuję jednakowo, niezależnie od przypisanej numeracji) znalazło się też wyjątkowo ważne zadanie obrony godności zawodu lekarza i dobrego imienia niesłusznie oskarżanych i szkalowanych kolegów, a także obrona pacjentów przez praktykami szkodzącymi ich zdrowiu (związanymi np. z podważaniem zaufania do lekarzy czy negowaniem wiedzy opartej na faktach).
Już w pierwszych dniach nowego roku te priorytety okazały się wyjątkowo aktualne i kilka z nich zaprzątnęło uwagę nie tylko naszego środowiska, ale również szerokiej opinii publicznej.
Wybiła godzina zero dla e-recept. Armagedonu nie było. Sielanki też nie, ale wiemy, że wykonaliśmy kolejny krok ku cyfryzacji. Jesteśmy dopiero na początku drogi. Prawdziwe wyzwania są jeszcze przed nami, ponieważ cyfryzacja przynosi oczekiwane efekty nie wtedy, kiedy dokumenty z postaci papierowej przekształcimy na wersję cyfrową, ale wtedy, gdy rozwiązania organizacyjne i techniczne na tyle się zmienią, że będziemy w stanie w pełni korzystać z potencjału nowoczesnych technologii.
Wprowadzenie e-recept było zapowiedziane. Z obawą oczekiwano 8 stycznia. Kolejne kartki z kalendarza spadły i krachu nie ma. Wielu odetchnęło z ulgą. Zaskoczenie przyszło z innej strony. Właśnie 8 stycznia poinformowano, że rząd przyjął projekt ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty. Zawiłe losy projektu, któremu pierwotny kształt nadali lekarze, w tym Naczelna Rada Lekarska, jeszcze w poprzednim – grudniowo-styczniowym wydaniu – wiedziona dziennikarskim instynktem opisała „Gazeta Lekarska” w obszernym artykule pod znamiennym tytułem „Kastracja”.
Nasze środowisko zbulwersował fakt braku chociażby konferencji uzgodnieniowej czy specjalnej debaty, by przedstawić i omówić argumenty, które przemawiały za istotną zmianą projektu ustawy w stosunku do pierwotnych propozycji. Zwłaszcza, że ustawa ta ma fundamentalne znaczenie dla naszej profesji. Dlatego naszą stanowczą dezaprobatę dla trybu prac legislacyjnych wyraziłem w specjalnym liście skierowanym do koleżanek i kolegów lekarzy. Dodam, że sposób i tryb prac nad aktami prawnymi od dawna budzi nasze zastrzeżenia. Nie jesteśmy w tym osamotnieni.
W tym kontekście fałszywie brzmią wygłaszane pod adresem środowiska lekarskiego apele o powściągliwość w ocenach, o poparcie dla reform wprowadzanych przez Ministerstwo Zdrowia, o zgodę wokół zdrowia i wzajemne zaufanie.
Jednym słowem, jak echo niesie się wezwanie: „Niech jednoczy nas zdrowie”. Taki apel można było usłyszeć podczas obchodów 30-lecia odrodzenia izb lekarskich. Mocno wybrzmiał też na niedawnym posiedzeniu sejmowej komisji zdrowia przy okazji dyskusji o projekcie tegorocznego budżetu. Przedstawiciele rządu ponawiali go podczas styczniowej konferencji pt. „Priorytety w ochronie zdrowia 2020”. Słyszymy: „Zdrowie i polityka zdrowotna powinny być poza sporami politycznymi i trzeba je uwolnić od partyjnych przepychanek”.
W tym samym czasie prowadzona jest oburzająca kampania oszczerstw i medialna nagonka wymierzona w naszego kolegę, cenionego lekarza prof. Tomasza Grodzkiego. Przez niektóre media i polityków powielane są niepotwierdzone, anonimowe doniesienia, które mają podważyć wiarygodność Profesora jako lekarza, człowieka i osoby publicznej, a od niedawna – Marszałka Senatu RP. Jako środowisko nie mogliśmy przejść obojętnie wobec tych faktów, zwłaszcza że negatywna kampania wybuchła po objęciu przez prof. Grodzkiego funkcji trzeciej osoby w państwie. Wcześniej do żadnego z organów samorządu lekarskiego nie wpłynęła ani jedna skarga na jego działalność zawodową
Podobnej sytuacji doświadczyliśmy kilka lat temu, kiedy rozpętała się nagonka na innego lekarza – kardiologa, co podkopało zaufanie do lekarzy, spowodowało gwałtowny spadek liczby przeszczepień w Polsce, a w rezultacie ucierpieli na tym pacjenci. Nowy rok przyniósł nam jeszcze jeden przykład nagannego potraktowania lekarza – doktora Riada Haidara, za którym murem stanęli rodzice i bliscy małych pacjentów i oni sami (już jako dorośli ludzie), a także środowisko lekarskie, które doskonale zna kompetencje, dorobek oraz zasługi kolegi. W tym przypadku również zwraca się uwagę na niezawodowe podłoże sprawy. W takim kontekście apele o uwolnienie zdrowia od politycznej gry brzmią mało przekonująco.
Nagonka na lekarzy to, koniec końców, narażanie zdrowia i życia pacjentów. Mam nadzieję, że w imię interesu publicznego zdrowy rozsądek weźmie górę i ustaną szykany wobec lekarzy. Że poważnie weźmie się też pod uwagę opinie naszego środowiska podczas sejmowych prac nad ustawą o zawodzie lekarza i lekarza dentysty. Zamiast legislacyjnej galopady będzie czas na wysłuchanie argumentów reprezentantów NIL i poważne ich potraktowanie. My w każdym razie działać będziemy, mając w pamięci pragmatyczne podejście zacytowanego na wstępie T. Roosevelta, bo to nic innego jak głos zdrowego rozsądku.
Andrzej Matyja, prezes NRL