2 listopada 2024

Reakcja na reklamę (list do redakcji)

„Cześć, nazywam się Marcin i jestem rezydentem interny. Jako jeden z nielicznych już na 1 roku pracowałem jako lekarz za 240 zł/h. Bez znajomości. Nie pochodząc z lekarskiej rodziny. Zawodowo” – miałam przejść nad tą reklamą do porządku dziennego.

Foto: pixabay.com

Krąży ona w sieci, jak wiele innych niedotyczących mnie spraw. Jestem jednak lekarzem i nie daje mi spokoju, gdyż tak bardzo wykrzywiono w niej obraz naszej pracy. No właśnie – naszej pracy, naszego życia – tak często ocenianego przez otoczenie. Po przeczytaniu jej fragmentu można by zapytać: „O co chodzi z tymi protestami medyków?”. Ironicznie zapytać…

Pisze Pan Doktor: „bez znajomości”. A ja widzę, że naprawdę warto mieć „znajomości”, by rozwiewać wątpliwości, leczyć według najlepszej wiedzy medycznej. Pozwolę sobie wręcz zacytować za moim „szefostwem”: „Dobry lekarz zna numer telefonu do jeszcze lepszego lekarza”.

Nasza wiedza zawsze będzie w pewnym stopniu ograniczona, nie jest możliwe, aby być na bieżąco z wytycznymi w każdej specjalizacji. Dlatego pytamy, konsultujemy, dzielimy się przypadkami klinicznymi. Chyba że chodziło o brak znajomości… Nie, nie będę zgadywać.

Dalej pisze Pan Doktor: „nie pochodząc z lekarskiej rodziny”. Tak w skrócie – no nie! Najpierw z doświadczeń osobistych – nie odkryłabym pewno nigdy, jak logiczna, wciągająca i ciekawa jest wiedza z zakresu chorób wewnętrznych, gdyby nie lekarz „z rodziny lekarskiej” w moim oddziale.

Co więcej, osoby pochodzące z takich rodzin są w moim otoczeniu bardzo otwarte, chętne do pomocy, dyskusji, można po prostu na nie liczyć. A może by Pan Doktor poznał w swoim rejonie historię takich rodzin? Dowiedział się, jak bardzo byli i są oni pracowici i szanowani przez pacjentów.

W tym jednym, rozbitym przeze mnie zdaniu Pana Doktora, można odczytać, że rezydent, który nikogo nie zna (?) i nie ma w rodzinie lekarza, nie może dobrze zarabiać. Temu obrazowi przeciwstawia Pan Doktor swoją osobę, z wysokimi zarobkami od początku specjalizacji – i to w trybie rezydentury! Jak jest w rzeczywistości? W życiu realnym nasze oddziały są w stanie funkcjonować dzięki rzetelnej pracy lekarzy rezydentów.

Bez nich także trudno by było zapewnić obsadę dyżurową w wielu jednostkach. To również rezydenci – zjednoczeni, zaangażowani  – walczą o poprawę warunków pracy w ochronie zdrowia. Jakie są stawki za pracę w oddziale i na dyżurach, wszyscy wiemy. I teraz mam dylemat. Napisać jedno zdanie wniosku z powyższych analiz? Wybrzmiałoby może jako zarzut lub obraźliwe stwierdzenie… A nie to było celem powyższego wywodu. Powstrzymam się więc i nie podsumuję.

Cała ta reklama, po usunięciu przedstawienia się jako lekarz (oraz po poprawkach interpunkcji – tu przydałoby się zapewne pochodzenie z rodziny nauczycielskiej), mogłaby służyć do zaoferowania szerokiemu gronu odbiorców usług z zakresu doradztwa zawodowego. I na tym polu życzę Panu Doktorowi samych sukcesów.

Ja zaś (mam nadzieję, że jako jedna z licznych), mimo chwil zwątpienia, uwielbiam mój zawód. Również dzięki wsparciu koleżanek i kolegów, na których mogę zawsze liczyć. Mam nadzieję, że pozostaniemy grupą zawodową doceniającą wiedzę, doświadczenie, historię i tradycję, ale też koleżeńskie relacje.

Imię i nazwisko autora do wiadomości redakcji

(list do redakcji)