10 października 2024

Prof. Fedorowski: Pandemię trzeba przekuć w sukces

Z prof. Jarosławem J. Fedorowskim, prezesem Polskiej Federacji Szpitali, prezesem Polskiego Towarzystwa Koordynowanej Ochrony Zdrowia, gubernatorem i członkiem Prezydium Europejskiej Federacji Szpitali HOPE, rozmawia Mariusz Tomczak.

Foto: arch. prywatne

Czy lekarze wyjdą z pandemii COVID-19 poobijani?

Jarosław J. Fedorowski: Środowisko lekarskie, pomimo trudnych warunków pracy i ogromnego stresu, przechodzi przez pandemię obronną ręką, choć część medyków przechorowała COVID-19 i ma powikłania. U niektórych widać negatywne skutki obciążenia psychicznego i wypalenia zawodowego.

Każdy reaguje w trochę inny sposób. Jako lekarz opiekujący się także na pierwszej linii pacjentami z COVID-19 wyznaję zasadę, że „co nas nie zabije, to wzmocni”, a moje podejście do obecnej sytuacji wynika m.in. z tego, że to druga pandemia, z którą mam do czynienia. Będąc młodym lekarzem uczestniczyłem w walce z pandemią AIDS w Stanach Zjednoczonych.

Ze środowiska medycznego dochodzi wiele głosów rozgoryczenia oraz nie brakuje krytyki decyzji podejmowanych przez rząd i Ministerstwo Zdrowia.

Głośno wyrażane pretensje do rządzących, do kolegów z pracy, do przedstawicieli innych specjalności lekarskich oraz krytyczne uwagi niektórych pracowników szpitali kierowane wobec placówek opieki podstawowej i na odwrót nie są polską specyfiką.

Wielkie zastrzeżenia do swoich rządów mają również lekarze za granicą, np. we Francji, USA i wielu innych krajach, co unaoczniają m.in. dyskusje prowadzone w ramach grupy roboczej Beyond COVID-19 Międzynarodowej Federacji Szpitali IHF.

Tego zjawiska nie obserwuje się chyba tylko tam, gdzie zdyscyplinowane podejście do zwalczania pandemii uważamy za niemożliwe do zastosowania w Europie z powodów odmienności kulturowych, w państwach takich jak Singapur, Korea Południowa czy Japonia. Tam medycy mają praktycznie zakaz komentowania bieżącej sytuacji w mediach, poza oficjalnymi przekazami ze strony wyznaczonych zespołów.

Pandemia trwa już rok, co wydaje się dostatecznym czasem do dokonania pierwszych podsumowań. Co można było zrobić lepiej, szybciej lub mniejszym nakładem sił i środków?

W dobie pandemii staram się unikać mówienia, że „trzeba było…” albo „szkoda, że…”, bo z upływem czasu dużo łatwiej oceniać to, co było, w dodatku mając świadomość skutków decyzji podjętych przez innych.

Gdybym miał wskazać niedociągnięcia, to widzę je m.in. w koordynacji ruchu pacjentów. Dochodziło do sytuacji, że pod jednym szpitalem przez wiele godzin stały karetki z pacjentami z COVID-19, a w innych placówkach nie było większych problemów z ich przyjęciem.

Trochę wcześniej powinna zostać powołana i nieco inaczej skonstruowana Rada Medyczna przy premierze. W tym gronie powinni zasiadać nie tylko specjaliści z zakresu epidemiologii i chorób zakaźnych, ale również przedstawiciel pracodawców, Naczelnej Izby Lekarskiej czy Naczelnej Izby Pielęgniarskiej i Położnych i innych kluczowych organizacji zawodów medycznych. Byłoby lepiej, gdyby Rada Medyczna działała w formule zespołu roboczego, a jej obrady wraz z wydawanymi komunikatami były dostępne online.

Co pana zaskoczyło w czasie ostatnich 12 miesięcy?

Najbardziej zaskakuje mnie niebywała solidarność i to pomimo opinii pojawiających się głównie w mediach społecznościowych, które mogą przeczyć jej obecności. Bardzo pozytywnym zjawiskiem jest mobilizacja i dobra współpraca personelu szpitalnego wywodzącego się z różnych zawodów medycznych.

Walka z pandemią to wspólny wysiłek lekarzy i przedstawicieli innych zawodów medycznych oraz osób zarządzających szpitalami, w tym dyrektorów medycznych, których rola w tym trudnym czasie okazała się kluczowa.

W ostatnich miesiącach negatywnie zaskoczyła mnie masa informacji „produkowanych” przez pseudoekspertów, którzy propagują treści ocierające się o definicję infodemii czy fake newsy. Najczęściej są to osoby bez wykształcenia medycznego, ale czasem pojawiają się są wśród nich również lekarze różnych specjalności, którzy poza studiami nie mieli do czynienia z epidemiologią.

Krytycznie oceniam to, co dzieje się przede wszystkim w mediach społecznościowych, gdy niestety czasem także lekarze jako źródło wiedzy o COVID-19 podają artykuły opublikowane nie w czasopismach naukowych i nawet nie w prasie popularnonaukowej, lecz w portalach mających niewiele wspólnego z medycyną, czy też cytują prasę codzienną, w której źródłowe informacje uległy już deformacji.

Co pozostanie na dłużej po tym, gdy minie zagrożenie SARS-CoV-2?

Obecna pandemia to problem światowy i nie mamy innego wyjścia, niż przekuć go w sukces. Gdy zagrożenie COVID-19 minie, przez dłuższy czas pozostanie wzmożona czujność epidemiologiczna zarówno wśród personelu medycznego, jak i pacjentów.

Jeszcze kilkanaście miesięcy temu niewielu lekarzy zakładało maseczkę, idąc na wizytę do kaszlącego pacjenta, ale od roku to się zmieniło. Przestrzeganie zasad sanitarnych ma pozytywny wpływ na ograniczenie ryzyka zatruć pokarmowych czy w przypadku chorób górnych dróg oddechowych, więc jeśli pozostaną one z nami po pandemii, to dobrze.

Czy po pandemii dojdzie do czegoś, co odciśnie trwałe piętno w ochronie zdrowia?

W ostatnich miesiącach mogliśmy zaobserwować w praktyce koncepcję dzielenia szpitali na obszary o określonym natężeniu opieki nad pacjentem. W wielu szpitalach jednoimiennych zrezygnowano z podziału według specjalności lekarskich, a w ich miejsce funkcjonują oddziały: dla pacjentów krytycznie chorych (intensywna terapia), dla ciężko chorych (progresywna terapia) i przeznaczone do terapii ogólnej (ostra terapia).

Inne spojrzenie na funkcjonowanie szpitali może zacząć się w przyszłości upowszechniać. Myślę, że zdobyliśmy cenne doświadczenia w szpitalnej terapii interdyscyplinarnej.

W ostatnich miesiącach byliśmy również świadkami rezygnacji z ustnych egzaminów specjalizacyjnych. Można powiedzieć, że w związku z trwającą pandemią okazały się one niepotrzebne, bo przyswajana przez lekarzy wiedza jest sprawdzana „na polu walki”, w trakcie codziennej pracy. Większość egzaminów europejskich nie ma części ustnej. Być może niepotrzebne bariery w dostępie do uzyskania specjalizacji znikną także w Polsce.