W samorząd zaangażowane są setki lekarzy, a jaki jest bilans?
Reaktywacja samorządu lekarskiego była jak pospolite ruszenie i wymagała od lekarzy ogromnego zaangażowania. Jak uczestnicy tego procesu postrzegają obecną rzeczywistość w kontekście tamtych, historycznych już dziś, wydarzeń?
Foto: Marta Jakubiak
Komentuje dr Ryszard Golański, prezes ORL w Łodzi II i III kadencji, wiceprezes NRL V kadencji
– Bilans tego 30-lecia jest rozczarowujący i frustrujący. Biorąc pod uwagę fakt, że w działalność izbową są zaangażowane setki lekarzy, efekty mamy marne.
Samorząd lekarski nie realizuje jednych z ważniejszych zadań zapisanych w ustawie o izbach lekarskich, np. nie ma wpływu na kształt systemu ochrony zdrowia w Polsce, na politykę zdrowotną państwa, na warunki pracy i płacy lekarzy. Jednym z jego ustawowych zadań jest prowadzenie badań dotyczących ochrony zdrowia i wykonywania zawodu lekarza, a po likwidacji Ośrodka Studiów i Analiz NIL jego realizacja jest utrudniona.
Mimo tych 30 lat starań lekarze nie utożsamiają się z samorządem, nadal pytają – a co tam u was w izbie, co ta izba robi, co zrobiła dla mnie? Gorzką refleksją jest, że dla części kolegów działalność w izbie to sposób na zarabianie pieniędzy. Sukcesem jest, że izby to sprawnie działające biura, które mają swoje siedziby i dobrze działający aparat urzędniczy (wydawanie praw wykonywania zawodu, prowadzenie rejestru lekarzy) czy system odpowiedzialności zawodowej. Coraz większy udział samorządu, i to na każdym szczeblu, dostrzega się w kształceniu lekarzy oraz działaniach na rzecz integracji środowiska poprzez sport, rekreację, kulturę, czy kluby lekarza.
Notowała: Lucyna Krysiak