Suplementy pod kontrolą. Będzie ministerialne rozporządzenie
W trosce o bezpieczeństwo pacjentów rynek suplementów diety należy uporządkować, ponieważ nie ma pewności, jaki jest skład tych produktów. Chodzi też o ich jakość, reklamę oraz dystrybucję.
Foto: Marta Jakubiak
Dyskusja na temat suplementów diety i słabo kontrolowanego rynku tych produktów coraz bardziej się rozszerza. Włączył się do niej także samorząd lekarski, który już pod koniec minionego roku wystosował w tej sprawie kilka apeli do Ministerstwa Zdrowia. Ich założenia były wypracowane na posiedzeniu Prezydium NRL. U ich podstaw leżało zaniepokojenie suplementami diety w kontekście coraz powszechniejszego ich zażywania, także przez osoby starsze, przewlekle chore, a więc leczone przynajmniej kilkoma lekami jednocześnie.
Zdaniem lekarzy sprawa suplementów diety to nie tylko kwestia regulacji rynkowych, to przede wszystkim poważny problem medyczny, ponieważ ma związek z polipragmazją i zagrożeniami związanymi z wchodzeniem tych produktów w interakcje z lekami.
– Jesteśmy zaniepokojeni tym zjawiskiem, ponieważ obawiamy się o bezpieczeństwo naszych pacjentów. Suplementów diety jest zatrzęsienie na rynku, pacjenci – najczęściej pod wpływem reklam – zażywają je w dużych ilościach, wierząc, że pomogą im wyzdrowieć. Tymczasem nikt dotąd nie badał suplementów diety pod kątem interakcji, np. z lekami przeciwcukrzycowymi, przeciw nadciśnieniu tętniczemu, leków stosowanych w chorobach serca, podawanych w hipercholesterolemii czy środków przeciwbólowych – tłumaczy Zyta Kaźmierczak-Zagórska, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej oraz wiceprzewodnicząca Rady Zdrowia Publicznego przy Ministrze Zdrowia, w ramach której powołano zespół ds. suplementów diety. Zespół przygotowuje nowe rozporządzenia dotyczące tych produktów. W projektach zostały uwzględnione postulaty samorządu lekarskiego dotyczące rozwiązania tego problemu.
Potrzebna edukacja
Do zespołu pracującego nad nowymi rozporządzeniami regulującymi rynek suplementów diety włączył się też Departament Polityki Lekowej i Farmacji MZ, uznając, że problem jest znacznie poważniejszy, niż się na początku wydawało. Chodzi o badania składu suplementów diety i ocenę, w jaki sposób mogą wpływać na organizm. W przypadku suplementów nie ma obowiązku, jaki jest w przypadku leków, prowadzenia takich badań. Tak naprawdę nie wiadomo więc, co jest substancją czynną w takim preparacie. Nawet jeśli się w nim znajduje witamina C czy magnez, powinny być przebadane, także pod kątem powtarzalności, aby jedna seria nie różniła się od innej, aby to, co jest na opakowaniu, naprawdę znajdowało się w tym preparacie. Wprawdzie wielu lekarzy uważa, że suplementy działają jak placebo i nie mają żadnego wpływu na funkcjonowanie organizmu, jednak zagrożenie istnieje, szczególnie w produktach na bazie ziół.
Jednak suplementy diety to nie leki i nie mogą podlegać wymogom dotyczącym badań medykamentów, jednak poszukuje się możliwości, aby przyjrzeć się ich składowi i działaniu. Resort zdrowia planuje też szeroko zakrojone akcje edukacyjne i informacyjne na temat suplementów diety, a także badanie preferencji konsumentów dotyczących ich zażywania.
– Podczas każdej wizyty u lekarza pacjent powinien pamiętać o tym, aby go poinformować, jakie suplementy diety zażywa, ponieważ tego rodzaju produkty kupuje w aptece na własną rękę i lekarz prowadzący nie ma na ten temat żadnej informacji w karcie zdrowia – zaznacza prezes Kaźmierczak-Zagórska i dodaje, że także lekarzy należy uczulić na ten problem, tym bardziej, że coraz częściej mamy do czynienia z polipragmazją, czyli wielolekowością, i suplementacja w tym wypadku może wywołać niepożądane, często nieprzewidziane reakcje. – Pacjenci sugerują się reklamą, nie znają nazw preparatów, wiedzą natomiast, że karczochy są na cholesterol, a witamina lewoskrętna na nowotwory. Ta wiara, że suplement diety ich cudownie uleczy, jest równie niebezpieczna, odchodzi od nauki i prawdziwej medycyny w stronę leczenia alternatywnego – podsumowuje wiceprezes NRL Zyta Kaźmierczak-Zagórska.
Lucyna Krysiak