27 lipca 2024

Skąd pan wziął te leki

Co w aptece sygnalizuje końcówkę roku szkolnego i nadchodzące wakacje? Nasilenie zakupów aviomarinu lub innych środków rzekomo łagodzących objawy choroby lokomocyjnej – pisze Mariusz Politowicz, członek Naczelnej Rady Aptekarskiej.

Foto: pixabay.com

Rodzice, głównie mamy, o czekającej podróży przeważnie przypominają sobie dzień przed wyjazdem – wieczorem.

Gdy miejscowość lub apteka jest mała, a wiele matek nagle zechce kupić powyższe preparaty, zaczyna się robić nerwowo. Zapas, który starczał na miesiące, znika w godzinę. Oczywiście, winni są farmaceuci, którzy nie przewidzieli szkolnej wycieczki autobusem.

Kolejny problem, raczej w innym mieście, jest następnego dnia lub także w kolejnych. Wymioty lub biegunki! Zabrane w podróż cola, chipsy, owoce, a czasem utrudniona możliwość umycia rąk lub brak nawyków higienicznych, robią swoje.

A tu obce miasto, obca apteka, bo pomijając stany naprawdę ostre, SOR jest raczej omijany. Skutkiem tego są próby wymuszenia sprzedaży leków przeciwwymiotnych oraz nifuroksazydu RX – w zawiesinie.

Pół biedy, gdy tłumaczenie opiekunom, że nie tędy droga, przynosi efekty. Gorzej, gdy nadmierna opiekuńczość ewoluuje w kierunku wywoływania scysji w aptece. Niedawno w zbliżonej sytuacji mój kolega farmaceuta został przez pacjentkę oskarżony o brak empatii. Na razie tylko przez telefon.

Mnie też spotkała wątpliwa przyjemność bycia obwinionym za… koszt wizyty w prywatnym gabinecie lekarskim oraz utrudniony dostęp do opieki specjalistycznej na koszt NFZ. Dlaczego? Bo TEŻ noszę biały fartuch, a oprócz tego sprzedaję różne tabletki.

Węgiel medyczny jest mało popularny. Gdybyż tylko nie był czarny oraz możliwy do przyjęcia w jednej jedynej kapsułce… Ups! Jest taki: w mikrodawce. Zarejestrowany jako… suplement diety. Diety? Węgiel jako żywność? Owszem. Kreatywność wynajętych przez producentów piarowców jest nieograniczona. Zwłaszcza faktami i logiką.

Wspólnie pomyślmy, co od pacjenta lub jego opiekunów usłyszy lekarz? A usłyszy, bo tego typu „samoleczenie” jest farsą, która musi mieć negatywne konsekwencje zdrowotne. Lekarz może usłyszeć, że użyte leki (?) zakupiono w aptece, a nawet, że tam je polecono. Cóż, jak mawia filmowy dr House, rzadko kto mówi prawdę (czy jakoś tak).

Osobiście widziałem w sklepie węgiel w kapsułkach zarejestrowany jako suplement diety. Zwróciłem na niego szczególną uwagę, gdyż na temat węgla aktywnego napisałem w swym życiu dwie prace, w tym magisterską. W związku z tą obserwacją mogę sobie wyobrazić, że pacjent (klient) kupi w sklepie węgiel suplement.

Wygoda połknięcia nie przełoży się na efekt leczniczy. Jaki wniosek wysnuje pacjent? Że węgiel jest nieskuteczny. Nawet jeśli zakup leków został dokonany w aptece, niekoniecznie był związany z szeroko rozumianymi wakacjami.

Wszyscy wiemy, że pacjenci potrafią skrócić kurację (eufemizm) i poczynić zapasy, które wykorzystają przy – ich zdaniem – identycznych dolegliwościach. Gdy lekarz dopyta nie tylko wakacyjnego pacjenta o źródło, często odruchowo użyje potocznego sformułowania: „Skąd pan wziął te leki?”. Wtedy odpowiedź też będzie odruchowa: „Z apteki”.

W stresie i poirytowaniu nieracjonalną kuracją lub zachowaniem pacjenta łatwo o mylne przekonanie, jakoby to farmaceuta był autorem nieprawidłowego sposobu leczenia. Może również paść pytanie ocenne, które utrudni lub uniemożliwi współpracę pacjent–lekarz: „Czy węgiel kupiono w sklepie? – Nieeee, ależ skąd! Nigdy w życiu. Wszystkie leki kupuję w aptekach”.

Tego typu tzw. błędy komunikacji działają również w drugą stronę. Gdy w aptece czasem dopytuję pacjenta o przyjmowane leki, wychodzi szydło z worka. Bywa, że żona przyjmuje leki męża lub odwrotnie.

Bywa też, że uczynna sąsiadka sprezentuje sąsiadce swe leki, np. przeciwbólowe. Oczywiście kupione w aptece na podstawie recepty. Autentyk: chodziło o paracetamol z tramadolem w wersji forte – dla 89-letniej bardzo szczupłej seniorki. Tak więc znów proza życia zderza się z przedstawicielami profesjonalnej ochrony zdrowia.

Nikomu z Czytelników nie muszę tłumaczyć, że nie pierwszy ani nie ostatni raz będziemy sobie wtedy zadawać pytanie, co poszło nie tak? Życząc bezproblemowych wakacji, żegnam się staropolskim: obyśmy zdrowi byli!

Mariusz Politowicz, członek Naczelnej Rady Aptekarskiej