Prof. Fal: Polska kiepsko przygotowała się na atak koronawirusa
Wydaje mi się, że najwięcej zgonów nadmiarowych jest związanych ze złym stanem ogólnym zdrowia obywateli – mówi prof. Andrzej M. Fal, kierownik Kliniki Alergologii, Chorób Płuc i Chorób Wewnętrznych CSK MSWiA, prezes Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego, w rozmowie z Mariuszem Tomczakiem.
Co to są zgony nadmiarowe?
W Polsce przez ostatnich kilka lat przed wybuchem pandemii COVID-19 średnio rocznie notowaliśmy ok. 360 tys. zgonów. W roku 2021 i 2020 pojawiły się dodatkowe zgony spowodowane tą chorobą. Suma wszystkich zgonów w ciągu ostatnich dwóch lat jest wyższa niż wynikałoby z prostego dodania średniej rocznej zgonów sprzed pandemii do zarejestrowanych zgonów covidowych. Ta nadwyżka to zgony nadmiarowe.
Z międzynarodowych zestawień wynika, że w Polsce jest ich więcej niż w wielu innych państwach. Dlaczego?
Problem z nadmiarowymi zgonami ma cała Europa, ale w Polsce, jeśli przeliczymy je na 100 tys. mieszkańców, ich ilość jest szczególnie wysoka. Zapewne kilka procent z nich da się dodatkowo przypisać chorobie COVID-19, mimo że nie zostały w taki sposób zgłoszone i zarejestrowane, ale nawet w najbardziej szczelnym systemie nie ma 100-proc. pewności co do przyczyny każdego zgonu.
Pozostałe mogą wynikać z obniżenia dostępności do opieki w chorobach przewlekłych, np. w zakresie onkologii, kardiologii czy pulmonologii, bądź z tego, że stan zdrowia przeciętnego Polaka w wieku 60+ nie jest najlepszy. Te osoby pierwsze trzydzieści lat swojego życia, a czasami znacznie więcej, przeżyły w czasie komunizmu. Polska nie jest tutaj wyjątkiem, bo stan zdrowia osób starszych w naszej części Europy jest gorszy niż na Zachodzie.
Na to wszystko nakłada się jeszcze wieloletnie zaniedbanie działań i programów profilaktycznych oraz lekceważenie czynników behawioralnych, jak np. palenie papierosów i niski poziom aktywności fizycznej. Podsumowując, mamy więc do czynienia z trzema grupami czynników: zarządzaniem opieką zdrowotną, kwestiami zdrowia publicznego i historią łączącą wszystkie kraje postkomunistyczne, która wpływa na obecny stan zdrowia wielu starszych Polaków.
Wśród lekarzy pojawiają się opinie, że w czasie pandemii pacjenci chorujący przewlekle trafiają do szpitali w złym stanie.
Ograniczenie dostępności do poradni, które przez długi czas dla wielu pacjentów były zamknięte, w połączeniu ze strachem części chorych przed bezpośrednią wizytą u lekarza w obawie przed zakażeniem, niewątpliwie pogorszyło stan osób chorujących przewlekle i przyczyniło się do zwiększenia umieralności. Wysoka zapadalność na choroby przewlekłe i zaostrzenie ich stanu odbija się na ogólnej kondycji całego społeczeństwa, co potem wpływa na statystyki.
Ilu nadmiarowych zgonów można było uniknąć?
Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Potencjalnych czynników wpływających na liczbę nadmiarowych zgonów jest sporo. Pewnie części dałoby się uniknąć, prowadząc przez ostatnie 25 lat profilaktykę chorób przewlekłych w myśl zasady, że lepiej zapobiegać niż leczyć, inaczej zabezpieczając potrzeby zdrowotne społeczeństwa w trakcie pandemii czy w odmienny sposób realizując niektóre inwestycje związane z przeciwdziałaniem COVID-19. Wydaje mi się, że najwięcej zgonów nadmiarowych w Polsce jest jednak związanych ze złym stanem ogólnym zdrowia obywateli.
Jakie ma pan obawy związane z trwającą piątą falą?
Polska szczególnie kiepsko przygotowała się na kolejny atak koronawirusa. Zgony, które nastąpią w trakcie piątej fali, mogą być wynikiem złego przygotowania się do jej nadejścia. Obawiam się jednak nie tylko tego, co nastąpi w trakcie obecnej fali i wkrótce po niej, ale również, co będzie po pandemii – potężnego obciążenia opieki zdrowotnej ze względu na to, że dług zdrowotny narósł i nadal się powiększa.