10 listopada 2024

UEMS: współpraca i partnerstwo

„Obecnie prawie każdy lekarz stara się uzyskać status specjalisty i to jest najważniejszy krok w jego karierze”. Z prof. Romualdem Krajewskim, wiceprezesem NRL, prezydentem Europejskiej Unii Lekarzy Specjalistów (UEMS), rozmawiają Ryszard Golański i Lucyna Krysiak.

Prof. Romuald Krajewski

Foto: Marta Jakubiak

Europejska Unia Lekarzy Specjalistów (UEMS) to organizacja non-profit, a tam, gdzie nie ma nacisków, najtrudniej o zaangażowanie i sukcesy…

UEMS to najstarsza (liczy 59 lat) i największa w Europie międzynarodowa organizacja reprezentująca lekarzy specjalistów. Należą do niej organizacje skupiające tę grupę lekarzy ze wszystkich krajów UE, krajów znajdujących się w Europejskim Obszarze Gospodarczym (Szwajcaria, Islandia, Norwegia) oraz krajów stowarzyszonych oczekujących na wejście do UE (Serbia).

W części państw są to izby lekarskie, w innych, np. w Niemczech, we Francji czy Wielkiej Brytanii, są to najbardziej reprezentatywne stowarzyszenia lekarzy specjalistów w tych krajach. Zainteresowanie przynależnością do UEMS wciąż rośnie, ponieważ wszystkim, bez względu na różnice systemowe w ochronie zdrowia, zależy na wysokiej jakości kształcenia lekarzy specjalistów i na niwelowaniu różnic w poziomie ich wykształcenia.

Świadczy o tym rosnąca liczba członków obserwatorów UEMS, wśród których są Gruzja, Liban, Irak, Maroko. Im też zależy, aby lekarz specjalista posiadał wiedzę i umiejętności praktyczne w swojej dziedzinie na jak najwyższym poziomie.

Medycyna dynamicznie rozwija się i dzieli na coraz węższe specjalności. Czy kształcenie lekarzy specjalistów także podlega tej dynamice?

Na pewno tak. Celem UEMS jest dbałość o jakość specjalistycznej praktyki lekarskiej. Liczba specjalizacji jest zróżnicowana w poszczególnych krajach. Przykładowo we Włoszech jest większa niż w Polsce, ale są też kraje, gdzie jest ich mniej. Ostatnio dyskutuje się nad nadaniem statusu specjalizacji medycynie rodzinnej.

Nie ma wątpliwości co do tego, że lekarz rodzinny (w Europie nazywany lekarzem ogólnie praktykującym) jest specjalistą. Głęboko zakorzeniona tradycja samodzielności sprawia jednak, że lekarze rodzinni nie kwapią się, by dołączyć do grona innych specjalistów, a UEMS chętnie by ich w tym gronie widziała.

Państw członkowskich przybywa czy ubywa?

Przybywa, ale zdarzają się przypadki przejściowego wystąpienia z Unii. Tak było z Islandią, która w czasie kryzysu przeżywała ciężkie chwile i Islandzkie Towarzystwo Lekarskie opuściło UEMS. Jednak po kilku latach znów dołączyło do naszego grona.

Podobne, przejściowe problemy miała Bułgaria. Tamtejsze stowarzyszenie lekarzy specjalistów przestało istnieć i nie wiadomo było, czy zostanie reaktywowane. W efekcie to bułgarska izba lekarska zgłosiła akces do UEMS. To przykład, że w zależności od sytuacji nasza struktura może się zmieniać, jednak nie na tyle, aby naruszyć stabilność unii i przysłonić zasadnicze cele.

Bardzo zależy nam na pozyskiwaniu nowych członków obserwatorów, szczególnie z Bliskiego Wschodu, gdzie lekarze specjaliści są głodni kontaktów ze specjalistami z innych krajów. Najbardziej spektakularnym tego przykładem było przystąpienie do UEMS lekarzy z Iraku, kraju, gdzie toczy się wojna. To było poruszające, jak bardzo tamtejsi koledzy pragnęli zaistnieć w normalnej rzeczywistości.

Trzeba spełnić jakieś szczególne kryteria, aby znaleźć się w UEMS?

Tak naprawdę jedynym kryterium jest wytypowanie najbardziej reprezentatywnej organizacji lekarzy specjalistów w swoim kraju. Jednak status członka UEMS jest zróżnicowany. Pełnym członkiem są tylko organizacje z krajów należących do UE, co daje im prawo decydowania.

Członkowie stowarzyszeni są uprawnieni do uczestnictwa w pracach sekcji, ale nie mogą podejmować decyzji, a obserwatorzy – jak sama nazwa wskazuje – są obserwatorami. Choć nie mają prawa głosu, mogą zdobywać wiedzę i doświadczenie, i dla tego przywileju zabiegają o przynależność w unii.

Członkostwo w UEMS to kwestia prestiżu czy wymiernych korzyści?

Jedno i drugie. Prestiż to przebywanie w dobrym towarzystwie, bo nie trzeba przekonywać, że są to osoby z ogromnym dorobkiem naukowym i klinicznym, którym chcą się dzielić. Jeśli wśród nich nie ma reprezentacji któregoś z krajów, to znaczy, że ten kraj jest mało zainteresowany rozwojem zawodowym lekarzy. W medycynie wartość współpracy międzynarodowej jest doceniana od wieków, a w związku z rozwojem nauk medycznych stała się niezbędna.

Współpraca nie dotyczy wyłącznie umiejętności, wiedzy, metod leczenia czy organizacji systemu kształcenia lekarzy specjalistów. Są one zróżnicowane, co jest związane z lokalnymi warunkami. Poprzez konfrontację różnych opinii i doświadczeń, UEMS stwarza możliwości wyrównania tych różnic. Jednocześnie pozwala ocenić, co jeszcze można osiągnąć w ramach Unii Europejskiej i określić, co jest i powinno być standardem w opiece specjalistycznej.

Jednak najbardziej wymierną korzyścią jest wspólne z towarzystwami naukowymi opracowywanie i udoskonalanie programów kształcenia specjalizacyjnego. W większości – w ponad 40 spośród 54 specjalizacji europejskich (są one wyszczególnione w dyrektywie i uznawane automatycznie) – istnieją dokumenty UEMS, które nazywamy europejskimi wymaganiami w kształceniu podyplomowym. W UEMS dokumenty te są konsultowane między poszczególnymi specjalnościami, co jest kluczowe dla ich ostateczniej wersji.

Jak to się przekłada na praktykę medyczną?

Praktyka medyczna staje się obecnie coraz bardziej interdyscyplinarna. Poprzez nasze działania ten element interdyscyplinarności znalazł się w europejskich programach kształcenia lekarzy specjalistów. Posługiwanie się tymi dokumentami nie jest wprawdzie obowiązkowe, nie mają one żadnej mocy prawnej, ale są cenną wskazówką dla opracowujących programy specjalizacyjne w poszczególnych krajach i ich autorzy często do nich sięgają.

Programom lokalnym nadaje to wymiar międzynarodowy, co pozwala wyzwolić się z izolacji i zbliżyć do dobrego wzoru. Umożliwia też lekarzom – i to jest korzyść indywidualna – zdawanie europejskich egzaminów specjalizacyjnych. Są one organizowane w ponad 30 specjalnościach i polscy lekarze coraz częściej do nich przystępują.

Warunkiem jest ukończenie szkolenia specjalizacyjnego w swoim kraju. Zaliczenie EES nie jest obowiązkowe, ale otwiera przed lekarzem nowe rynki pracy, jest atutem dla konkurencji. W Polsce mamy już doświadczenia w tej dziedzinie z urologią i anestezjologią, a za chwilę dołączy do nich radiologia.

UEMS, choć działa na zasadzie dobrowolności, potrafi też dbać o jakość…

Dbanie o jakość podejmowanych dobrowolnie działań jest konieczna. Każdy egzamin europejski musi być zaakceptowany przez komisję składającą się z ekspertów na co dzień zajmujących się edukacją medyczną, którzy pilnują, aby był przeprowadzony zgodne z wytycznymi, aby nie doszło do nadużyć. Jeśli organizatorzy takiego egzaminu nie zyskają ich akceptacji, nie mają prawa tego egzaminu nazywać europejskim. To jest nasza gwarancja jakości i bardzo tego przestrzegamy.

A jaki jest nasz rodzimy specjalizacyjny system egzaminacyjny (PES)?

Nie jest zły, ale na pewno, przynajmniej w części specjalności wymaga poprawy, o czym świadczą wyniki ankiety skierowanej do młodych lekarzy przez NIL. Mają oni wiele zastrzeżeń m.in. do sposobu formułowania pytań czy zakresu materiału, jakich one dotyczą. UEMS od dawna sugeruje, by w swoich krajach wdrażać rozwiązania wypracowane na forum międzynarodowym i tych wdrożeń notujemy coraz więcej, ale są też kraje, które uważają, że ich programy są najlepsze.

Niestety, na razie w Europie w ochronie zdrowia dominuje zasada subsydiarności ze szkodą zarówno dla lekarzy, jak i pacjentów. Oczywiście kształcenie to jeden z wielu elementów. Na różnice składają się także kontrasty w dostępności do usług medycznych, finansowanie.

Jakie zmiany wprowadziła UEMS w europejskiej akredytacji doskonalenia zawodowego?

Rozwój zawodowy lekarza dotyczy pogłębiania na odpowiednim poziomie wiedzy i umiejętności w czasie jego całej drogi zawodowej, a więc od momentu uzyskania prawa wykonywania zawodu do zaprzestania praktyki lekarskiej. Obecnie prawie każdy lekarz stara się uzyskać status specjalisty i to jest najważniejszy krok w jego karierze. Jeśli go uzyska, zaczyna doskonalić się w swojej dziedzinie i tutaj jest wiele do zrobienia.

Jest taki termin polityczny – podtrzymywanie kompetencji zawodowych – i niektóre kraje zrobiły z tego coś, co się nazywa rewalidacją, ale UEMS tego nie „kupuje”, uważając, że wiązałoby się to z nadmierną rozbudową biurokracji i sprawozdawczości. Tym bardziej, że nie wykazano, by rewalidacja przynosiła efekty. Stoimy mocno na stanowisku, że to, co nazywamy doskonaleniem zawodowym, czyli uczestnictwo w kursach, sympozjach, konferencjach, zjazdach, jest wystarczającym dowodem na to, że lekarz podtrzymuje swoje kompetencje, dba o swój rozwój zawodowy.

To doskonalenie powinno jednak podlegać akredytacji, którą UEMS prowadzi od 2000 r. Dotąd dotyczyła ona wydarzeń edukacyjnych, w których lekarze brali bezpośredni udział. Obecnie możliwość uzyskiwania akredytacji rozbudowaliśmy o wiele innych form, upraszczając jednocześnie procedury akredytacyjne, chcąc zainteresować tym tematem uczelnie medyczne i różne grupy ekspertów.

Dzięki szerszemu spojrzeniu łatwiej będzie wychwycić stronniczość czy wpływy marketingowe. I znów zaznaczam, że to są działania dobrowolne. Wskazujemy tylko kierunek i najbardziej praktyczne rozwiązania. Są kraje, które wolą iść swoją drogą, i np. organizują państwową administrację doskonalenia zawodowego, jak np. we Włoszech.

A co z uznawaniem punktów edukacyjnych i certyfikatów?

UEMS chce wzajemnego uznawania punktów edukacyjnych oraz respektowania uzyskiwanych za granicą certyfikatów. W wielu krajach bywa z tym różnie. Bardzo ważne dla europejskich i północnoamerykańskich lekarzy jest zawarte w tej sprawie porozumienie z American Medical Association i z Royal College of Physicians and Surgeons, które jednocześnie otworzyło dyskusję nad modelem akredytacji.

W Europie obowiązuje akredytacja poszczególnych zdarzeń, w USA większość akredytacji to akredytowanie organizatorów, którzy sami odpowiadają za jakość tworzonego przez nich doskonalenia zawodowego. Europejscy lekarze uważają, że – co stwierdzili we wspólnym oświadczeniu europejskich organizacji lekarzy – rozwój zawodowy, w tym i doskonalenie zawodowe, powinny pozostawać w rękach środowiska.

Chcemy, aby nasza działalność była nie tylko pożyteczna, ale była dowodem na to, że środowisko lekarzy specjalistów chce dobrowolnie, bez żadnych nacisków, dbać o jakość kształcenia specjalizacyjnego i doskonalenia zawodowego. Jest to przejawem świadomości i odpowiedzialności za własny rozwój zawodowy i podejmowane decyzje. Na całym świecie obserwuje się biurokratyzację zawodu lekarza i nasz pogląd w tej sprawie jest odpowiedzią na te trendy.

Lekarz powinien pomagać każdemu, niezależnie od statusu społecznego, narodowości, zamożności, ale to wymaga autonomii. Jeśli realizuje zamierzenia systemów czy polityków, zawsze jakaś część pacjentów na tym ucierpi. Autonomia zawodu lekarza jest gwarancją, że takie skrzywienia nie będą miały miejsca. Oczywiście u nas te wybory nie są tak dramatyczne, jak w czasach wojny czy terroru, ale wciąż istnieją.

Polska ma silną pozycję w unii, o czym świadczy wybór pana osoby na prezydenta tej organizacji. Czy to się przekłada na codzienność?

To, że prezydentem UEMS jest lekarz z Polski, jest nobilitujące dla naszego środowiska lekarskiego, opinie dotyczące mojej osoby są przenoszone na innych lekarzy i to jest ta codzienność.

Pełni pan wiele funkcji. Czy te aktywności się przenikają?

Na każdym kroku. Wsłuchując się w głosy lekarzy tu na miejscu, na posiedzeniach Prezydium NRL czy Rady, staram się je uwzględnić w pracach UEMS. I odwrotnie, kiedy zajmuję się sprawami specjalizacji lekarskich w wymiarze międzynarodowym, te najlepsze rozwiązania pragnę zaszczepiać na rodzimym gruncie. Niezależnie od tego, jaką aktualnie funkcję pełnię, staram się zawsze mieć na uwadze dobro lekarza i pacjenta, których interesy od zawsze się splatają.