Wele wele wetka
Koncert chórów i orkiestr lekarskich w Teatrze Narodowym, od którego rozpoczęły się obrady IX Kongresu Polonii Medycznej w Warszawie, miał za zadanie pokazać siłę organizacyjną samorządu, niepodważalną wirtuozerię wykonawców oraz jednolite brzmienie, napawające dumą i inspirujące do wspólnego działania z jednoczesnym podkreśleniem odrębności poszczególnych zespołów.
Inauguracja IX Kongresu Polonii Medycznej i II Światowego Zjazdu Lekarzy Polskich w Teatrze Narodowym w Warszawie (2 czerwca 2016 roku)
Foto: Marta Jakubiak
Nadzwyczajny XIII Krajowy Zjazd Lekarzy zorganizowany na połowinki siódmej kadencji miał za zadanie dać nowy impuls na kolejne dwa lata, a przy okazji stworzył niepowtarzalną okazję do wysłuchania propozycji reform planowanych przez resort zdrowia w bliższym i dalszym czasie. Nie tupano, nie buczano. Polemika była cicha, bo i plan zmian został tak szeroko zakrojony, że trudno do wszystkich haseł odnieść się szczegółowo, ad hoc i bez wcześniejszych analiz.
Sala rewidowała swoje dotychczasowe poglądy i uchwały dotyczące systemu ubezpieczeniowego. W kuluarach ustawiła się długa kolejka do kolegi ministra, który cierpliwie odpowiadał na pytania, przyjmował gratulacje i dobre rady. W tym czasie delegaci dyskutowali i głosowali kwestie, który rzecznik odpowiedzialności zawodowej jest ważniejszy: Naczelny czy okręgowy; czy decyzje dotyczące lekarzy dentystów mogą być podejmowane z pominięciem Prezesa NRL oraz czy zasadę równości wyborów można zastąpić równoważnikami głosowań dwóch zawodów lekarza i stomatologa.
Profesor Michał Królikowski opowiedział o klauzuli sumienia. Jak zwykle padło kilka ważkich zdań, że w jedności siła, a o autonomii i podziale samorządu rozmawiamy w ramach konkursu krasomówczego bez żadnych konsekwencji na przyszłość. Ot, taki refren, żeby melodii nie zapomnieć: „Wele wele wetka – smakowało?”. Kiedy zapisałem do kongresowych notatek informację, że chór Lubelskiej Izby Lekarskiej wykona podczas czerwcowego koncertu kaszubską piosenkę ludową „Wele wele wetka”, zacząłem intensywnie szukać, co tytuł ów znaczy i o czym jest przyśpiewka.
Mimo przeczytania kilku interpretacji, pozostaję z nieodpartym wrażeniem, że nadal nic nie wiem. Najprawdopodobniej chórzyści wywołują duchy, karmią je, błagają o coś, a może dają szansę na pomniejszenie czyścowych katuszy, po prostu odprawiają Dziady. Widownia wyjaśnień jednak nie potrzebowała, ulegając magii rytmu i melodii, klaszcząc i nucąc podczas występu, a potem wybuchając gromką owacją na cześć artystów i dając im sygnał: „jesteśmy z wami, śpiewajcie dalej! Wele wele wetka – jo, jo, jo!”.
„Strajk w Centrum Zdrowia Dziecka był samotną walką pielęgniarek” – usłyszałem w radiu. Pomocnej dłoni nie podali opozycyjni politycy, czujący na swoich barkach odpowiedzialność za zaistniałą sytuację; ani badania opinii społecznej karmionej statystykami płac, których przeciętny Polak nie rozumie; ani lekarze, postrzegani jako grupa uprzywilejowana, z zielonym światłem na wszystkich skrzyżowaniach zmian w służbie zdrowia, mimo że praca bez pielęgniarek i położnych jest w wielu wypadkach praktycznie niemożliwa. A w uszach słyszę nieznośne: „Wele wele wetka – gdzieś ty była?”.
Przed Trybunałem Konstytucyjnym adepci sztuk lekarskich wygrali prawo do jawności pytań egzaminacyjnych. Radość z nieopublikowanego wyroku poniosła się przez forum internetowe. Ale, ale…! Wyrok czy opinia? W jakim składzie zapadło orzeczenie i czy kolejność spraw została zachowana zgodnie z datą zapisaną w repertorium? Czy orzeczenie będzie respektowane przez Centralną Komisję Egzaminacyjną? Czy na tym przykładzie, czułe ucho lekarskie usłyszy fałszywe nuty w grze, której skutki nie są wyłącznie wielką polityką? I coraz szybsze: „Wele wele wetka – co dostałaś?”.
Śpiewam swoją „Wele wele wetkę”, chcąc zrozumieć więcej w czas wywoływania duchów i karmienia nadziei. Dobre wykonanie piosenki wymaga przygotowań i zespołu. Najważniejszy jest dyrygent, który podaje ton, utrzymuje rytm, wychwytuje niedoskonałości. Istotne jest otoczenie: światło, akustyka, atmosfera, motywacja, przestrzeń, powietrze. Trzy minuty decydują o sukcesie: melodia, harmonia, równy takt i obraz tańczącej batuty panującej nad wielogłosowym instrumentem – chórem śpiewającym cały repertuar ze zrozumieniem. Razem.
Jarosław Wanecki
Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 6-7/2016