22 listopada 2024

Pudełko pamięci (fragmenty)

Są takie momenty w życiu, kiedy wracamy do przeszłości. W zakamarkach pamięci szukamy miłych, radosnych, wzruszających chwil. Pandemia sprzyjała odgrzebywaniu, porządkowaniu, odkurzaniu naszych mieszkań, domów, głów.

Foto: pixabay.com

Okresy kwarantanny, izolacji, zdalna praca, przymusowe przebywanie w domu i konieczność wypełnienia czasu spowodowały, że zatrzymaliśmy zegar, wzbogacając się w refleksje sprowokowane jakąś fotografią czy powstające podczas przekładania według nowego klucza książek na półce i przeganiania przy okazji wytworów pracowitych pająków.

Moją podróż do przeszłości zainspirowała nie tylko zaraza, lecz także kończący się drugi rok walki z chorobą. Trudny czas, poważne, niedające wiele nadziei rozpoznanie, leczenie i bombardujące zewsząd wiadomości o liczbie zachorowań i zgonów, wszechobecny lęk przed zarażeniem. To wszystko nie było przyjazne, podobnie jak fakt, że z lekarki stałam się pacjentką.

Kanwą do wspomnień mogą być różne przedmioty, jak stary notes z adresami, fotografie, uszkodzona bransoletka, zasłyszana melodia. Rusza wówczas lawina wspomnień, gnieżdżących się gdzieś w czeluściach naszego umysłu. Niczym odblokowany w starym zegarku mechanizm czy uruchomione przez ożywczy dopływ wody zardzewiałe młyńskie koło początkowo szczątkowe obrazy zamieniają się w godne gawędziarza opowieści.

Moją sprowokowało tzw. pudełko pamięci. Leży ono na dnie szafy w sypialni i zaglądam do niego rzadko. Biały prostopadłościan był miejscem, gdzie odkładałam rzeczy, które spełniały tylko jeden warunek p – nie były piękne czy pożyteczne, były pamiątkowe. Którejś bezsennej nocy umieściłam w nim kartki świąteczne, które coraz mniej licznie przychodziły przez ostatnie lata – zastępowane życzeniami przez telefon, SMS-ami, mailami. Jakaś ciekawość, a może wrodzona skłonność do porządku spowodowały, że zaczęłam białe pudełko przeglądać.

Na samym dnie leżały zdjęcia z wyjazdów ze studiów, z chłopakami, których fotografie niekoniecznie chciałabym umieścić w rodzinnym albumie z powodu nadmiernej ciekawości ze strony domowników, a z mojej strony braku chęci tłumaczenia ich znaczenia. Było kilka rodzinnych fotek, które nie pasowały rozmiarami do żadnego albumu, i czarno białe zdjęcie z czasów, kiedy jak niesforna Pipi wspinałam się na drzewa. Miałam wiecznie poobijane kolana i krótką chłopięcą fryzurę, którą w tajemnicy przed mamą stworzył mój starszy brat J. kilkunastoma cięciami nożyczek. Przezornie zamknął nas na balkonie i nie zważał na rozpaczliwe gesty naszej rodzicielki po drugiej stronie oszklonych drzwi. Na zdjęciu towarzyszy mi ten czarodziej fryzur.  (…)

W pudełku jest kilka listów. Jest jedyny list, jaki napisał mój od 33 lat mąż J., pisany z obozu pracy w Merseburgu, latem 1987 roku. Tych kilka pożółkłych kartek pisanych przez totalnie ścisły umysł zapełniają konkrety, dokładne daty, godziny, przeliczony na ułamki czas, jaki upłynął od naszego ostatniego spotkania, i wyliczenie, ile jeszcze go pozostało do ponownego spotkania, również w postaci ułamka. Jest dokładny opis czynności, które ostatnio J. wykonywał, i bardzo wciągający opis naprawy hamulców czerwonego małego Fiata 126p.

J. opisuje plan dnia roboczego oraz sposób pracy niemieckich studentów i ułańską fantazję Polaków, którzy dobową, wykonywaną w ślimaczym tempie przez studentów bratniego narodu pracę potrafili wykonać w dwie godziny, po czym oddawali się z radością odpoczynkowi w promieniach słońca, aby przyjąć codzienną dawkę witaminy D3 i leniwie rozmyślać, co robić z resztą czasu i wieczoru. List, napisany przez męża nieprzepadającego za pisemną formą wyznań, liczy cztery strony, jest bardzo poprawny, grzeczny, wręcz pensjonarski. Pozbawiony błędów ortograficznych, ale niepozbawiony wyznań. Słowo „kocham” pada cztery razy, średnio jedno na stronę. (…)

Iwona Łęska

O autorce – laureatka X edycji Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego im. Profesora Andrzeja Szczeklika „Przychodzi wena do lekarza”. I miejsce w kategorii Proza. Urodziła się w 1963 r. Studiowała na Wydziale Lekarskim Śląskiej Akademii Medycznej. Stopnie specjalizacji z dermatologii i wenerologii uzyskała z wyróżnieniem. Była biegłym sądowym. Pracuje w poradni specjalistycznej. Ma męża, dwie córki i wnuka. Jej zainteresowania obejmują kulturę, od literatury poprzez muzykę, balet i klasykę kina. Dużo czyta, od czwartego roku życia.