Twarda miłość i choroba zaprzeczenia
Z dużą nadzieją przeczytałem artykuł jednego z największych autorytetów lekarskich w dziedzinie leczenia uzależnień, dra Bogdana Woronowicza z Warszawy. Stworzył on polski model leczenia uzależnień w paradygmacie minnesockim, czyli oparty na programie autopsychoterapii Anonimowych Alkoholików, który został stworzony w Akron w stanie Minnesota w USA.
Foto: dede2, imageworld.pl
To był rok 1935, ale nie jest to historia tylko, ale i rzeczywistość w terapii osób uzależnionych od alkoholu i innych substancji zmieniających świadomość. W oparciu o ten model nadal leczy się w Stanach Zjednoczonych AP miliony ludzi zwykłych, celebrytów, polityków, naukowców i… lekarzy.
Bohdan Woronowicz w swoim artykule zwrócił uwagę na bardzo ważną wg mnie rzecz w leczeniu uzależnionych także lekarzy, nazywa się ona „twardą miłością”. Jest to termin doskonale znany wszystkim terapeutom uzależnień. Polega ona na szczerym, otwartym i konsekwentnym monitoringu uzależnionych od alkoholu lekarzy, którzy np. stają przed różnego rodzaju komisjami w ramach naszej korporacji lekarskiej.
Nie wykazują się w poważny sposób dowodami na swe leczenie, profesjonalne i kontynuowane po poniesieniu konsekwencji prawnych czynów popełnianych pod wpływem alkoholu. Słusznie uważa dr Woronowicz, że powinno się wprowadzić monitoring dalszego trzeźwienia uzależnionego chemicznie lekarza, w Stanach Zjednoczonych trwa on kilka lat.
Ponieważ powrót do trzeźwego życia i pracy trwa kilka lat, a powrót do picia kontrolowanego może być niemożliwy. Sam pracuję jako zastępca rzecznika odpowiedzialności zawodowej oraz współorzekam w Komisji Orzekającej w OIL w Krakowie. W wielu wypadkach lekarze, aby otrzymać prawo do wykonywania zawodu, przedkładają nam zaświadczenia o ukończeniu leczenia, ale dokumentacji tego leczenia już nie.
Pomijam już stopień krytycyzmu wobec swej choroby uzależnionego, badanego Kolegi, często jest on po prostu tylko werbalny, czyli deklaratywny. Każdy „spec” od uzależnień wie, że uzależnienie jest chorobą zaprzeczania (disease of denay). Leczenie lekarzy uzależnionych jest wiec traktowane po macoszemu, a wiec jest niebezpieczne dla naszych pacjentów. A są oni przecież tak naprawdę najważniejszym elementem naszej pracy zawodowej.
Sytuacja w opisanej sprawie jest więc podobna pewnie w całym świecie, bo ludzie uzależnieni wszędzie są tacy sami, choć różni w pewnych wymiarach. Traktowanie uzależnienia od alkoholu czy innych środków uzależniających po macoszemu, a nie profesjonalnie, nie może dotyczyć człowieka chorego. Lekarze nie są tu wyjątkami, są przecież ludźmi z krwi i kości. W pełni wiec popieram zaangażowanie i pasję autora artykułu.
W Krakowie, wzorem Warszawy, być może uda nam się stworzyć grupę AA na terenie pięknej siedziby naszej izby, na ul. Krupniczej. Mam nadzieję przekonać do tego moich wspaniałych Kolegów z izby. Każdy z nas może stać się alkoholikiem. Gdy już zdarzy się utrata kontroli picia, pomoc środowiska lekarskiego swoim kolegom musi być profesjonalna, a nie być grą pozorów.
Wojciech Oleksy
Specjalista psychiatra, specjalizujący się w terapii uzależnień, zastępca rzecznika odpowiedzialności zawodowej OIL w Krakowie
Powyższy tekst to komentarz do artykułu dr. Bohdana Tadeusza Woronowicza „Gdy lekarz nie dostrzega swojej choroby”, który ukazał się w „Gazecie Lekarskiej” nr 11/2014 (zobacz więcej)