31 marca 2025

Szklane domy

Zanim pomyślałem, aby choć „słówkiem” uczcić Rok Tadeusza Żeleńskiego – patrona lekarzy pisarzy, już rozpoczął się Rok Stefana Żeromskiego. Boy był nie tylko niedościgłym znawcą teatru, ale przede wszystkim wspierał prawa kobiet. Natomiast autor „Popiołów” pozwolił wielu z nas na niedzisiejszą przyjaźń z doktorem Tomaszem Judymem i wiarę w mit z kruchego szkła.

Fot. pixabay.com

Prawdą jest tylko, że w tym systemie nie może żyć człowiek, który by chciał choćby w najniklejszym stopniu wyrazić jakiś pogląd krytyczny. To najstraszniejsza niewola myśli, jaką znają dzieje” – pisał Boy w 1939 r., gdy trafił do radzieckiej strefy wpływów we Lwowie. Dwa lata później zginął podczas egzekucji na Wzgórzach Wuleckich.

„Książę” to tytuł biografii opracowanej przez Monikę Śliwińską, ukazującej człowieka, który wyprzedził czas i nie bał się przekraczać granic. Podobno był świadomy swojej wartości i uchodził za „notorycznego demoralizatora”. Mistrz satyry, jak to bywa w takich przypadkach, był jednocześnie melancholijnym introwertykiem. Ponad wszystko lubił mówić wprost i nigdy nie był bierny.

Z okolicznościowego artykułu w styczniowej „Polityce” dowiedziałem się o kluczowej dla rozwoju poglądów Żeromskiego postaci Edwarda Abramowskiego, filozofa i zwolennika idei oddolnej samoorganizacji społeczeństwa. Solidarne działanie przeciw wielkiemu kapitalizmowi nazwał wówczas symbolicznym sloganem „społem”. Do końca wierzył w cywilizacyjne reformy, nadrabianie wiekowego zacofania oraz stworzenie nowej jakości w niepodległej Polsce, która mogłaby stać się wzorem dla innych państw.

Znał biedę, choroby, rusyfikację i ciężką pracę. Wciąż czekał na ożywcze przedwiośnie, które da szansę ludziom bezdomnym, gruźliczym i zagubionym.

Odwiedzając wiele zakątków świata, patrzę z zachwytem na szklane domy – wielkie drapacze chmur z betonu, stali i kwarcowych tafli – cudownie urzeczywistnioną mrzonkę umierającego fantasty, którą karmi się na przednówku polskiego maturzystę. A potem wstaje świt żeromszczyzny i każdy zostaje w swojej Nawłoci, zamknięty w pańszczyźnianych stereotypach od Warszawy aż po Nowy Jork. Nie społem, ale przeciwstawnie. Nie z oknem na pokój, ale z wyborem plemiennej wojny, zaspokajania próżnych ambicji oraz upragnioną przez rekinów biznesu i decydentów niestabilnością, która pozwala obłowić się w mętnej wodzie.

Co to wszystko ma wspólnego z samorządem lekarzy i lekarzy dentystów? Literacka wstawka o dwóch prykach. Drukowany wypełniacz w dziale kultura. Neurotyczny zlepek skojarzeń dalekich i naciąganych. Aluzja?

W średniowieczu szklanym domem wyobraźni, który miał zapewnić bogactwo, szczęście, a może nawet nieśmiertelność, był Święty Graal. Misję jego odnalezienia zaprzysięgło stu pięćdziesięciu rycerzy pod wodzą króla Artura. Społem. Aby zapobiec kłótniom o pierwszeństwo dokonań, Merlin zaproponował, aby poszukiwacze spotykali się przy okrągłym stole. Każdy miał wówczas równe prawa i patrzył pozostałym prosto w oczy. Jakby na zamówienie w szkolnych ćwiczeniach znalazłem tekst Krystyny Kwiatkowskiej, autorki książki „Prawdziwa historia Morgan Le Fay i rycerzy okrągłego stołu”, który polubiłem od pierwszego przeczytania: „Do dziś nie znajdziesz niczego lepszego (niż okrągły stół), jeśli chcesz powiedzieć przyjacielowi: Nie czuję się lepszy od ciebie, (a) wrogowi zaś: Obaj jesteśmy winni”.

Kiedy Jerzy Urban ogłaszał w 1988 r. obrady okrągłego stołu, nie przypuszczał nawet, jak szybko utraci rząd dusz. W systemie, który reprezentował, głos krytyczny nie był mile słuchany. Ale przedwiośnie rozmów zapowiadało cztery pory zmian w niedalekiej przyszłości. Przez chwilę kruchy mit stał się dla milionów Polaków nadzieją na demokrację, bogactwo, szczęście, a może nawet nieśmiertelność idei Solidarności. Dom ze szkła miał być taki, jakby wszyscy nadal siedzieli przy okrągłym stole, będąc zeSpołem rycerzy i Judymów.

Jarosław Wanecki

Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 3/2025